Również dębnicką szopkę, ponoć najpiękniejszą i najbardziej imponującą w całym Krakowie, w której pokłon Dzieciątku oddaje aż trzech papieży, wykonali tutejsi salezjańscy artyści – bracia Leszek i Robert Kruczkowie. Fot. Adam Bujak
W tutejszym kościele jest najpiękniejsza rzeźba
św. Jana Pawła II, a w szopce kolęduje aż trzech papieży
Jolanta Sosnowska
Dobiega końca Rok św. Jana Pawła II, który nie mógł być, niestety, tak świętowany i tak wspaniale obchodzony, jak to zamierzaliśmy, a przede wszystkim – jak na to zasługiwał Hetman Chrystusa, największy z rodu Polaków, w setną rocznicę urodzin. Nie można było odbyć żadnych większych jubileuszowych pielgrzymek śladami Karola Wojtyły ani po Polsce, ani chociażby po Rzymie, by odkryć, poznać lub ponownie odwiedzić miejsca związane z Papieżem, by w nich porozmyślać, pomodlić się i podziękować Panu Bogu za wszelkie dobro, które zawdzięczamy Ojcu Świętemu jako katolicy i jako Polacy. Zwłaszcza jako Polacy. Choćby zatem z tego względu zapraszam na tych kartach w przepełnioną wspomnieniami podróż po zbyt mało znanych krakowskich Dębnikach, które chronologicznie stały się po Wadowicach drugą małą ojczyzną Lolka. Warto wiedzieć, że na Dębnikach jest ponadto „gniazdo” Białego Kruka oraz dom rodzinny Adama Bujaka – fotografa abp. Karola Wojtyły – papieża Jana Pawła II.
Tyniecka 10
Po wzorowym zdaniu matury w wadowickim gimnazjum 18-letni Karol Wojtyła przyjechał tu latem 1938 r. wraz z ojcem, by jesienią rozpocząć studia polonistyczne na ówczesnym Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Uroczysta Msza św. na inaugurację roku akademickiego z udziałem Senatu wielce szacownej wówczas uczelni odbyła się 2 października w akademickim kościele św. Anny.
Ojciec i syn zamieszkali na tzw. Osiedlu Legionowym w domu należącym do brata Emilii Wojtyłowej, Roberta Kaczorowskiego – wujka Lolka, a szwagra Karola Wojtyły seniora. Niewielki dwupiętrowy, klockowaty budynek wzniesiony przez wuja Roberta stał przy ul. Tynieckiej 10, vis a vis wiślanej skarpy. Pięknie prezentowało się z niej wawelskie wzgórze z wieżami katedry, podobnie malownicze zakole Wisły. Ojciec z synem nie mieli jednak tak imponujących widoków z okien, bo zajmowali dość ciemne, dwupokojowe mieszkanie na niskim parterze, w tzw. przyziemiu. Znajomi Karola nazywali je później „katakumbami u Wojtyłów”. Było chłodne i trochę wilgotne, ale „Karol Wojtyła – początkujący święty”, jak o nim już na pierwszym roku polonistyki mówili nieco z przekąsem, a jednak proroczo, uniwersyteccy koledzy i koleżanki, nigdy na warunki mieszkaniowe nie narzekał.
Zapamiętali go z tamtego czasu jako chłopaka nadzwyczaj skromnie, wręcz biednie ubranego, towarzysko niewyrobionego, a przy tym bardzo zdolnego i inteligentnego, dosyć poważnego i wysportowanego. Chodził zwykle z pochyloną głową i skulonymi nieco ramionami. Niektórzy dostrzegli w nim już wtedy błysk przyszłego geniuszu. Na wykładach zawsze był bardzo skupiony, a do zajęć – świetnie przygotowany. Był niezwykle oczytany. Nigdy jednak nie chciał brylować, wywyższać się nad innych, popisywać się wiedzą, umiejętnościami. Zgłaszał się do trudnych zadań, gdy inni się do tego nie kwapili. Od początku brał udział w wieczorach literackich tudzież autorskich, podczas których recytował swoje wiersze, oraz w zebraniach sekcji literackiej Koła Polonistów UJ. Na zajęcia uniwersyteckie przychodził sam i sam je najczęściej opuszczał. Jak określiła jedna z koleżanek – żeńskiego towarzystwa „ani nie unikał, ani nie szukał”.
W lutym 1939 r. Karol Wojtyła, który już w Wadowicach był sodalisem, otrzymał legitymację Sodalicji Mariańskiej Akademików UJ. Należał w niej do dwóch sekcji – charytatywnej i eucharystycznej. W maju pojechał na studencką pielgrzymkę na Jasną Górę. Wiosną i latem pisał duży poemat „Renesansowy psałterz” (który miał być opublikowany pierwszy raz dopiero w 1998 r. w „Białym Kruku”). W czerwcu w ramach Krakowskiej Konfraterni Teatralnej, której współzałożycielem był uznany krytyk teatralny Tadeusz Kudliński (przy Konfraterni powstało Studio 39 o charakterze szkoły teatralnej, w której wykładał historię teatru), przygotował ze swymi słuchaczami przedstawienie „Kawalera księżycowego”, sztuki napisanej przez Mariana Niżyńskiego. W tej to komedii o Panu Twardowskim, wystawionej na pięknym uniwersyteckim dziedzińcu Collegium Nowodworskiego 7 czerwca, z okazji Dni Krakowa, Karol Wojtyła zagrał zodiakalnego Byka. Jak wspominała Danuta Michałowska, ubrany był w kostium boksera: „czarne spodenki, biała koszula, rękawice bokserskie, pod pachą wnosił wielką maskę Byka”. Sztukę tę grano przez 3 tygodnie; dwa przedstawienia odbyły się dodatkowo 14 i 15 sierpnia 1939 r. z okazji zjazdu Legionistów – dwa tygodnie przed napaścią Niemiec na Polskę…
Według Tadeusza Kwiatkowskiego, kolegi i rówieśnika Karola Wojtyły, przyszły papież oprócz czystego i dźwięcznego głosu „posiadał to, co aktorzy nazywają wnętrzem. Wypowiadane przez niego słowa niosły często znaczenia, których niełatwo się było dopatrzeć przy lekturze czy nawet w wykonaniu innych aktorów”. Również w dębnickim mieszkaniu przy Tynieckiej 10 odbywały się próby teatralne, na czas których zasłaniano okna. Będąc na polonistyce, Karol Wojtyła znalazł się w gronie wybitnych ludzi miłujących teatr, realizując stopniowo marzenia o wielkim aktorstwie. Spotykali się w różnych mieszkaniach na czytanie dzieł wspaniałej polskiej literatury. Nie zaprzestaną tego również po napaści Niemiec na Polskę, mimo iż taka kulturotwórcza, wzmacniająca narodowe morale działalność będzie przez okupanta zakazana i surowo karana.
Podczas kampanii wrześniowej Karol wraz z ojcem udał się z Krakowa na tułaczkę. Uciekając przed Niemcami na wschód, dotarli aż po San. Szczególnie dla Wojtyły seniora był to wysiłek ponad miarę. Po kilkunastu dniach obaj powrócili do Krakowa na wieść o napaści Sowietów na Polskę. Mimo wojny Karol rozpoczął w drugiej połowie września 1939 r. drugi rok studiów filologii polskiej w gronie swych koleżanek i kolegów. Jednak w związku z podstępnym aresztowaniem przez Niemców w listopadzie krakowskich profesorów (Sonderaktion Krakau) dalsza legalna nauka została udaremniona. Profesorów wywieziono do obozów. Pozostały tajne komplety, a także udział w niepodległościowej konspiracji. Najpierw młody Wojtyła przystał do tajnej organizacji Nowa Polska, a potem do Unii, która była jej kontynuatorką, gdzie został zaprzysiężony na członka. Z przysięgi tej zostanie zwolniony w październiku 1942 r., kiedy podejmie decyzję zostania księdzem i rozpocznie studia na tajnych kompletach Wydziału Teologicznego UJ.
Mieszkający na Dębnikach ojciec i syn – co tu dużo mówić – niedojadali. Z przydziałowego jedzenia w kamieniołomie przynosił Karol do domu najczęściej trochę grochu lub ziemniaków. Często z Wojtyłami dzieliła się obiadami pani Kydryńska, matka Juliusza, z którym Karol na studiach się zaprzyjaźnił. Przez rodzinę Kydryńskich, mieszkającą niedaleko Dębnik przy ul. Felicjanek 10, ojciec i syn zostali ugoszczeni na wieczerzy wigilijnej w 1940 r. Wojtyła senior już wtedy bardzo chorował.
Kiedy 18 lutego 1941 r. Lolek przyszedł do domu z koleżanką, Marią Kydryńską, żeby przygrzać tacie obiad przyniesiony od życzliwej pani Kydryńskiej, zastał ojca martwego, na krześle przy stole nad niedopitą szklanką herbaty. Miał wtedy z żalem powiedzieć, że nie było go przy śmierci żadnej z bliskich mu osób – matki, brata, a teraz ojca. Cztery dni później odbył się pogrzeb na Cmentarzu Rakowickim. W tym trudnym dla Lolka czasie Kydryńscy przygarnęli go do siebie, spędził u nich kilka miesięcy. Na Tyniecką powrócił latem lub jesienią, kiedy przeniósł się do Krakowa Mieczysław Kotlarczyk z żoną. Karol udzielił im wtedy schronienia w dawnym pokoju ojca. Na Tynieckiej przyszły na świat dwie córki Kotlarczyków.
6 sierpnia 1944 r. Karol Wojtyła, który wówczas już od dwóch lat był konspiracyjnym klerykiem, cudem uniknął w domu na Tynieckiej aresztowania przez gestapo. Niemcy urządzili wtedy w Krakowie łapankę na młodych mężczyzn w związku z trwającym Powstaniem Warszawskim. Stojąc znieruchomiały za drzwiami swego mieszkania, Karol słyszał, jak gestapowcy z hukiem przeszukują cały budynek. Do sutereny jednak nie weszli. Po tym wydarzeniu opuścił Tyniecką. Udało mu się bezpiecznie dotrzeć na Franciszkańską do pałacu arcybiskupiego, gdzie tym razem przygarnął go pod swój dach, wraz z innymi tajnymi klerykami, krakowski metropolita abp Adam Sapieha.
Niemal 60 lat później, w sierpniu 2002 r. po drodze z uroczystości w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, Jan Paweł II zatrzymał się przy domu na ul. Tynieckiej 10, który wtedy był bardzo podupadły. Patrzył nań ze łzami w oczach, przywołując być może we wspomnieniach liczne dramatyczne przeżycia z lat niemieckiej okupacji. Z tamtym okresem wiązały się również słowa wypowiedziane przez niego wcześniej w Łagiewnikach w odniesieniu do klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, z którym związana była Apostołka Bożego Miłosierdzia św. Siostra Faustyna i gdzie znajduje się obraz Jezusa Miłosiernego: „Przychodziłem tutaj zwłaszcza w czasie okupacji, gdy pracowałem w pobliskim Solvayu. Do dzisiaj pamiętam tę drogę, która prowadziła z Borku Fałęckiego na Dębniki, którą odbywałem codziennie, przychodząc na różne zmiany w pracy, przychodząc w drewnianych butach. Takie się wtedy nosiło. Jak można było sobie wyobrazić, że ten człowiek w drewniakach kiedyś będzie konsekrował bazylikę Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach”.
W domu na Tynieckiej 10 działa obecnie, od 2014 r., skromne muzeum – właściwie izba pamięci, powstała dzięki staraniom kard. Stanisława Dziwisza. Wnętrze dawnego mieszkania zostało staraniem Kurii Arcybiskupiej odnowione, urządzone meblami i sprzętami z epoki, na ścianach wiszą fotografie Wojtyłów. Nie jest tak ciemne jak dawniej. Można je zwiedzać po uprzednim zgłoszeniu telefonicznym. Niestety – ozdobiona papieskim herbem tablica stojąca przed budynkiem, której napis głosi: „W tym domu w latach 1938–1944 mieszkał student Karol Wojtyła, późniejszy kardynał, metropolita krakowski, Ojciec Święty Jan Paweł II”, już kilkakrotnie była dewastowana!
Salezjański kościół
Kościół parafialny na Dębnikach pw. św. Stanisława Kostki został wzniesiony u zbiegu ulic Pułaskiego i Konfederackiej w modernistycznym stylu bauhausu na krótko przed przybyciem Karola Wojtyły z Wadowic do Krakowa. Dlatego można przypuszczać, że 9 października 1938 r. był on świadkiem konsekracji kościoła (oddalonego od jego mieszkania o 3–4 minuty drogi) przez bp. Stanisława Rosponda. Pierwszą świątynią na Dębnikach była neorenesansowa kaplica św. Apostołów Piotra i Pawła z 1883 r., wybudowana wg projektu Józefa Pokutyńskiego nieopodal Rynku Dębnickiego na ul. Madalińskiego. Do dziś stoi na swoim miejscu (w latach 1990. została odnowiona i przebudowana). Udając się w kierunku Wawelu, gdzie służył do Mszy św. abp. Adamowi Sapiesze, czy na zajęcia na Uniwersytet Jagielloński, Karol Wojtyła wstępował do tej kaplicy.
Jako dębnicki parafianin Karol należał do Kółka Biblijnego prowadzonego przez biblistę ks. prof. Jana Mazerskiego (zginie w Powstaniu Warszawskim). Zebrania, często mające formę żywej dyskusji, odbywały się w bocznej kaplicy Matki Bożej kościoła św. Stanisława Kostki. Karol przygotowywał też referaty na te spotkania. Jako 21-letni chłopak, już wtedy kompletny sierota, bardzo przeżył aresztowanie przez gestapo 23 maja 1941 r. posługujących w parafialnej świątyni 11 księży salezjanów, spośród których 9 zginęło w obozie koncentracyjnym. Po latach wyzna: „Czasy te wspominam w sposób bardzo osobisty. Jestem przekonany, że do powołania kapłańskiego, do którego doszedłem właśnie w tym czasie i tu, w tej parafii, przyczyniły się modlitwy moich braci i moich sióstr i tych moich ówczesnych duszpasterzy, którzy za życie chrześcijańskie każdego parafianina, a zwłaszcza każdego młodego parafianina – wtedy należałem tutaj do młodzieży – płacili nie tylko dobrym słowem, nie tylko szlachetnym przykładem swojego życia, ale także ofiarą i krwią”.
W dębnickim kościele, w bocznej kaplicy, znajduje się Obraz Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, przed którym student Karol Wojtyła, jak sam mówił, wymodlił sobie powołanie. W tejże świątyni poznał również Jana Tyranowskiego (dziś Sługa Boży), ówczesnego opiekuna duchowego salezjańskiej młodzieży, twórcę „Żywego Różańca”. Artystycznym przedstawieniem owego spotkania dwóch świętych na Dębnikach jest wiszący na lewej ścianie kościoła obraz namalowany przed kilku laty przez salezjańskich księży-artystów, bliźniaków Leszka i Roberta Kruczków.
Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.
Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej
Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.