Pielgrzymi modlący się w grocie Massabielle; fotografia z 1872 r. Fot. wellcomecollection
Lekarstwo na „pandemię grzechu”
Czesław Ryszka
Pielgrzymki do sanktuariów Maryjnych Europy to w dzisiejszych czasach pandemii marzenie wielu Polaków. Słyszałem, że do Medjugorje już ruszyły, także nasza Jasna Góra zapełnia się powoli pątnikami. Na ten rok zapowiadane są już te tradycyjne – stanowe i zawodowe – w tym Jubileuszowa Pielgrzymka Strażaków 29 maja czy Rodziny Radia Maryja w drugą niedzielę lipca.
Pielgrzymowanie to z całą pewnością szczególny znak podróżowania wolnych Polaków. W latach PRL, kiedy o paszport było tak trudno, a i obcą walutę mało kto posiadał, do Fatimy czy Lourdes mogliśmy udać się tylko w wyobraźni. Po wyborze Jana Pawła II, a zwłaszcza po roku 1989, autokary do miejsc świętych w Europie wyruszały niemal z każdej polskiej parafii. Najpierw kierowały się do Rzymu, a potem przez Francję do Hiszpanii i Portugalii. W drodze powrotnej wstępowano do sanktuariów Madonny w szwajcarskim Einsiedeln, w austriackim Mariazell czy w bawarskim Altötting.
Z pielgrzymek owych pozostał mi w pamięci obraz, czy może raczej głębokie przekonanie, że w krajobrazie naszego kontynentu świątynie chrześcijańskie zajmują miejsce poczesne. Wieże i sylwetki kościołów to najbardziej rozpoznawalne budowle wielkich i małych miast, a także wiosek, nieraz całkiem zapadłych. Nie inaczej jest w Polsce. Niemal każdy z Polaków rozpozna strzelistą sylwetkę jasnogórskiego Sanktuarium, obwarowanego XVII-wiecznymi murami obronnymi, a wśród gotyckich świątyń wskaże na dwie krakowskie Mariackie wieże, z których jedna nosi z dumą złotą koronę. Poza Europą nie ma chyba drugiego takiego kraju, w którym prezentując najładniejsze, najcenniejsze obiekty, pokazano by obiekty kościelne. Świadczy to niezbicie, że zabytki architektury sakralnej, chrześcijańskiej, stały się od wieków symbolami naszych krajów i europejskiej tożsamości. Katedry, sławne ołtarze, wizerunki Madonny i Chrystusa, kapliczki i krzyże przydrożne kojarzyły się przez stulecia nie tylko z religią, ale ze wszystkim, co Europę stanowiło i stanowi. Mają w sobie tyleż uroku, co sacrum. Wskażmy choćby na polskie kościoły drewniane wpisane w wiejski, nierzadko górski pejzaż. Choć należą już do rzadkości, ich przesiąknięte żywicą, dymem kadzideł i świec, omodlone przez pokolenia wiernych wnętrza są jak drogocenne, święte szkatułki.
Opiłowywanie katolików
Myślę o tym podczas kolejnej fali pandemii, czytając książkę Richarda Dawkinsa „Bronię ateistów”. Autor, sprzeciwiając się traktowaniu religii „w rękawiczkach” czy wyłącznie „na kolanach”, piętnuje „obłędny szacunek, jakim cieszy się religia w społeczeństwie”. Atakuje więc rzekomo „nieproporcjonalnie uprzywilejowaną pozycję religii w świeckich społeczeństwach”. Dawkins poświęcił swą książkę potrzebie umacniania „ateistycznej dumy”; jakbym słyszał pewnego posła z PO mówiącego o „opiłowywaniu katolików”. Wydawałoby się, że w trzecim tysiącleciu chrześcijaństwa nikt kierujący się rozumem nie powinien w sposób tak skrajnie niewybredny atakować Boga, Kościoła i osób wierzących. Nie powinno się – jak czyni to Dawkins – mówić i pisać w komsomolskim stylu: „Boga nie ma, jesteśmy wolni” albo: „wszystkie religie są głupie, dziecinne, żałosne (…). To ludzie wymyślili bogów, a nie odwrotnie”.
Taki frontalny atak na religię wywołuje nie zawsze mądrą reakcję i obronę. Przykładem jest powstanie tzw. otwartej świątyni protestanckiej w Szwajcarii. Wydzielono w niej sektory dla różnych wyznań chrześcijańskich, dla sekt, dla gejów, lesbijek, narkomanów, poszukujących „lepszego” świata, a wreszcie sektory dla psów, kotów i innych zwierząt. Wśród tego wszystkiego zgromadzono tam obrazy Matki Bożej, Chrystusa oraz świętych. Ta „nowoczesna świątynia” ma rzekomo symbolizować uniwersalizację miłości chrześcijańskiej. Z całą pewnością jej nie symbolizuje. Może jednak w tym chaosie i głupocie, sprofanowaniu wszystkiego, co święte, należałoby dostrzec myśl, że świat rozpaczliwie odchodząc od Boga, rozpaczliwie Go poszukuje!
Bezwzględna walka z Kościołem doprowadziła wielu do wyparcia się wiary w Boga, odrzucenia chrześcijańskich zasad i wartości religijnych, do stylu życia „jakby Bóg nie istniał” – jak to ujął św. Jan Paweł II. Ta świadomie, celowo i z pełną premedytacją prowadzona walka wywołuje dzisiaj ogromne zamieszanie społeczne, rodzi chaos myślowy i demolowanie moralności, burzy dotychczasową cywilizację i kulturę, prowadzi nieuchronnie do nowej rewolucji w Europie. Na nowo odżyły obecnie hasła rewolucji francuskiej, nawołujące do otwartej walki z Kościołem, z Chrystusem i Ewangelią. Promotorami tej walki są różne organizacje satanistyczne, lewackie, masońskie, które sprzymierzone z ideologiami neoliberalnymi i neomarksistowskimi dyktują dziś Europie nowe ustawy i zasady konstytucyjne niezgodne z prawem Bożym i chrześcijańskim dziedzictwem Europy. W konsekwencji tych poczynań katolicy stają się obywatelami drugiej klasy. Jeszcze prywatnie mogą żyć treściami Kazania na Górze, nie wolno im natomiast publicznie domagać się ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci, poszanowania dla świętości małżeństwa i rodziny, dążyć do nadania publicznym instytucjom Europy charakteru wyznaniowego lub sakralnego. Cała bowiem przestrzeń działań publicznych i politycznych w Unii Europejskiej powinna być – według wskazówek liberałów – świecka, pozbawiona jakichkolwiek odniesień do świętości lub do wiary w Chrystusa. Te dyrektywy i działania można by porównać do celowego szerzenia zakaźnej, przesączonej ateizmem i skrajnie antyreligijnej „pandemii grzechu” – idąc za tytułem znakomitej książki Janusza Szewczaka wydanej ostatnio w Białym Kruku. Skoro jednak panuje pandemia, to powinniśmy się przeciw zarazie szczepić. I to jak najczęściej – przynajmniej każdej niedzieli na Eucharystii. Jedynym lekarstwem na ideologiczną pandemię ateizmu jest trwanie przy Chrystusie, a także pielgrzymowanie do świętych miejsc, gdzie łatwiej o cud uzdrowienia i nawrócenia. Mówił o tym św. Jan Paweł II we Francji 1 czerwca 1980 r. Podczas pierwszej podróży do tego kraju, „najstarszej córy Kościoła”, Ojciec Święty pytał Francuzów o wierność przyrzeczeniom Chrztu św. Wbrew pozorom nie odnosiło się to tylko do nich. Dzisiaj jest to pytanie o „być albo nie być” całej Europy, o przyszłe życie każdego z nas. Św. Jan Paweł II, prorok naszych czasów, ostrzegał: „bez Jezusa i Jego Ewangelii Europa może stać się duchową pustynią”.
Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.
Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej
Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.