Austria przykładem dla całej Europy
Adam Sosnowski
Nadzieją prawicy w niemieckim obszarze językowym jest 31-latek w garniturach slim-fit i z mocno nażelowaną fryzurą. Forsuje aktywną politykę prorodzinną, ale wbrew aktualnym trendom społecznościowym własne życie rodzinne chroni przed wszechobecną nawałnicą medialną. Nie ukończył studiów, gdyż całe swe dorosłe życie spędził jako czynny polityk. Od sześciu lat jest członkiem austriackiego rządu, a jego nominacja spowodowała falę szyderstw. Oczywiście ze strony lewaków.
Pierwsze lata cudownego dziecka chadecji
Sebastian Kurz wkroczył na scenę poważnej polityki, kiedy w 2011 r. został w austriackim rządzie sekretarzem stanu ds. integracji. Miał wówczas 24 lata, co dziennik opinii „Der Standard” skwitował dość wulgarnym stwierdzeniem, iż rząd „robi nas w ch***, mianując Kurza sekretarzem stanu”.
Być może lewicowa gazeta już wtedy przeczuwała, że ten młody chadek stanie się gwiazdą austriackiej sceny politycznej i odciśnie na niej podobne piętno, jak przed nim nieżyjący już Bruno Kreisky (socjalista) czy Franz Vranitzky (socjaldemokrata) lub Wolfgang Schüssel (konserwatysta). I rzeczywiście, 15 października tego roku Kurz swym konserwatywnym programem przekonał do siebie większość Austriaków i zostanie kolejnym kanclerzem małej, ale bogatej naddunajskiej republiki o wielkiej historii.
Nominacja Kurza na stanowisko sekretarza stanu w 2011 r. nie wzięła się znikąd. Już od czasów licealnych konsekwentnie budował fundamenty pod swoją przyszłą karierę polityczną, choć może nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, że tak szybko tak wysoko zajdzie. Warto zauważyć, że czynił to nie płynąc z głównym nurtem, ale pozostając wierny własnym, konserwatywnym przekonaniom. Wygląda na to, że to właśnie jest źródłem jego sukcesu.
Kurz jest jedynakiem, do szkoły chodził w Wiedniu, ale praktycznie wychowywał się w Dolnej Austrii, dokąd z rodzicami jeździł we wszystkie weekendy do rodziny od ze strony matki, która tam prowadziła – i zresztą dalej prowadzi – gospodarstwo rolne. Jego matka pracuje równocześnie jako nauczycielka, a ojciec jest inżynierem. „Już od dziecka Sebastian został wychowany w systemie silnych wartości chrześcijańskich, a rodzina była i jest tutaj bardzo mocnym punktem,” wspomina jego kuzynka Marlena. Tuż przed wyborami potwierdził to sam zainteresowany, mówiąc: „Rodzice dawali mi wiele swobód i wolności, ale jednocześnie było jasne, że ta wolność opiera się na pewnych podstawowych wartościach. Rodzina stała na pierwszym miejscu, ale mama z tatą uczyli mnie także, że każdy członek społeczności powinien dokładać swoją cegiełkę do całości. Bardzo ważna była także wiara i wartości chrześcijańskie”.
Młody (w sensie: jeszcze młodszy niż obecnie) Sebastian nie miał problemów w szkole i w wiedeńskim Meidlingu (dzielnica austriackiej stolicy) uczęszczał do gimnazjum, które teoretycznie jest odpowiednikiem polskiego liceum ogólnokształcącego, ale jako szkoła średnia trwa osiem lat i jedynie 30% nastolatków wybiera tę drogę nauczania. Stąd austriackie gimnazja uchodzą za kuźnię późniejszych elit kraju (dla porównania – w Polsce blisko połowa młodzieży wybiera licea ogólnokształcące).
Kurz sam podaje, że w wieku 16 lat zaczął się mocno interesować polityką i już wtedy miał jasno określone poglądy, które wyniósł z domu, ale także z Kościoła i lekcji religii w szkołach. „Lekcje religii, a nie religioznawstwa, dziś są tak samo ważne jak 50 czy 100 lat temu. Tworzą sposobność, aby zmierzyć się z podstawowymi pytaniami etycznymi. Przekazują wartości. Dają oparcie. Pozwalają lepiej zrozumieć własne korzenie oraz istotę wiary,” mówił Sebastian Kurz na początku tego roku. Jego wypowiedzi są nadzwyczaj dojrzałe, co zaskakująco kontrastuje z młodzieńczym wyrazem twarzy.
W wieku 18 lat Kurz zdał maturę z wyróżnieniem, a następnie odbył obowiązkową służbę w austriackim wojsku, gdyż, inaczej niż w Polsce, immatrykulacja na studia nie upoważnia do uchylenia się od tego obowiązku. Później zaczął studia prawnicze. Jednak wcześniej, w 2003 r., zapisał się do młodzieżówki ÖVP (Österreichische Volkspartei – Austriacka Partia Ludowa), ugrupowania dominującego od końca I wojny światowej, obok socjaldemokracji, na austriackiej scenie politycznej. Rok wcześniej, w 2002 r., ÖVP po raz pierwszy od 1966 r. wygrała wybory, jednak dopiero w 2000 r. kanclerzem został chadek Wolfgang Schüssel. Partia Ludowa zajęła, co prawda, drugie miejsce, ale udało się jej utworzyć rząd z uplasowaną na trzecim miejscu, jeszcze bardziej konserwatywną FPÖ (Freiheitliche Partei Österreichs – Wolnościowa Partia Austrii). Wydawałoby się więc, że ta dumna formacja chadecka jest na topie, ale okazało się, że był to początek upadku partii, która znacznie oddalała się od swych konserwatywnych korzeni i notowała coraz gorsze wyniki w wyborach, czego przykrą i bolesną kulminacją było zaledwie 11% głosów poparcia w I turze zeszłorocznych wyborów prezydenckich. Rola prezydenta w Austrii nie jest, co prawda, tak znacząca jak np. w Polsce, ale mimo to „wyścigi” o prezydenturę są ostre. Ludowcy nie dobiegli jednak nawet do mety, czyli do II tury…
Pierwsze kroki w polityce, networking i szykowna fura
Sebastian Kurz, zasilając szeregi austriackiej chadecji w wieku 17 lat, nie mógł przewidzieć tego upadku partii, choć później był już jego bezpośrednim świadkiem. „Bastl” (skrót od Sebastian) z charakterystyczną twarzą dziecka, wielkimi uszami i mocno zaczesanymi włosami szybko dojrzewał politycznie. W latach 2008–2012 był przewodniczącym wiedeńskiej młodzieżówki, zaś w 2010 r. w wyborach lokalnych uzyskał mandat do wiedeńskiego sejmiku. Epizod z tego czasu prześladuje go zresztą do dziś, gdyż jeździł wówczas podczas kampanii wyborczej po Wiedniu tzw. Geilomobil, „zarąbistą furą”, imprezowym czarnym samochodem z dziewczynami ubranymi na czarno – w kolorze ÖVP.
Patrząc dzisiaj na te nagrania z 2010 r., trzeba przyznać, że prezentują się one rzeczywiście dość kiczowato. Niemniej Kurz osiągnął sukces i wszedł do sejmiku. Co więcej, już wtedy zademonstrował swoją największą siłę, czyli zdolność budowania środowiska wokół siebie.
Wielokrotnie z ust jego współpracowników słychać to samo – Sebastian Kurz umie zjednywać sobie ludzi. Tych kilka lat w młodzieżówce maksymalnie wykorzystał do tego, aby poznać jak najwięcej osób i zbudować sieć znajomości, na którą powołuje się do dziś. Jeździł po kraju i organizował spotkania, dokładnie nadzorował podległe mu struktury wiedeńskie, namawiał kolejnych młodych do współpracy czy przyjęcia książeczki partyjnej, która – co warto dodać – w Austrii nie ma tak negatywnych konotacji jak w Polsce. Nawiązał także liczne kontakty z przedstawicielami austriackiej gospodarki. Sam młody – stawiał na młodych. Miał dość tego, że konserwatyzm kojarzy się ze starszymi, łysiejącymi panami w zbyt dużych i obwisłych garniturach. Pnąc się coraz wyżej w hierarchii partyjnej i państwowej, ciągnął za sobą innych, również młodych, aby odmienić oblicze chadecji.
Przykładem jest chociażby 43-letni Harald Mahrer, z którym Kurz blisko współpracował jeszcze w czasach młodzieżówki. W 2014 r. Mahrer został sekretarzem stanu, a trzy lata później ministrem. Podobną drogę przeszła 38-letnia Elisabeth Köstinger, która dzięki wstawiennictwu Kurza została europosłanką. Gdy w połowie maja tego roku Kurz przejął władzę w ÖVP, uczynił ją sekretarz generalną partii. 36-letni Axel Melchior przez lata był prawą ręką Kurza w młodzieżówce, a później, gdy Kurz objął tekę ministerialną, został szefem jego gabinetu. Jego najbliższym współpracownikiem jest 39-letni Stefan Steiner, który unika blichtru, ale towarzyszy Kurzowi we wszystkich ważnych decyzjach. Jak widać jego otoczenie jest młode, ale nie aż tak jak on sam.
Listę nazwisk można spokojnie wydłużyć, ale one polskiemu czytelnikowi mało co powiedzą, nie są też najbardziej istotne. Ważniejsza jest pewna zależność. Najbliżsi współpracownicy Kurza, mając między 30 a 40 lat, identyfikują się z konserwatywnymi wartościami i dążą do jasnego określania się w coraz silniejszym sporze światopoglądowym. „Pojęcie ÖVP jest dzisiaj rozmyte i myślę, że wiele wyborców nie jest w stanie odpowiedzieć, co ta partia tak naprawdę reprezentuje”, krytykował Kurz już w 2011 r.
Młodzi sięgają po nowoczesne narzędzia, aby ze swym przekazem dotrzeć do jak najszerszego grona ludzi. Korzystanie z mediów społecznościowych mają we krwi, z wyborcami częściej komunikują się poprzez filmiki na Facebooku czy Youtube niż poprzez wystąpienia w klasycznej telewizji, której jednakże w żaden sposób nie lekceważą. Ubierają się modnie, oglądają „Gwiezdne Wojny”, czytają Stephena Kinga, a na Instagramie dyskutują z potencjalnymi wyborcami o nowym Bondzie. I choć w ich obozie jest jeden niekwestionowany lider, to zdaje się on sprawować rządy według arturiańskiej zasady primus inter pares (pierwszy wśród sobie równych), a nie wodza naczelnego.
Albo mówiąc konkretniej – Sebastian Kurz nigdy w życiu nie pozwoliłby sobie na to, aby wyjść na mównicę sejmową i powiedzieć „Panie Marszałku, ja bez żadnego trybu”, jak to uczynił Jarosław Kaczyński w lipcu tego roku w Sejmie. Równocześnie nie wątpię, że Sebastian Kurz trzyma swoją partię równie żelazną ręką. Albo nawet dużo mocniej.
Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.
Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej
Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.