Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Prawica jako zaraza

Lewica z natury rzeczy nigdy nie będzie prawo-rządna

Aktualności

29.07.2024 12:12

Leszek Sosnowski

 

Władysław Barwicki (1865–1933), „Zmartwychwstanie Polski”. Fot. MNwL Władysław Barwicki (1865–1933), „Zmartwychwstanie Polski”. Fot. MNwL W roku 107 cesarz Marek Ulpiusz Trajan (53–117) zasiadł na widowni, wraz z ludem rzymskim, we wspaniałym, niedawno wybudowanym amfiteatrze, by obserwować wielkie igrzyska zorganizowane dla uczczenia zwycięstwa nad Dakami. Zrezygnował z zasiadania na tronie w ekskluzywnej loży przeznaczonej dla władcy; ten zaszczyt pozostawiał swojej świcie. Sam wolał bezpośrednie towarzystwo zwykłych obywateli. Widowisko, a raczej cały ich szereg, nie miało sobie równych. Igrzyska trwały ni mniej, ni więcej, tylko 123 dni! Podobno zginęło wówczas na arenie 11 tys. różnych zwierząt i parę tysięcy gladiatorów…

Tak bawił się lud rzymski, o którym cesarz mówił: „Można go utrzymać w spokoju tylko rozdawnictwem zboża i igrzyskami”. Trajan był dobrym władcą, przyczynił się do wielkiego rozkwitu starożytnego Rzymu (złoty wiek miasta i państwa), zorganizował nawet system opiekuńczo-wychowawczy dla sierot. Mawiał, że „chce być takim cesarzem dla obywateli, jakiego chciałby mieć cesarza będąc obywatelem”. Nie dostrzegał jednak w zwykłym człowieku innych potrzeb poza zaspokojeniem głodu i chęcią prymitywnej rozrywki.

1.

Demokracja staje się w świecie, ale przede wszystkim w Europie, jedną wielką lipą, parodią samej siebie. Staje się wspomnieniem po szczytnych ideach dopuszczenia do głosu i władzy ludu, czyli z greki – demosu. Dzieje się tak za sprawą lewicy – tej politycznej oraz światopoglądowej – a lepiej użyć bardziej pejoratywnego określenia: za sprawą lewactwa. Przybiera ono od lat przeróżne formy, bo to już nie tylko komuniści, ale przeróżnej maści socjaliści, zieloni, tęczowi, wolnościowo-liberalni, postępowi, modernistyczni itp. Niezależnie od tego, jakie szaty przywdzieją, mają pewne zasadnicze cechy wspólne, nieodzowne, by zostać lewakiem. Numer jeden to odrzucenie Boga i w ogóle koncepcji chrześcijańskiego życia. „Odrzucenie” to zresztą mało powiedziane, bo nie chodzi tylko o ich poglądy, ale o poglądy wszystkich ludzi na świecie: winny one być u każdego oparte na ateizmie. Obowiązkowo. W tym lewacy są jednomyślni. To jest ich cel najważniejszy: dechrystianizacja.

W walce z wyznawcami Chrystusa są gotowi iść na sojusze z każdym, także z żydami lub islamistami, wychodzą bowiem z naiwnego założenia, że po pokonaniu Krzyża z tamtymi wyznawcami Boga dadzą sobie radę bez problemu. Niewątpliwie Kościół katolicki jest wrogiem zasadniczym dla lewaków; stąd próbują także rozsadzać go od środka, notując ostatnio pewne sukcesy. Wykorzystują jednak nastroje antychrześcijańskie w każdym środowisku.

Jan Bogumił Plersch, „Kościuszko upadający z koniem w bitwie pod Maciejowicami”. Fot. Google Arts Jan Bogumił Plersch, „Kościuszko upadający z koniem w bitwie pod Maciejowicami”. Fot. Google Arts  Wspólnym celem numer dwa wszystkich opcji lewicowych jest wynarodowienie. Nie ma bowiem narodu, którego dłuższe lub krótsze dzieje nie byłyby związane z religią, tym „opium dla ludu”, jak obwieścił guru bezbożności Karol Marks. Dlatego lepiej narody zlikwidować i stworzyć na świecie jedną czerwoną masę – lud światowy. Ważnym krokiem na tej drodze jest zadekretowanie, ustanowienie narodu europejskiego. To nie szkodzi, że nic takiego nie istniało i nie istnieje. Skoro marksiści i neomarksiści ustanawiają naród europejski, to znaczy, że on jest i być musi.

W obu przypadkach, dechrystianizacji oraz wynaradawiania, środkiem do celu ma być unicestwienie konserwatystów – są zakałą tego świata. A pamiętajmy, że wg utopistów, nie tylko czerwonych, cel uświęca środki – świadczą o tym miliony trupów, z których układana jest od czasów rewolucji francuskiej droga do wiecznej szczęśliwości bez Boga, bez sprawdzonych zasad moralnych, ale za to z człowiekiem bez reszty podporządkowanym ideologii – ta jest święta. Religia nie. Dlaczego religia nie? Bo ona pozostawia najwyższą władzę Bogu, a nie aktywowi ideologicznemu.

Lewacy eliminują zatem Boga jako konkurenta do władzy nad człowiekiem i nad narodami. Stawiają się na Jego miejscu, nazywając to postępem. W rzeczywistości nie jest to nic innego jak cofnięcie się do pogaństwa, i to najbardziej prymitywnego. Dochodzi do tego, że owi postępowi ludzie wierzą w siłę drzew lub kamieni, z których usiłują czerpać jakąś moc. Czyste pogaństwo. U nas takich na razie mniej, ale w Niemczech spotyka się ich na każdym kroku, także w niezliczonej ilości filmów oraz artykułów prasowych.

Cel numer trzy lewactwa to media lub propaganda, jak kto woli. Połączone są ze stosowną edukacją, stuprocentowo ukierunkowaną na bezbożność. Ktoś może się zdziwi, że uznaję edukację za tak ważną dla lewactwa, skoro masowo ograniczają nauczanie w szkołach, skracają programy, usuwają lektury. To jest jak najbardziej świadome działanie: zostawiają tym sposobem młodym ludziom po kilka godzin dziennie na korzystanie z mediów społecznościowych. A to jest właśnie – wbrew pozorom! – edukacja. Wielogodzinna dodatkowa edukacja każdego dnia, łącznie z sobotą i niedzielą. Trudno zresztą powiedzieć, czy dodatkowa, czy zasadnicza, a szkoła jest tylko uzupełnieniem.

W naszych czasach w głowach nie tylko młodych ludzi dominuje wiedza nazwana przez socjologów – zapośredniczoną, a więc zdobyta za pośrednictwem mediów. Nie w szkole, nie z podręczników, nie z dzieł literackich, geograficznych lub historycznych, nie od autorytetów, ale z ekraniku smartfona, który atakuje wszystkich jego posiadaczy – a jest ich już ok. 4,3 miliarda na całym ziemskim globie – 24 godziny na dobę. I który niczym narkotyk uzależnił od siebie Bóg jeden wie ile milionów ludzi, głównie młodych, choć nie tylko. Tym, którzy ze smartfona korzystają mniej – sporo jeszcze takich – mózgi obrabiają telewizje, gazety, radia.

Już od czasów francuskich encyklopedystów, a więc od końca XVIII w., bezbożnicy postawili na masowy przekaz – najpierw drukowany, potem doszedł radiowy i filmowy (Lenin: „Kino to najważniejsza ze sztuk!”), po dzisiejszy, cyfrowy. Likwidacja analfabetyzmu stworzyła szansę łatwego i szybkiego docierania do ludu. Zrozumiała to natychmiast walcząca z Kościołem masoneria, wyczuli swoją szansę socjaliści, a potem ich kolejna forma, komuniści. Prawica tego nie rozumiała, wierząc w siłę samej prawdy, lekceważąc – na swoje i nasze nieszczęście – sposoby i narzędzia jej głoszenia.

Walka gladiatorów z dzikimi zwierzętami w Koloseum; tego typu nie tylko prymitywna, ale i okrutna rozrywka zaspokajała potrzeby rzymskiej gawiedzi, jednak cesarze (nawet tak nieprzeciętni jak Trajan) nie zauważali, że zaspokojenie głodu i niewyszukana rozrywka to nie wszystko. Rekonstrukcja Koloseum z 1910 r. Artysta nieznany. Fot. Wikimedia Walka gladiatorów z dzikimi zwierzętami w Koloseum; tego typu nie tylko prymitywna, ale i okrutna rozrywka zaspokajała potrzeby rzymskiej gawiedzi, jednak cesarze (nawet tak nieprzeciętni jak Trajan) nie zauważali, że zaspokojenie głodu i niewyszukana rozrywka to nie wszystko. Rekonstrukcja Koloseum z 1910 r. Artysta nieznany. Fot. Wikimedia  Teraz zaś można nawet powrócić do analfabetyzmu, bo przekaz obrazkowy, ekranikowy, znakomicie zastępuje uczone teksty. Że ogłupia? Ależ o to chodzi! Wszystko rzecz jasna w imię postępu, którego szatańskim wyrazem jest smartfon lub inne podobne do niego narzędzia. Narzędzia szybkiej komunikacji, oczywiście, ale także niebywale masowego ogłupiania.

Dziś głównie z wszystkich tych publikatorów, realizowanych przez starannie dobranych pod względem światopoglądowym osobników, ludzie na całym świecie czerpią wiedzę, a raczej jakąś quasi-wiedzę, przekonani o prawdziwości tego, co im się serwuje. Sposoby na sprawianie wrażenia prawdziwości są starannie rozpracowane przez doświadczonych fachowców z dziedziny języka i formy poszczególnych form przekazu. Media te są, poza nielicznymi wyjątkami, takie jak należy: totalnie lewackie.

W tej sytuacji aż dziw bierze, że w jakichś poważniejszych wyborach może jeszcze wygrywać prawica. Że może w ogóle zaistnieć. Jednakże bez zmiany świata mediów los prawicy jest przesądzony. Kto nie wierzy, niech spróbuje spojrzeć swoimi oczami, niezależnie, na swoiste pole doświadczalne przerabiania demokracji na narzędzie powolne lewactwu, jakim stał się Parlament Europejski.

***

Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić  tutaj.

→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 10/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum