Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Uczmy wedle kanonu dobra, prawdy i piękna, kształtujmy do życia odpowiedzialnego.

Aktualności

31.01.2022 11:54

 Andrzej Nowak, Adam Bujak i Leszek Długosz, autorytety z Krakowa, w pochodzie Trzech Króli. Rys. Ewa Barańska-Jamrozik

 

 

 

Andrzej Nowak, Adam Bujak i Leszek Długosz, autorytety z Krakowa, w pochodzie Trzech Króli. Rys. Ewa Barańska-Jamrozik

 

 

Zmiana w prawie oświatowym jest kołem ratunkowym

Z Małopolską Kurator Oświaty BARBARĄ NOWAK
rozmawia Leszek Sosnowski

 

 

Leszek Sosnowski: Dużo ostatnio przeżyłaś, przeszłaś wiele ataków i hejtu…
Barbara Nowak: Tak, właśnie miałam wczoraj w swoim biurze wizytę posłów PO – Krystyny Szumilas, Marka Sowy i Aleksandra Miszalskiego. Od samego wejścia zachowywali się wobec mnie agresywnie i kpiarsko, wywoływali słowne utarczki, momentami po prostu wrzeszczeli. Przyszli z – jak to określili – „interwencją poselską”. Uprzedziłam ich, że spotkanie to jest nagrywane kamerą, że rozmawiam z nimi w ramach wypełniania moich obowiązków służbowych. Nagrywam takie spotkania, żeby nie wmawiano mi potem, iż powiedziałam coś, czego nie mówiłam.
Oni ćwiczą swoje zachowania w Sejmie, a jak tam jest, widzi cała Polska. W jakiej sprawie w ogóle do Ciebie przyszli?
Przyszli w związku z pretensjami o mój wywiad dla Radia ZET, pytali, na jakiej podstawie wypowiadam się za całą Polskę, skoro jestem tylko kuratorem małopolskim. Chodziło o odwiedziny w szkołach przedstawicieli pewnych stowarzyszeń i głoszenia przez nich różnych treści, także bardzo szkodliwych. Rodzice o takich spotkaniach, w których brały udział ich dzieci, nie byli informowani. Rzecz w tym, iż powiedziałam w radiu, że na osiemset przypadków skarg ostatnio zgłoszonych przez rodziców, w połowie – czyli w czterystu przypadkach – były one zasadne. To naprawdę bardzo duża liczba. Posłowie PO byli ciekawi, skąd mam takie informacje. Gdy odpowiedziałam, że z pozarządowej organizacji Ordo Iuris, znanej w całej Polsce, oraz od Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci, Krystyna Szumilas krzyknęła na mnie, że Ordo Iuris to nie jest organizacja wiarygodna. Wypytywali, czy mam z nimi podpisane porozumienie, na jakiej zasadzie z nimi współpracuję itd.
Zachowywali się zatem jak oskarżający prokuratorzy, a nie ludzie, którym zależy na zrozumieniu i załatwieniu sprawy?
Tak, przyjechali we trójkę, żeby mnie przesłuchać. Krystyna Szumilas zaczęła w ogóle od sformułowania: „Pierwszy zarzut do pani…”. Ich pomysł na to, żeby mnie zniszczyć, polega m.in. na zasypywaniu mnie ogromną ilością pytań, czyli organizowaniu obstrukcji. Zamiast z moimi ludźmi pracować dla dobra oświaty, musimy bez przerwy odpowiadać posłom i lewackim stowarzyszeniom. Wśród tych stowarzyszeń są takie, które badają statuty w szkołach, biorąc za cel ataków szczególnie szkoły katolickie. Pytania dotyczą tu zawsze tego na przykład, czy nie można w takiej szkole zrezygnować z nauki religii.
Przecież to jakiś nonsens! Ludzie wybierają szkoły katolickie dla swoich dzieci, żeby nie uczono ich tam religii?
Chodzi o zaplanowane niszczenie tych szkół. Niestety nie ma jasnej, ogólnopolskiej wykładni funkcjonowania szkół katolickich i oni to wykorzystują. Prawnik naszego Małopolskiego Kuratorium Oświaty opracował odpowiedź, żeby te szkoły jakoś wzmocnić: szkoły katolickie działają na zasadach konkordatu, w kontekście państwa polskiego przyjmują na siebie rolę szkoły publicznej – i tu jest punkt styczności. Uważam, że nikt z zewnątrz nie powinien ingerować w to, jak w takiej szkole uczeń ma się zachowywać, jakie są wobec niego stawiane wymagania, także moralne.
Przepraszam, to jak to jest? Każdy może, byle założył sobie stowarzyszenie, myszkować po szkołach?
Tak to wygląda. Wszystkie lewackie organizacje piszą do mnie z wielkimi pretensjami.
Trwa gorąca dyskusja o zmianach w polskich szkołach. Szczególnie zaniepokojona jest lewa strona życia publicznego, w tym politycy – nie chcą zmian. To najlepiej świadczy o tym, że obecny stan rzeczy ich satysfakcjonuje. Ale chyba tylko ich. Co i dlaczego trzeba zmienić w polskich szkołach?
Dzisiejsza szkoła nie przystaje do poziomu percepcji młodych ludzi. Uczniowie dzisiaj, poprzez te różne nieskoordynowane zmiany w nauczaniu, mają do opanowania mnóstwo materiału, który na dodatek nie jest dobrze poukładany. Podręczniki nie są skorelowane z podstawami programowymi, tymczasem nauczyciel generalnie uczy według podręcznika, a nie według podstaw programowych. Jeżeli podręczniki są zbyt rozbudowane, zawierają zbyt szczegółowe treści, zbyt skomplikowane, to rozmywają się podstawy programowe. Zwłaszcza uczniowie liceum i technikum mają, z mojego punktu widzenia, przeładowane programy nauczania. Ileż to walczono o ośmiogodzinny dzień pracy, który dzisiaj jest zagwarantowany ustawami! Okazuje się jednak, że tylko dla dorosłych. Tymczasem bywa, że uczniowie miewają po osiem lekcji w jeden dzień, a gdy wracają do domu, muszą jeszcze spędzić dwie, trzy godziny, bądź więcej, przy odrabianiu zadań, przygotowywaniu szkolnych projektów. Za mało mają czasu na własne zainteresowania, na ich rozwój i pogłębianie, na własne pomysły.
Co lub kto jest temu winien?
Uważam, że może być i powinien być zupełnie inny układ lekcji. Można by też zacząć myśleć, aby część przedmiotów zostawić jako obowiązkowe, z oceną, a część traktować jako obowiązkowe, ale nieoceniane.
A może należałoby pozostawić coś do wyboru nauczycielowi i samemu uczniowi? Jeżeli mają do dyspozycji taki obszerny materiał, to nie znaczy od razu, że wszystko muszą znać na pamięć. Może, zorientowawszy się w tematyce, sami zdecydują, co chcą bardziej rozwijać i pogłębiać.
Nauczyciel jest dobrze wykształcony i z całą pewnością umie zaplanować lekcje według swojego pomysłu. Zgadzam się, on ma być wolnym człowiekiem, który dopracowuje się własnego pomysłu na przekaz treści, sam wymyśla metody, szuka pomocy dydaktycznych. Ponadto szkoła powinna mieć też zajęcia realizowane poza jej budynkiem – to jest bardzo rozwijające. Jest wiele znakomitych inter-
aktywnych muzeów, są gry terenowe, wycieczki, rajdy. W programie „Poznaj Polskę”, który na razie jest w fazie pilotażu, uczeń powinien mieć katalog miejsc, które w czasie swego szkolnego życia powinien zobaczyć. Chodzi o właściwe kształtowanie młodego Polaka – obywatela Polski, żeby wiedział, skąd jest, z czego jest dumny, co jest pięknego w naszym kraju, z czego wyrósł. Szkoła to nie może być tylko ten codzienny kierat – zajęcia, odrabianie lekcji, przespać się i znów to samo.
Nie wszystkim chodzi o kształtowanie propolskich postaw…
Pomysł lewacki jest taki, aby każdy z uczniów odczuł, że nie ma nikogo nad sobą, nie ma zobowiązań wobec rodziny, społeczeństwa, narodu, państwa. Nie musi słuchać również nauczyciela. A więc nauczyciel nic nie może uczniowi nakazać. Uczeń ma poczuć, że nie istnieje żaden przymus, nie musi podporządkować się jakiemuś autorytetowi, ma prawo sam o sobie we wszystkim stanowić. A każdy z nas przecież, nawet młodzi ludzie dzisiaj, wspomina jakiegoś swojego mistrza, znaczącą osobę, która istotnie i pozytywnie wpłynęła na jego życie.
To, co lewica proponuje, to nie jest wolność, tylko swawola.
No właśnie. Fundament chrześcijańskiej cywilizacji jest konsekwentnie kwestionowany i niszczony w wielu szkołach. Przypomnijmy, że w marszu przez instytucje, idei skrajnego komunisty Gramsciego, szkoła jest komórką podstawową. Próbują kształtować jednocześnie uczniów i nauczycieli – z usuwaniem rodziców jako osób, które mają konstytucyjne prawo decydować o dziecku, szczególnie o jego wychowaniu.
To jak to jest, posyłam dziecko do szkoły i nie wiem, co mu tam kładą do głowy? Trudno w to uwierzyć…
W procesie tym najważniejsze i najprostsze jest wejść do szkoły i powiedzieć uczniowi: rób, co chcesz. Ubieraj się, maluj, tatuuj, farbuj włosy itd. wedle swoich upodobań, bo jesteś wolny, a uczyć się nie musisz.
Nie chcę tego komentować, bobym musiał użyć brzydkich słów.
Ja mam to na co dzień. Druga kwestia, dzięki której uczniowie mają być tym marksistowsko-leninowskim „nowym człowiekiem”, to seksualizacja. Jeżeli wcześnie przekierujemy uwagę młodego człowieka na jego seksualność, która ma być nieustanną przyjemnością, i jeszcze dodamy mu odpowiednie „zabawki”, to mamy gwarancję, że on już na pewno nie będzie się uczył, nie będzie rozwijał siebie, nie będzie patrzył na drugiego człowieka pod kątem jego wiedzy, charakteru, tylko jak na obiekt seksu. Standardy WHO wręcz zachęcają do prowadzenia różnych eksperymentów, zanim ktoś zdecyduje, czy bardziej odpowiada mu dziewczynka, czy chłopczyk, a może lepiej grupowo. W niemieckiej szkole dzieci otrzymują np. do rozwiązywania zadania sporządzenia kosztorysu funkcjonowania domu publicznego z uwzględnieniem różnych preferencji seksualnych klientów.
Zadania szkolne z domem publicznym w Niemczech są o tyle „zrozumiałe”, że ten kraj posiada najbardziej liberalne prawo na świecie dotyczące prostytucji, którą uprawia tam ponad 400 tys. kobiet. Z ich „usług” korzysta ok. milion mężczyzn dziennie. To oficjalne dane. Przepisy unijne zresztą zalecają ujmowanie prostytucji w oficjalnych budżetach państw.
A ostatnio na Uniwersytecie Jagiellońskim studenci nie dopuścili do wystąpienia wykładowczyni, która uważa, że prostytucja niszczy kobiety – bo przecież to jest zawód jak każdy inny.
W dodatku, jak mówią, najstarszy na świecie.
Na tymże Uniwersytecie Jagiellońskim miały miejsce niedawno specjalne warsztaty popularyzujące poliamorię, tzw. wielomiłość – przekonujące, że praktykowanie związków seksualnych z wieloma partnerami nie jest niczym złym. Gdy zatem my, chrześcijanie, mówimy, że trwały związek kobiety i mężczyzny jest czymś dobrym i nie akceptujemy związków pobocznych, to oni uważają, że z nami jest coś nie w porządku.
To nie jest nic nowego, Engels na ten temat napisał całą rozprawę Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa, w której „udowadnia”, że normalne małżeństwo zaszkodziło człowiekowi oraz że między mężem i żoną zawsze toczy się walka… klas. W związku z tym uznał, że odejście od pierwotnych zwyczajów plemiennych było wielkim błędem człowieka. A przecież o pierwotnych, plemiennych zwyczajach nie miał bladego pojęcia. Zostały zbadane dopiero później przez Malinowskiego, Unwina i innych antropologów.
Pomysł ten został rozwinięty w sowieckim systemie przez Aleksandrę Kołłontaj, która również głosiła zmierzch rodziny i twierdziła, że „[nowa] kobieta nie zaprzecza swojej ‘żeńskiej naturze’, nie odwraca się od życia i nie odrzuca ziemskich przyjemności, którymi rzeczywistość z uśmiechem obdarza każdego, kto ich pożąda”. Przekuła to na praktykę, w konsekwencji której kobiety prowadząc życie z wieloma partnerami, masowo chorowały na choroby weneryczne, nie miał kto opiekować się dziećmi. Rozsypały się rodziny a wraz z nimi cała struktura społeczna i trzeba było znowu wziąć wszystko w ryzy, bo nie tylko społeczeństwo, ale gospodarka stawała się niewydolna.
To prawda, pod koniec roku 1930 Stalin wydał specjalny dekret zakazujący rozwodów i aborcji, bo sowieckie społeczeństwo zaczęło się biologicznie sypać.
Jak to jest, że ci, którzy dziś chcą takie radykalne zmiany wprowadzić w społeczeństwie polskim, nie patrzą w ogóle na to, co już było, i nie uczą się na tej podstawie? Neomarksiści są kompletnie niezapoznani z następstwami, skutkami ideologii marksistowskiej.
Ideologia komunizmu i innych utopii bazuje na tym, że ofiar po drodze się nie liczy. Ważny jest tylko cel – wieczna szczęśliwość, społeczeństwo bezklasowe itd. Wszystkim tym, którzy z poglądami neomarksistów się nie zgadzają, ustawia się szafoty psychologiczne. Nie ma dyskusji, jest skazanie na taki szafot.
W obecnej oświacie wszystkie drogi są dobre, które prowadzą „ciemnogrodzkie” społeczeństwo polskie do tego, żeby zmienić je wreszcie wedle lewicowego modelu na społeczeństwo kolorowe, tęczowe. To jest ten sam pomysł na zbudowanie „nowego człowieka”, jaki proponowano w komunizmie, tyle że skala tego, co dzieje się dzisiaj, jest według mnie dużo groźniejsza niż dawniej.
Lewicowcy mają dziś bowiem doskonalsze narzędzia do indoktrynacji.
A do tego dzieci są już dzisiaj niewolnikami internetu, smartfonów i innych technologii. Dzieci dzisiaj już nawet śpią ze smartfonami, tak są od nich uzależnione. Słusznie zauważył prof. Zybertowicz, że nie wiadomo, dlaczego dorośli nie zachowali czujności w zetknięciu ich dzieci czy wnuków z tym niebezpieczeństwem. Uczą je choćby przechodzenia przez ulicę, nakazując: popatrz w lewo, popatrz w prawo, a zupełnie zlekceważyli niebezpieczne treści płynące z internetu, nie stosują żadnych blokad zabezpieczających np. przed brutalnymi scenami. Nie przekazali dzieciom, że jest to tylko narzędzie, które ma im służyć, że to nie jest kumpel ani przyjaciel, i nie ma zastępować im brata, siostry, mamy czy taty.
Nie uczy się dzieci posługiwać się smartfonem, tak jak wcześniej uczono je posługiwać się książką.
Smartfon, a w nim internet, to są rzeczy użytkowe, które mają dziecku pomagać, a nie układać mu życie. Tymczasem rodzice, choć nie wszyscy oczywiście, dają swoim dzieciom do ręki taką „zabawkę”, ale w żaden sposób nie przekazują instrukcji obsługi. Cieszą się, że mają święty spokój; dzieci trudno potem oderwać od internetu. Tymczasem internet natychmiast namierza to dziecko i podpowiada mu treści, które ono bez żadnej kontroli pochłania. Przy grach komputerowych natychmiast pojawiają się linki, które smartfon każe mu otwierać, a pod którymi są np. filmy pornograficzne. Dziennikarki z programu telewizyjnego „Alarm!” podały się za nauczycielki i dostały się do stowarzyszeń środowiska LGBT, tych, które wchodzą do szkół. Z ukrytej kamery został nagrany wyraźny przekaz, bardzo młodych zresztą, seksedukatorek, skierowany do nich, żeby pamiętały, iż nie trzeba informować rodziców o treściach, którymi karmią dzieci. Przekonywały, że filmy pornograficzne to nic złego, że bardzo dobrze działają na wyobraźnię, a dzieci, obejrzawszy je, będą bardzo dobrze się rozwijać.
Nic złego, oprócz tego, że następuje kompletna degradacja i degeneracja człowieka, a zwłaszcza kobiety…
Mówimy tu o celowym, cynicznym, fałszywym przekazie, który ma posłużyć ukształtowaniu młodego człowieka bez moralności. Przekaz ten jest oparty na kłamstwie, na nienaukowych podstawach, choć dla zmylenia nazywa się je naukowymi.
Podpierany jest ten przekaz nierzadko profesorskimi tytułami.
Temu służy też przecież wprowadzenie na uniwersytetach studiów gender i to pomimo iż dochodzi już do demaskacji. Jeden z głównych teoretyków gender, Christopher Dummitt, wyznał niedawno, że wszystko, co głosił, wyssał z palca. W normalnej sytuacji oznaczałoby to w wielu krajach na świecie obalenie i upadek tych teorii, a tu nic. Dalej trwa walka w celu zniszczenia chrześcijaństwa i łacińskiej cywilizacji. Żadna prawda, żadna nauka wyznawcom gender nie jest potrzebna i nie jest w stanie wpłynąć na zmianę głoszonych tez.
Wspomniałaś, że rodzice uczą dzieci, jak przejść przez ulicę, ale nie szkolą ich, jak przejść przez życie. Na pewno nie wszyscy, ale wielu. Ale oni sami przeszli już tę drogę, która wskazał Gramsci. Sami nie mają już w sobie treści wychowawczych obecnych jeszcze w pokoleniach lat powojennych, nie mają tamtego zasobu wiedzy ogólnej, który przekazywany był młodzieży dawniej.
Nie udało się całkowicie wybić inteligencji podczas II wojny światowej, przeżyła pewna grupa naukowców, nauczycieli, którzy byli bardzo dobrze wykształceni w II Rzeczypospolitej, prezentowali uczciwość, rzetelność. Nawet za moich szkolnych czasów, które przypadły na lata komuny, nauczyciele potrafili dać nam, uczniom, do zrozumienia, kiedy oficjalny przekaz w podręcznikach był kłamliwy. Poza tym prawdziwą historię poznawaliśmy w domach; mnie uczył jej mój tata, były akowiec. W efekcie, gdy zdawałam egzamin maturalny z historii, zapytana o genezę II wojny światowej, w odpowiedzi m.in. mówiłam o pakcie Ribbentrop – Mołotow. Wywołało to szok, zostałam wyrzucona z sali, nie wiedziano, co ze mną zrobić. Nauczycielka, która mnie przepytywała, miała męża w KC PZPR i mogła mnie oblać. Ale poszła po rozum do głowy i uznała, że lepiej kogoś takiego przepuścić, nie robić aferę.

 

 

Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić  tutaj.


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 10/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum