Realizuje się niemiecka idea europejska z lat 1943–1944
Leszek Sosnowski
Główną bronią, jaką posługują się dążący do likwidacji państw narodowych eurokraci, którzy krok po kroku zawładnęli Unią i Parlamentem Europejskim, są szantaż i demagogia. Każdy, kto sprzeciwia się utopijnej idei stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy podporządkowanych kilku hegemonom, a zwłaszcza Berlinowi, ten był, jest i będzie tępiony za wszelką cenę. Zwycięstwo w wolnych, demokratycznych wyborach nie ma tu żadnego znaczenia. Ba! – może być nawet argumentem przeciwko tą drogą ustanowionemu rządowi, bo dowodzi przecież faszystowskiego charakteru narodu, który nie umie dokonać właściwego wyboru. A właściwy wybór to ten, który w Polsce prezentuje współczesna targowica, czyli unijni jurgieltnicy.
Tak było w przypadku Węgier, tak jest teraz w przypadku Polski, tak będzie za chwilę w Austrii, czyli wszędzie tam, gdzie wygrywa prawica, gdzie wygrywają ugrupowania sięgające do źródeł prawdziwych idei chadeckich. Prawdziwych, bo np. niemiecka tzw. chadecja aktualnie bliższa jest bolszewizmowi i systemowi jednopartyjnemu niż nauczaniu Chrystusa. A co dopiero chadecja w Europarlamencie! Tam dopiero króluje manipulacyjne podszywanie się wszelkiej maści kosmopolitów pod hasła chrześcijańskich demokratów, za jakich każe się uważać największa frakcja EPP, czyli grupa Europejskiej Partii Ludowej.
Demokracja jest dobra, owszem, o ile wybory wygrywają oni, czyli lewactwo (bo nawet nie prawdziwa lewica). Zwycięstwo konserwatystów, patriotów i zwolenników chrześcijaństwa jest zwycięstwem faszystów – to jest dogmat. Można go nazwać O faszystowskim charakterze każdego zwycięstwa patriotów w demokratycznych wyborach; jest głoszony i egzekwowany z całą surowością przez eurokratów. Nigdy nie wolno o tym dogmacie zapominać, kiedy się słucha głosów aktualnie rządzących polityków z Brukseli, Berlina czy Paryża. Nie powinni o tym zapominać także przedstawiciele Kościoła, którego niestety dość liczni hierarchowie (mam na myśli nie tylko Polskę) z niewiadomych powodów ulegają unijnej demagogii, nie dostrzegając, że jest ona wymierzona prosto w nich! Ośmielę się powiedzieć, że nawet nasz prezydent, choć tak dzielnie występuje na różnych paradach, zawodach sportowych i capstrzykach patriotycznych, nie powinien o tym zapominać i temu ulegać. To do kanonu słownictwa wywodzącego się z tego właśnie dogmatu należy określanie działań ludzi wiernych ojczyźnie „ubeckimi” (lub, na gruncie zachodnim, „rodem z Niemiec lat 1930.”). Nie z każdym trzeba się zgadzać, nie każdego jednak, kto ma odmienne zdanie, wolno kwalifikować jako bolszewickiego spadkobiercę. Zwłaszcza we własnym (?) obozie politycznym.
Naiwni byli ci, którzy sądzili, że zwycięstwo obozu patriotycznego w Polsce przejdzie w Europie bez bólu. Za dużym jesteśmy krajem, za dużo Polaków w świecie, zbyt bogata nasza historia, aby kosmopolityczni eurokraci, dominujący obecną strategię kontynentalną, nie zwietrzyli niebezpieczeństwa, by nie poczuli lęku przed rozlaniem się „faszystowskiej” zarazy po kontynencie albo i dalej; innymi słowy, by nie zadrżeli przed możliwością utraty władzy. I to w drodze legalnych wyborów! Stąd obok demagogii – Unia stosuje szantaż.
Niestety Polska patriotyczna staje przed tą demagogią i tym szantażem dość bezbronna, bowiem nie powstały przez ostatnie dwa lata żadne twierdze, armaty i rakiety przynajmniej średniego zasięgu w postaci skutecznych, prężnych mediów i agencji informacyjnych obliczonych na emitowanie prawdy o nas nie tylko w kraju, ale także na świecie. Nie ma też żadnej współpracy bezpośredniej z zagranicznymi mediami, nie ma dobrych kontaktów z ważnymi dziennikarzami spoza Polski, nasze osobistości polityczne nie chcą (tak, nie chcą!) udzielać wywiadów za granicą; wolą jak ich rolują np. w czysto niemieckim RMF-ie lub takimż Onecie. Ba! pewien szczególnie ważny polityk przedłożył ostatnio udzielanie wypowiedzi przechodniom na ulicy nad rozmowę np. z poważnym dziennikiem szwajcarskim…
A walka merytoryczna z eurokratami na słowa i argumenty wcale nie byłaby taka trudna, gdyby mieć stosowną broń. W Europie nie będzie tą bronią nasze „500 plus”. Bo choćbyśmy na ulicach złoto rozdawali obywatelom, to brak stosownego rozpropagowania, inteligentnego raportowania tego działania, jak i zresztą setek innych działań, spowoduje, że będzie można wciąż bezkarnie mówić i pisać o brudzie w Polsce i nazywać każdy czyn lub gest patriotów – faszystowskim. Oczywiście nie jestem tak naiwny, żeby sądzić, iż przekona się eurokratów argumentami i prawdą. Ich nie, ale opinię publiczną – można, przynajmniej częściowo. A wtedy dogmat O faszystowskim charakterze każdego zwycięstwa patriotów w demokratycznych wyborach diabli wezmą. Razem z rządzącym obecnie kompletnie wynarodowionym europejskim lewactwem.
Manipulacja wartościami
Kiedy przyjrzeć się bliżej dokumentowi, jaki wysmażono w Europarlamencie przeciwko Polsce i odczytano 15 listopada br., to widać bezradność jego twórców, którą spowodowały z jednej strony słaba jakość prawna Traktatu o Unii Europejskiej, z drugiej mizerne podstawy merytoryczne oskarżenia. Popatrzmy choćby na podstawowe sformułowanie tego dokumentu: „Obecna sytuacja w Polsce stanowi jednoznaczne ryzyko poważnego naruszenia wartości, o których mowa w art. 2 Traktatu o UE”.
Abstrahuję na razie od samej idei, że w Polsce szkodzi się wartościom. Ale bardzo przepraszam, samo ryzyko naruszenia, nawet gdyby się z nim zgodzić, to jeszcze nie jest naruszenie! Za samo ryzyko karać nie można – oczywiście w przypadku uczciwego postępowania. Gdyby myśleć zgodnie z „logiką” urzędników z PE tworzących tego typu dokumenty, równie dobrze można by ukarać tych, którzy zezwalają na ruch uliczny – ileż tam ryzyka poważnego naruszenia prawa! A dlaczego nie karze się np. Niemiec czy Francji za systematyczne i bardzo poważne stwarzanie ryzyka naruszania bezpieczeństwa obywateli poprzez jednoznacznie nieodpowiedzialne sprowadzanie na nasz kontynent terrorystów? Rzecz chyba dużo poważniejsza. No, ale w tamtych krajach obowiązuje dogmat O faszystowskim charakterze każdego zwycięstwa patriotów w demokratycznych wyborach, który narzuca inne rozumienie praworządności oraz inną logikę, daleką od pierwotnego znaczenia tego słowa.
Przyjrzyjmy się bliżej tak nagłośnionemu art. 2 TUE. Dużo czasu nam to nie zajmie, bo artykuł króciutki i prościutki: Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn. Artykuł ten jest faktycznie tak prościutki, tak enigmatyczny, tak ogólny, że można do niego wszystko i każdego przypasować – pozytywnie i negatywnie, w zależności od potrzeby. Oczywiście przy zastosowaniu odpowiedniej dozy demagogii. Przypomina się słynne powiedzenie sowieckiego naczelnego prokuratora Andrieja Wyszyńskiego: Dajcie mi tylko człowieka, ja mu paragraf już dopasuję.
Od dawna sugeruje się, że Polska, a raczej Polacy najbardziej naruszyli wartość nazwaną „demokracją”. Z powodów wyżej opisanych: wybrali niedemokratycznie, bo Polacy wybrali patriotów i to na dodatek o chrześcijańskim obliczu (bo też i innych w Polsce prawie nie ma…).
Być może nie szanujemy też godności ludzkiej, ponieważ radzimy mieszkańcom Bliskiego Wschodu, by pozostali w swych ojczyznach, a jeździmy tam z coraz większą pomocą dla kobiet, dzieci, starszych, chorych, osieroconych, budujemy szkoły, wyposażamy szpitale, podnosimy z ruin kościoły… Zgodnie z polityką Berlina czy Paryża osoby mieszkające np. w Syrii nabierają godności dopiero, gdy przyjadą jako tania siła robocza do Europy, najlepiej do Niemiec lub Francji.
Wygląda także na to, że faszyści z PiS-u podeptali „równość”, bowiem zaproponowali kobietom dobrowolne przejście na emeryturę wcześniej niż mężczyźni. Charakterystyczna troska unijna o człowieka i jego godność polega na tym, że nie sugeruje się zrównania wieku emerytalnego poprzez obniżenie go mężczyznom, co bym jeszcze zrozumiał, ale podwyższenie kobietom. Jako facetowi nie bardzo mi się podoba takie wyrównywanie; nie widzę w tym ani solidarności, ani sprawiedliwości. Z przykrością stwierdzam zatem, że to brukselscy biurokraci jednoznacznie naruszają wartości, o których mowa w art. 2 Traktatu o UE. Nie tylko zresztą w tym przypadku.
Co to znaczy poszanowanie „wolności”? To kolejna wartość, która jest ujęta w prawie unijnym bez określenia jakichkolwiek kryteriów. Chyba, że chodzi o zarzut nadmiaru wolności w Polsce. Jeśli tak, to się zgadzam z oskarżeniem, bowiem już dawno powinni siedzieć przede wszystkim opiekunowie i patroni potężnych przestępstw podatkowych, gospodarczych. Tuż za nimi powinni jeden za drugim powędrować za kraty właśnie jurgieltnicy z nowej targowicy. Nic takiego wszakże nie ma miejsca; przeciwnie, mamy do czynienia z nadmiarem wolności, czyli swawolą. Ale zarzuty o nadmiar wolności ze strony eurokratów do tej pory nie padły; należy zatem wnosić, iż chodzi raczej o domniemany brak wolności dla par homoseksualnych, co nam wielokroć wytykano. Polski ustawodawca do tej pory nie wyraził zgody na ich „małżeństwa”, a przecież naród tak światły i postępowy jak Niemcy uczynił to. Jeszcze nie tak dawno homoseksualistów likwidowali w kacetach, teraz prowadzą ich przed świeckie ołtarze w rytm marsza weselnego.
Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.
Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej
Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.