Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Przebywanie w obozie wroga oznacza, że jest się jeńcem

Na naszych oczach demokracja bez wartości zamienia się w mściwą dyktaturę

Aktualności

15.04.2024 11:04

 Światli politycy walczą z producentkami CO2. Rys. Ewa Barańska-Jamrozik

 

 

Światli politycy walczą z producentkami CO2. Rys. Ewa Barańska-Jamrozik

 

  

Leszek Sosnowski

 

Dostojny Publiusz Klodiusz Pulcher jechał ze swoimi ludźmi, rozbawiony i rozgadany, przez Via Appia w stronę rodzinnej posiadłości pod Rzymem. Był rok 52 przed Chr. – rok niespokojny, nie pierwszy taki w Wiecznym Mieście, bowiem coś w rodzaju wojny domowej trwało tu od lat. W nocy strach było wyjść na ulicę nawet w towarzystwie silnego niewolnika. Zwykły bandytyzm i pospolite rozboje korespondowały z sytuacją polityczną, bardzo napiętą, która niebawem miała się rozstrzygnąć w bezpośredniej walce między Cezarem a Pompejuszem. Klodiusz, niedawny trybun plebejski, natknął się nagle za zakrętem na zmierzający do Rzymu orszak Tytusa Anniusza Milona, człowieka o znacznej pozycji, ubiegającego się wówczas o najwyższą godność – konsula. Ten pierwszy był bliskim sojusznikiem Cezara, ten drugi – Pompejusza. Nie obeszło się więc bez słownych zaczepek i nie wiedzieć kiedy wywiązała się walka między ludźmi obydwu dostojników, którzy też dobyli mieczy. W wyniku bijatyki Klodiusz zginął.

Co innego się kłócić, nawet pobić, a co innego kogoś zabić. Milona oskarżono o morderstwo. O obronę poproszono najsłynniejszego mówcę starożytności, ale też filozofa i dowódcę wojskowego – Cycerona. Sprawa była bardzo trudna, bowiem faktu zabójstwa nie dało się podważyć. Cyceron użył wówczas argumentu inter arma silent leges – w czasie wojny prawa milczą. Była to argumentacja o tyle nietypowa, że w Rzymie nie toczyła się formalnie żadna wojna – poza polityczną. Ale niebezpieczne bandy rzezimieszków grasowały nocami po mieście, często właśnie napuszczane na ofiary przez przeciwników politycznych, toteż mówca przekonywał, że ostra walka polityczna, z wykorzystywaniem ulicznych burd w sporach senatorskich i z lekceważeniem prawa, ma wszelkie cechy wojny.

 

1.

W Polsce ma miejsce niezwykle niebezpieczny eksperyment. Kraj nasz staje się polem doświadczalnym dla unijnej eurokracji – czyli głównie dla niemieckich dążeń imperialnych – jak łamać konstytucje, prawa poszczególnych państw, ale i prawo międzynarodowe, np. traktaty lizbońskie. Na naszym narodzie odbywają się ćwiczenia, jak i czy zdzierżymy rządy dyktatorskie oraz bezbożne. Widać solidnie opracowaną taktykę wraz z przygotowaniem motywacyjnym nowej władzy do brutalności i nieprzejmowania się przepisami prawa. Koncepcja, że cel uświęca środki, jest obecnie realizowana par excellence i na dodatek z zaskoczenia.

Jeśli zniosą to Polacy, naród tak przywiązany do wolności, tradycji, do swoich wielkich autorytetów, jak św. Jan Paweł II, to co dopiero inne narody – z tymi pójdzie łatwiej. Bowiem innych czeka to samo.

Jedną z głównych metod osiągania celów bez oglądania się na prawo, w tym na konstytucję, jest pozorowanie demokracji przez podniesienie do rangi ideału sprawiedliwości – politycznej koalicyjności. Niestety sporo osób, w tym polityków prawicy, nabiera się na to, nie tylko w Polsce. Rozumują bowiem jeszcze wedle starych kategorii, kiedy koalicja oznaczała po prostu sojusz między państwami, a więc ich wzajemne wzmocnienie się. Czym innym jednak jest koalicja dzisiaj, koalicja rządowa. Zawiązywana jest tylko w jednym celu: zdobycia władzy przez tych, którzy w wyborach nie mogą osiągnąć większości. Nie ma mowy o wzmocnieniu potencjału poszczególnych koalicjantów; z upływem czasu zawsze dzieje się odwrotnie – taki sojusz rządowy się rozpada. Nieraz z wielkim hukiem.

We współczesnej koalicji nie chodzi o realizację wspólnego celu, bowiem większy partner koalicyjny musi również realizować cele mniejszego, nawet zupełnie małego, jeśli nie chce stracić władzy. Koalicyjność w ogóle nie oznacza już współpracy. Zamienia się ona w permanentny szantaż małego wobec większego. A ten, który miał głosów najwięcej i nie tworzył żadnej koalicji, więc nie wygrał – staje się bezradny, staje się praktycznie nikim. Tym nikim staje się de facto nie tyle dana partia, co olbrzymia część narodu, jego większość, którą ta partia reprezentuje. Mamy de facto do czynienia z antytezą demokracji.

Mówi się, czemu nie dogadać się z tym lub z tamtym. Ano temu, że teraz już wszyscy mali nauczyli się szantażować i na to liczą, wchodząc do koalicji.

W koalicji rządowej bierze się na partnera kogoś, z kim można nie zgadzać się nawet w połowie, liczy się tylko to, by zdobyć władzę. Przed wyborami pozoruje się zgodność partnerów, zręcznie omijając w debacie publicznej punkty rozbieżne. Zostało to nazwane zdolnością koalicyjną. Nie ma ucierania poglądów i wspólnego stanowiska, nie ma prawdziwej współpracy, każdy z partnerów domaga się swojego – koniec, kropka.

 

Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić  tutaj.

→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 10/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum