Szkodliwe w każdej dziedzinie funkcjonowania państwa i społeczeństwa działania rządu PO-PSL wywoływały silny społeczny sprzeciw, uzewnętrzniający się w postaci ulicznych demonstracji. Fot. Adam Wojnar
TVN chce stać ponad prawem – już od dawna
nie powinni mieć koncesji. Kulisy sprawy
Czują się bezkarni i silniejsi nie tylko od KRRiT, ale od każdego w naszym państwie
Z prof. JANUSZEM KAWECKIM, członkiem KRRiT,
rozmawia Leszek Sosnowski
Leszek Sosnowski: Choć nasze kontakty możemy chyba uznać za bliskie, i to od lat, to o tę rozmowę nie było łatwo…
Prof. Janusz Kawecki: Nie miej mi tego za złe. Ale podczas prac Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nad wnioskiem TVN SA o koncesję dla TVN24 na kolejny okres członkowie Rady zostali poproszeni przez przewodniczącego, aby starali się nie udzielać wywiadów w tej sprawie przed jej zakończeniem. Dostosowywałem się do tego zalecenia. W międzyczasie jednak w różnych medialnych przekazach pojawiło się coraz więcej zafałszowań, a nawet manipulacji w związku z tą koncesją. Ostatnie wypowiedzi byłych przewodniczących KRRiT Juliusza Brauna (przewodniczył w latach 1999–2003) i Jana Dworaka (2010–2016) spowodowały, że zgodziłem się na rozmowę z „Wpisem” z uwagi na jego znaną od dawna rzetelność i zaangażowanie w odbudowę polskich mediów.
Dworak twierdzi, że za jego czasów koncesje przyznawano w parę tygodni, a wy pracujecie nad tym już półtora roku z powodu wyraźnej niechęci do TVN i sympatii dla PiS-u.
Szybko nie znaczy właściwie. Sympatie także nie mają tu nic do rzeczy, liczy się prawo. W jaki sposób przewodniczący Dworak przyznawał koncesje, to jeszcze wyjaśnimy. Bywały w przeszłości takie przypadki, kiedy nadawca prawie bezpośrednio, bo w dwa albo trzy lata po otrzymaniu jednej koncesji na 10 lat, składał dla tej samej koncesji wniosek na następny okres dziesięcioletni. Nasi poprzednicy taki wniosek rozpatrywali i przedłużenie koncesji było udzielane.
Przecież podczas pierwszego okresu obowiązywania koncesji nadawca mógł popełnić jakieś wykroczenia eliminujące go z ubiegania się o prawo nadawania w następnym okresie. Nie musiał się jednak tym przejmować, ponieważ miał już w kieszeni wystawiona kilka lat przed czasem prolongatę?
Dokładnie tak. W ustawie podany jest nienaruszalny termin złożenia wniosku w sprawie koncesji: „nie później niż 12 miesięcy przed wygaśnięciem posiadanej koncesji”. To oznacza, że materiał obejmujący poprzedzający okres, czyli wcześniejsze 9 lat, nie 2 czy 3 lata, powinien być główną podstawą oceny przy ubieganiu się o koncesję na kolejny okres. W odniesieniu do TVN24 koncesja obowiązuje do 26 września 2021 roku. Tak więc niezależnie od tego, kiedy złożony był wniosek, sprawa powinna być rozpatrywana po zebraniu materiałów dotyczących działalności nadawcy co najmniej do 26 września 2020 roku. I tak też się stało, a sam wniosek był rozpatrywany na posiedzeniu KRRiT już 8, a następnie 22 października 2020 r. Wobec już wtedy zgłoszonych uwag zdecydowaliśmy, iż konieczne jest pozyskanie dodatkowych informacji, również od nadawcy. Nie będę tu wymieniał wszystkich posiedzeń KRRiT, podczas których odbywała się dyskusja nad dostarczanymi odpowiedziami ze strony nadawcy. Było ich stosunkowo dużo. Wobec braku jednoznaczności interpretacyjnej konieczne było zwrócenie się o opinię do niezależnych ekspertów. Po jej otrzymaniu można było kryteria opisane w ustawie i koncesji raz jeszcze „przymierzyć” do wniosku. Uważam, że również ze względu na konieczność odniesienia się do, nazwijmy to tak, zaszłości, KRRiT musiała poświęcić na te prace znacznie więcej czasu.
Może ustalmy najpierw, co bierze się pod uwagę przy rozpatrywaniu wniosku o koncesję na kolejny okres.
Mówimy o nadawcy, który na rynku medialnym już działał. W skrócie można powiedzieć, że oceniany jest przede wszystkim według tego, do czego był zobowiązany ustawą i koncesją, a nie wg sympatii politycznych. Kryteria tej oceny zapisane są w Ustawie o radiofonii i telewizji w art. 35a i w powiązanym z nim art. 38 ust. 1 i 2 oraz w art. 36.
Ten ostatni artykuł odwołuje się do samego początku ustawy i wymienia, co jest zadaniem stacji radiowej i telewizyjnej: 1) dostarczanie informacji; 2) udostępnianie dóbr kultury i sztuki; 3) ułatwianie korzystania z oświaty, sportu i dorobku nauki; 3a) upowszechnianie edukacji obywatelskiej; 4) dostarczanie rozrywki; 5) popieranie krajowej twórczości audiowizualnej. Nie są to, co prawda, określenia precyzyjne, tym niemniej jeśli chodzi o TVN24, to moim zdaniem nie ma mowy ani o ochronie dóbr kultury i sztuki przez tę stację, ani o ułatwieniu korzystania z oświaty, sportu i dorobku nauki, ani o popieraniu krajowej twórczości. Zwłaszcza jeśli weźmie się jako kontekst wielkość stacji. Podawanie wyników sportowych to jeszcze nie jest upowszechnianie sportu, a lansowanie ideologii gender nie jest szerzeniem oświaty itd. Żerują na tzw. gadających głowach, które są za darmo; unikają jak ognia wszystkiego, co mogłoby więcej kosztować. Dorobek polskiej kultury i sztuki jest tam co najwyżej przedmiotem krytyki. To jest stacja na wskroś kosmopolityczna. Ciekaw jestem, jak KRRiT interpretuje powyższe punkty ustawy.
Interpretacja w tych sprawach nie jest dowolna. Wymagania w tym zakresie są opisane szczegółowo w innych artykułach ustawy. W czasie trwania koncesji KRRiT ocenia również wyniki monitoringu programów oraz analizuje zasadność skarg napływających od odbiorców. O wynikach tej oceny bezpośrednio po zakończeniu każdego postępowania dowiaduje się zarówno skarżący, jak i nadawca. Tak więc nadawca wie, jak jest oceniany program realizowany przez niego w czasie obowiązywania koncesji.
Podczas analizy obecnego wniosku TVN SA pojawił się już na początku wątek związany ze stosowaniem wymagań ustawowych zapisanych w art. 35, tzn. dotyczący nadawcy, którego właścicielem jest tzw. osoba zagraniczna. I ten wątek musiał być dogłębnie zbadany, aby przy podejmowaniu decyzji o przyznaniu koncesji na kolejny okres nie naruszyć obowiązującego nas prawa.
A jeśli chodzi o kolejny artykuł ustawy, 38?
Przywołam tu tylko niektóre z wymienionych tam warunków obligatoryjnych, skutkujących brakiem zgody na wydanie koncesji na kolejny okres. W art. 38 ust. 1 pkt 2 wymienia się np. stan, w którym „nadawca rażąco narusza warunki określone w ustawie lub w koncesji”. Pod tym kątem analizowane są wszystkie – w czasie obowiązywania koncesji – wystąpienia Krajowej Rady do każdego nadawcy związane z wezwaniami do zaniechania nadawania określonych audycji czy treści. Należy również ocenić, czy stwierdzone naruszenia mają charakter „rażącego naruszenia”. To pojęcie może odnosić się także do niby drobniejszego wykroczenia, jeśli ono się powtarzało, i to pomimo kolejnych wezwań do zaniechania.
Ten przypadek dotyczy TVN24?
Uważam, że tak jest. Weźmy choćby przykład z ostatniego czasu – lektorzy i komentatorzy tej stacji określali Trybunał Konstytucyjny jako „trybunał Przyłębskiej”. To w oczywisty sposób pogardliwe określenie w stosunku do jednej z najważniejszych instytucji w państwie, jak też wobec przewodniczącej Trybunału. W upomnieniu przesłanym przez przewodniczącego Krajowej Rady użyliśmy sformułowania, że to „stanowi element nękania, zastraszenia, a nawet mowy nienawiści”. Mimo wezwań z naszej strony nadawca nie zaniechał stosowania tego określenia.
Takie przypadki w tej stacji można liczyć tysiącami. Czują się bezkarni i silniejsi nie tylko od Was, ale od każdego w naszym państwie. I demonstrują to z pogardą wobec wszystkiego, co ma posmak konserwatywny, prawicowy. Korzystają z parasola ochronnego utworzonego przez lewacki w całości mainstream. Dużo skarg wpłynęło na tę stację w ostatnim czasie?
Nie jest to tajemnicą. Często pytają o to również posłowie. W odniesieniu do TVN24 w okresie trwania obecnie obowiązującej koncesji od września 2011 r. wszczęto 89 postępowań w odpowiedzi na wystąpienia 12225 skarżących. W tej liczbie było 12100 skarżących, którzy odnosili się do jednej audycji i swoje skargi przesłali za pomocą platformy CitizenGo. W 20 postępowaniach uznano skargi za zasadne i skierowano do nadawcy upomnienia, wezwania do zaniechania albo stanowiska i decyzje.
W obecnej „rozgrywce” kluczową sprawą jest struktura właścicielska tej stacji. Czego dotyczy badanie związane z właścicielem, który jest osobą zagraniczną?
Ustawa określa wielkość udziału podmiotów zagranicznych w strukturze własności nadawcy. Udział nie może przekraczać 49 proc. W ust. 3 wspomnianego już artykułu 35 ustawy stwierdzono, że spośród osób zagranicznych wyróżnia się takie, których „siedziba lub stałe miejsce zamieszkania znajdują się w państwie członkowskim Europejskiego Obszaru Gospodarczego”, w skrócie EOG. Są to kraje Unii Europejskiej plus Norwegia, Islandia i Liechtenstein. Tych zagranicznych nie traktuje się jako zagranicznych, mogą posiadać nawet 100 proc. udziałów. Takie zmniejszenie wymagań wobec podmiotów zagranicznych z EOG zostało dodane do polskiego prawodawstwa w następstwie przystąpienia Polski do UE w 2004 r. Wcześniej ta granica wynosiła tylko 33 proc., a w strukturze własnościowej TVN SA nawet tyle nie występowało. Z tych to zobowiązań i zapisów wynika, że zagraniczny podmiot gospodarczy może otrzymać koncesję na tych samych warunkach co podmiot polski, ale tylko jeśli pochodzi z terenu EOG. Chociaż – dodam na marginesie – porównując dokładnie zapisy art. 35 zawarte w ust. 3, tzn. odnoszące się do spółek z EOG, z zawartymi w ust. 2, pkt 2, można nawet dojść do wniosku, że podmioty polskie z udziałem osób zagranicznych są traktowane dyskryminująco w stosunku do podmiotów występujących w EOG. Mam nadzieję, że zapytanie o zgodność z Konstytucją wymienionych zapisów skieruje kiedyś do Trybunału Konstytucyjnego grupa posłów albo inny uprawniony organ.
Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.
Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej
Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.