Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Wydumane algorytmy, bezsensowny system punktowy, fatalna „konstytucja dla nauki”.

Aktualności

26.05.2021 11:24

Ludzie w wiejskiej bibliotece. Nawet w słusznie minionym PRL-u czytanie książek było zjawiskiem powszechnym, a co więcej klasyka polskiej literatury była znana także osobom bez wyższego wykształcenia. Dziś zdarza się, że studenci kierunków humanistycznych mają z tym poważny problem. Fot. Wacław Klag

 

 

 

Ludzie w wiejskiej bibliotece. Nawet w słusznie minionym PRL-u czytanie książek było zjawiskiem powszechnym, a co więcej klasyka polskiej literatury była znana także osobom bez wyższego wykształcenia. Dziś zdarza się, że studenci kierunków humanistycznych mają z tym poważny problem. Fot. Wacław Klag

 

 

Polskie uczelnie w oczekiwaniu na zmiany

Prof. Wojciech Polak

 

 

Kilka lat temu na konferencji naukowej wygłosiłem (jako organizator imprezy) krótkie przemówienie do naukowców zebranych podczas wieczornej kolacji. Stwierdziłem na wstępie, że przy dzisiejszych środkach technicznych moglibyśmy nie spotykać się w jednym miejscu. Wystarczyłoby rozesłać referaty pocztą elektroniczną do wszystkich uczestników, a potem przeprowadzić dyskusję metodą konferencji internetowej. Byłoby szybciej, prościej, a przede wszystkim dużo, dużo taniej. W dalszym ciągu wystąpienia podkreśliłem jednak, że pomimo tego spotykamy się na żywo. Dlaczego? – bo w nauce bardzo ważne są bezpośrednie spotkania, swobodne, luźne rozmowy, przyjazne kontakty międzyludzkie. To dzięki nim najłatwiej dochodzi do wymiany myśli, znajdowania tropów poszukiwań, informacji o źródłach i literaturze itp.
Dzisiaj, z powodu epidemii, zdecydowana większość konferencji naukowych odbywa się, niestety, metodą zdalną. Wpływa to z pewnością negatywnie na ich jakość oraz wartość dla samej nauki. Niewątpliwie jednak rozmaite wynalazki techniczne znacznie przyspieszają rozwój badań. Dotyczy to nie tylko nauk technicznych, fizyki, chemii, astronomii, medycyny czy biologii. Trudno prowadzić obecnie jakiekolwiek badania w zakresie nauk humanistycznych lub społecznych np. bez komputerów, internetu czy elektronicznych baz danych. Nowoczesność w nauce powinna jednak łączyć się z poszanowaniem pewnych tradycyjnych norm i instytucji, które towarzyszyły badaczom przez wieki. Na całym świecie, także w Polsce, naukę uprawia się przede wszystkim na wyższych uczelniach.
Humboldtowski model
Formalnie rzecz biorąc, funkcjonuje w naszym kraju model nauczania wprowadzony przez Wilhelma von Humboldta na otwartym w 1810 r. uniwersytecie berlińskim i rozpowszechniony w wielu krajach świata (dzisiaj – z rozmaitymi modyfikacjami). Są też inne modele, ale ten uchodził zawsze za najbardziej klasyczny, przemyślany, przynoszący znaczący postęp badawczy we wszystkich dziedzinach, połączony z mądrą refleksją filozoficzną. Dotyczy on przede wszystkim uniwersytetów, ale w mniejszym stopniu także innych wyższych uczelni. Wartościami nadrzędnymi są w tym modelu wolność nauki i nauczania, autonomia wyższych uczelni, powiązanie badań naukowych z dydaktyką i finansowanie uczelni ze środków publicznych. Uczelnia powinna być samorządna i niezależna od wpływów politycznych i gospodarczych. Jej działalność ma koncentrować się na badaniach naukowych i nauczaniu. Niezależność wyższej uczelni powoduje też, że nie powinna być ona wyłącznie realizatorem postulatów przemysłu, rolnictwa, rynku pracy itd. Badania, pozornie uznawane za nieprzynoszące żadnych bezpośrednich korzyści, ale przybliżające nas do prawdy, należy prowadzić bez żadnych ograniczeń. Granicami autonomii uczelni winna być moralna odpowiedzialność za całe społeczeństwo. Wilhelm von Humboldt uważał, że wykładowcy i studenci są w zasadzie sobie równi, gdyż obie grupy powinny prowadzić dociekania naukowe. Owe dociekania pełne są nierozwiązanych problemów, stanowiących zadanie zarówno dla naukowca, jak i studenta. Z drugiej zaś strony, podkreślał on znaczenie relacji mistrz-uczeń, chociaż uważał, że mistrz powinien być przede wszystkim przewodnikiem i opiekunem studenta poszukującego prawdy. Wilhelm von Humboldt twierdził, że głównym celem studiów uniwersyteckich nie jest zdobycie zawodu, ale rozwój twórczego, krytycznego myślenia, osiągnięcie umiejętności poznawania świata i prowadzenia badań.
Niektóre poglądy Wilhelma von Humboldta mogą wydawać się trochę sprzeczne z dzisiejszym duchem pośpiechu, natychmiastowej skuteczności i płytkiego racjonalizmu. Tym bardziej warto się nad tymi wskazaniami zastanowić. Tak scharakteryzował je germanista i filozof Karol Sauerland: „Na uniwersytecie student właściwie nie potrzebuje wykładów; ich wybór z oferowanych możliwości jest raczej rzeczą przypadkową. Sprawą najważniejszą jest, by przed wejściem w samodzielne życie miał możliwość spędzenia kilku lat w miejscu, gdzie przebywa wielu nauczycieli i studentów, z którymi mógłby snuć naukowe refleksje. Humboldt używa słowa nachdenken, które można tłumaczyć wprost jako ‘reflektować’, ale zatraca się przy tym element zadumy. Na uczelni należy też uczyć się umiejętności pogrążenia się w myślach. Humboldt był absolutnym przeciwnikiem pośpiechu, zatracania się w szybkim zdobywaniu wiedzy, braku czasu na porównanie wyników lub na zdanie sobie sprawy, jak poszczególne elementy mają się do siebie. W tym celu student musi mieć możliwość, tak jak uczony, izolowania się od otoczenia, bycia samotnym i wolnym zarazem, bo bez samotności i wolności nie ma nauki, choć rozwiązania uzyskane w wyniku refleksji, w izolacji od otoczenia, należy potem przedyskutować z innymi, aby je sprawdzić, skonfrontować z innymi możliwościami ujęcia danych problemów.
Humboldt wymienia więc trzy elementy jako podstawę życia naukowego: samotność, wolność i współdziałanie bez wyraźnego celu i przymusu. Nauka ma po prostu swój własny rytm, każdy zaś, kto ją uprawia, ma inne zdolności, a tych nie można rozwijać pod dyktando; zarazem każdy potrzebuje uzupełnienia przez innych, a zatem współbycie, współistnienie wielu indywidualności służy i nauce, i pojedynczym osobom” (K. Sauerland, Idea uniwersytetu – aktualność tradycji Humboldta, „Nauka i Szkolnictwo Wyższe”, 2006, 2/28).
Polskie uczelnie w PRL i w dniu dzisiejszym
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. polskie wyższe uczelnie formalnie nawiązywały do zasad wprowadzonych przez Wilhelma von Humboldta. Zarządzane były z zachowaniem daleko posuniętej autonomii, realizowano w nich zasadę łączenia działalności naukowej i dydaktycznej, a ich absolwenci nabywali umiejętności badawcze i rozległą wiedzę o świecie. Po II wojnie światowej komuniści powoli zlikwidowali autonomię polskich wyższych uczelni. Rozpoczęła się dyktatura sekretarzy PZPR i wszechmocnej bezpieki. Studentom narzucono przedmioty związane ze zbrodniczą ideologią komunistyczną. Proces zamiany uniwersytetów w szkoły zawodowe przyśpieszył po 1968 r., gdy Gomułka, a później Gierek uznali, że studenci nie powinni mieć zbyt wiele wolnego czasu, bo wtedy wykorzystują go do knowań antysystemowych. Skrócono więc studia do czterech lat, a liczbę zajęć podwyższono nawet do 50 godzin tygodniowo. Studia humanistyczne zamieniły się w niekończące się ciągi ćwiczeń, konwersatoriów i lektoratów. Na pracę własną, czytanie, rozmyślanie i dyskutowanie brakowało czasu. Sytuacja poprawiła się po 1980 r., gdy studenci, zorganizowani w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, wymusili poprzez strajki i protesty przywrócenie autonomii wyższych uczelni i likwidację przedmiotów ideologicznych. Wprawdzie po wprowadzeniu stanu wojennego swoboda na polskich uczelniach została znowu ograniczona, ale pewnych rozsądnych reform nie można już było cofnąć.
Po 1989 r. autonomia polskich wyższych uczelni została przywrócona. Nie oznaczało to jednak całkowitego powrotu do klasycznych humboldtowskich zasad akademickich. Pozostawiono silne „uzawodowienie” studiów uniwersyteckich i potężne, nadmierne obłożenie studentów zajęciami dydaktycznymi. To ostatnie trwa do dnia dzisiejszego. Ustawa o szkolnictwie wyższym z 2005 r., a zwłaszcza owa fatalna „konstytucja dla nauki” z 2018 r., znacznie jednak ograniczyły autonomię wewnętrzną uczelni. Wprowadzono prawie absolutną dyktaturę rektorów, ograniczono znaczenie ciał kolegialnych. Zlikwidowano rady wydziałów, które – podkreślmy – były dotąd głównym narzędziem, dzięki któremu wszyscy profesorowie mieli wpływ na funkcjonowanie swojej Almae Matris. Ograniczono znaczenie senatów uczelni na rzecz ciał kolegialnych powoływanych w praktyce przez rektorów. Szkoły wyższe zaczęły przypominać korporacje finansowe. Rządzą nimi rektorzy i otaczające rektorów mianowane przez nich elity. Członkowie elit wspierają rektora, są świetnie opłacani, zaś pozostali profesorowie nie mają w zasadzie nic do powiedzenia. Wolność słowa została na uczelniach silnie ograniczona poprzez panoszącą się poprawność polityczną i postmodernistyczne ideologie (np. gender). Na uczelniach panuje strach. Przeciwstawienie się rządzącym elitom może kosztować utratę pracy, stanowiska, dodatków finansowych i godzin nadliczbowych. Zazwyczaj milczą nawet ci, którzy milczeć nie powinni, np. senatorowie uczelni. Podczas posiedzeń senatów uczelni rzadko zdarza się, aby w głosowaniu jawnym ktokolwiek głosował przeciwko projektom władz uczelni.
Punktoza
Dorobek naukowy naukowców rozliczany jest przy pomocy absurdalnego systemu punktowego. Uderza on zwłaszcza w dyscypliny humanistyczne i społeczne. Odnosi się wrażenie, że filozofia tzw. konstytucji dla nauki z 2018 r. opiera się na tym, że historia, socjologia, politologia i inne dyscypliny stojące na pograniczu nauki i kultury są właściwie mało użyteczne, a już na pewno nie przynoszą społeczeństwu korzyści materialnych. Przepisy ministerstwa wymagają od każdego naukowca, aby w czteroletnim okresie rozliczeniowym napisał dwa artykuły do czasopism wysoko punktowanych (od 20 punktów wzwyż). Zamieszczanie efektów pracy naukowej niemal tylko w czasopismach jest typowe dla nauk przyrodniczych i matematycznych. W naukach humanistycznych naukowcy często wolą publikować swoje ustalenia w książkach. Niestety, zgodnie z przepisami ministerstwa w ciągu czteroletniego okresu rozliczeniowego można de facto opublikować tylko dwie, bo tylko one dostaną punkty. Pozostałe punktowane nie będą, gdyż wykraczają poza tzw. slot (przydział) czteroletni. Reglamentowana ilość książek ustalana jest też na poziomie dyscypliny istniejącej na wyższej uczelni. Czy można wyobrazić sobie coś bardziej absurdalnego niż ograniczanie ilości książek pisanych przez naukowców?

 

Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić  tutaj.

 


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 10/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum