Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

STRAŻNIK WIARY, KTÓRY ODCHODZI…

Aktualności

18.07.2017 10:19

Papież Benedykt XVI podczas Eucharystii sprawowanej na błoniach Islinger Feld w Ratyzbonie 12 września 2006 r. Z lewej ówczesny ordynariusz Ratyzbony bp Gerhard Ludwig Müller. Fot. Leszek Sosnowski Papież Benedykt XVI podczas Eucharystii sprawowanej na błoniach Islinger Feld w Ratyzbonie 12 września 2006 r. Z lewej ówczesny ordynariusz Ratyzbony bp Gerhard Ludwig Müller. Fot. Leszek Sosnowski  

„Papież nie może zmienić nauki Chrystusa”

 

 Ostatni wywiad z kard. GERHARDEM MÜLLEREM

jako prefektem Kongregacji Nauki Wiary
Rozmawia Adam Sosnowski

 

Kard. Gerhard Ludwig Müller (ur. 1947 w Finthen w Niemczech) należy do czołowych teologów Kościoła katolickiego. W wieku 30 lat uzyskał doktorat; zmierzył się z problematyką tzw. bezreligijnego chrześcijaństwa. Habilitował się 8 lat później (1985). Jan Paweł II powołał go w 2002 r. na ordynariusza Ratyzbony (Regensburg), którą to funkcję pełnił 10 lat. 2 lipca 2012 r. został mianowany przez Benedykta XVI prefektem Kongregacji Nauki Wiary, kluczowego watykańskiego urzędu zajmującego się prawowiernym głoszeniem wiary katolickiej i jej obroną, strzegącego doktryny wiary i moralności (w latach 1981-2005 funkcję tę pełnił Joseph Ratzinger). W roku 2014 Franciszek mianował bp. Müllera kardynałem. Niemiecki hierarcha dał się poznać jako niezłomny strażnik wiary, zdecydowany obrońca Kościoła, zwalczający swobodne interpretowanie Pisma Świętego, przeciwnik związków homoseksualnych. Ku zaskoczeniu wszystkich papież Franciszek nie przedłużył jego pięcioletniej kadencji (zdarzyło się to po raz pierwszy w ponad półwiecznej historii Kongregacji), która dobiegła końca 30 czerwca br. Kard. Gerhard Müller jako prefekt Kongregacji ostatniego wywiadu udzielił przedstawicielowi „Wpisu”. 

 Adam Sosnowski: Księże Kardynale, z jakimi problemami musi się dzisiaj borykać Kościół?

Kard. Gerhard Müller: Różnie to wygląda w różnych częściach świata. Z komunizmu i nazizmu zrodził się zaciekły antyhumanizm, którzy przyjął dzisiaj formę liberalnego posthumanizmu bez Boga. Człowiek jest postrzegany jako obcy w panteistycznym świecie. Ta ideologia prowadzi do zniszczenia człowieczeństwa i świata. Świat został stworzony dla człowieka, zaś człowiek został stworzony na obraz Boga, dlatego potrzeba Boga jest częścią naszego jestestwa. Stąd też bierze się nasza odpowiedzialność za samych siebie, za rodzinę, najbliższych, a także za naszą ojczyznę. Dlatego wizja człowieka w chrześcijaństwie jest pozytywna i konstruktywna, zaś antyhumanizm i posthumanizm cechuje podejście nihilistyczne i destrukcyjne. Promują kulturę śmierci i samozniszczenia człowieka, którego podporządkują rozwojowi technologicznemu. Tym samym oceniają wartość człowieka według tego, jak intensywnie może wziąć udział w konsumpcji i jak bardzo jest w stanie zaangażować się na rynku pracy. Sam człowiek już się nie liczy, a został przecież stworzony po to, aby świadczyć o wspaniałości Boga.

Wspomniał Ksiądz Kardynał o ateizmie, który dąży do destrukcji człowieka i faktycznie jest to mocno zauważalna tendencja, szczególnie w świecie Zachodu. Równocześnie jest to ideologia autodestrukcyjna, gdyż jest wymierzona przeciwko rodzinie i wszelkim siłom twórczym. Gdzie w tym tkwi logika? Przecież ta droga prowadzi do samozagłady.

Zaprzeczenie Boga i wyparcie Go z myślenia ludzkości oraz z życia moralnego i politycznego jest podstawą tej ideologii, o której Pan wspomniał. Ludzie tak bardzo dążą do samorealizacji i podkreślają swoje subiektywne odczucia, że odrzucają prawo Boże i nakazy Kościoła, które rzekomo ograniczają wolność człowieka. To bardzo prymitywne rozumienie kartezjanizmu, wobec którego istnieją tylko dwa byty, a więc rzecz zewnętrzna res extensa oraz rzecz myśląca res cogitans. Człowiek redukowany jest do subiektywnego bytu znajdującego się w jakimś ciele. Jeżeli dochodzimy do takiego punktu widzenia, to człowiek może działać już tylko według własnego chciejstwa. Mężczyzna może się zamienić w kobietę, mimo iż tak naprawdę jest to niemożliwe.

Ksiądz Kardynał ma na myśli ideologię gender?

Dokładnie tak, ale są przecież także inne tego przykłady, choćby tzw. enhancement, czyli sztuczne wzmacnianie ludzkich możliwości. Nie chodzi już bowiem o naprawienie wady, na przykład krótkowzroczności, lecz poprawę możliwości człowieka w skali ponadludzkiej, co lekceważy jego cielesność i wpływa na zdrowie jego duszy. To jest autodestrukcja. Dlatego Kościół musi także na płaszczyźnie antropologii, a więc obrazu człowieka, podnieść głos i jasno powiedzieć, że dzisiaj trzeba wybrać między człowieczeństwem a jego brakiem. A Kościół musi bronić człowieczeństwa. Kościół musi uczyć solidarności i miłości bliźniego, a człowiek musi zrozumieć, że jest stworzeniem. Proszę zwrócić uwagę na to właśnie słowo – już ono samo mówi, że ktoś nas stworzył, a tym Kimś jest Bóg. Nie jesteśmy ani konkurentami Boga, ani Jego marionetkami, lecz Jego stworzeniem i owocem Jego nieskończonej miłości. Bóg jest źródłem naszego człowieczeństwa i tylko w Nim możemy odnaleźć swój sens.

Ale jak z tym przesłaniem dotrzeć do ludzi? Słowa Księdza Kardynała są na bardzo wysokim poziomie filozoficznym i metafizycznym, na który większość ludzi nigdy nie będzie w stanie się wspiąć, ani też nigdy nad tymi kwestiami nie będzie się zastanawiać. Przekonanie ich do tego jest tym trudniejsze, że kontrpropozycja jest tak bardzo kusząca i brzmi: rób, co chcesz, nie ma życia po śmierci, więc nie ma też norm moralnych, ważne, aby tobie teraz było dobrze. Wydaje się ona na pierwszy rzut oka lśniącą nowoczesnością galerią handlową, przy której Kościół i chrześcijaństwo to stary sklepik osiedlowy.

Ma Pan rację, ale to jest właśnie pierwszy rzut oka, bo to w tym sklepiku osiedlowym zajmą się Panem o wiele lepiej i dokładniej. Proszę spojrzeć, jak wiele jest dzisiaj osób cierpiących. Wskaźniki samobójstwa rosną z roku na rok, szczególnie wśród młodzieży. Czują się osamotnieni, uciekają w narkotyki czy narażające życie sporty ekstremalne. Zgadzam się z Panem, że trudno dotrzeć do ludzi z przesłaniem Chrystusa. Niemcy są najlepszym przykładem na to, jak ludzie potrafią masowo wybrać samozagładę, gdy poszli za Hitlerem ku cudzej i własnej zgubie. Baśń braci Grimm „Szczurołap z Hameln” opisuje ten sam fenomen. Wodzowie są często zwodzicielami czy fałszywymi prorokami i obiecują ludziom raj na ziemi. Niemniej ten raj konsumpcji staje się udziałem tylko nielicznych, a buduje się go kosztem milionów biednych tego świata, którzy nie mają jak się bronić. Trudno powstrzymać kogoś, kto dąży do autodestrukcji. Jesteśmy świadkami zbiorowego samobójstwa ludzkości, która sama siebie likwiduje. W prawdzie i miłości trzeba wspierać tych, którzy żyją rozsądnie i odpowiedzialnie, bo to dzięki nim całość jeszcze jakoś się kręci.

To dobre hasło. Nie tak dawno rozmawiałem z bp. de Jongiem z Holandii, gdzie do kościoła chodzi już tylko parę procent katolików. To druzgocący obraz, szczególnie w porównaniu z Polską, gdzie na Wielkanoc trudno o miejsce stojące w kościele. Kto w ogóle usłyszy to wołanie Kościoła i jego pasterzy?

Puste kościoły są konsekwencją tych ideologii, a także niektórych postaw teologicznych pełnych pogardy dla pobożności ludowej. Ale tego typu teologia tak naprawdę zawsze wątpiła w samą siebie i chciała innego Kościoła, prowadząc do jego zniszczenia. Ci, którzy to przetrwali, są nazywani przez kręgi progresistów konserwatystami. Proszę spojrzeć na przykład Pana kraju, czyli Polskę. W mediach piętnuje się ją jako konserwatywną, nie dostrzega się głębokiej wiary jej mieszkańców, a śmieje się z tych rzekomo pustych, zewnętrznych tradycji. Tymczasem podejście powinno być wręcz odwrotne, a Polska powinna służyć za przykład. Pytanie powinno brzmieć, jak to jest możliwe, że wiara katolicka w Polsce jest przekazywana z pokolenia na pokolenie? Czym są te filary? W jaki sposób tradycja przyczynia się do wewnętrznego wzrostu duchowego? Jak wyglądają głoszone tam kazania, jak duszpasterstwo? Przecież żywa wiara w Polsce nie jest przypadkiem ani nie wzrosła automatycznie, lecz jest skutkiem pracy duszpasterskiej rodziców oraz dobrych kapłanów. Słychać wiele głosów domagających się odnowy Kościoła, ale ta odnowa musi wyjść z Chrystusa. Nie wolno przystosowywać Kościoła do nowoczesnego świata, bo stanie się kolejną rzeką prowadzącą do morza ateizmu. I wtedy zniknie. Wspomniał Pan Holandię – ale jak tam wygląda życie wewnętrzne ludzi? Przecież ich oszukano jeśli chodzi o prawdę ewangeliczną. Należy zatem wyrwać się z fałszywych schematów progresizmu i dostosowywania się do świata. Korzeniem musi być Chrystus, który daje życie.

Wspominając o stronnictwach postępowych, czyni Ksiądz Kardynał aluzję również do tego typu nurtów wewnątrz Kościoła?

Nie robię aluzji, a bezpośrednio o nich mówię. Oni nazywają samych siebie otwartymi, liberalnymi czy postępowymi, ale kryje się za tym ta sama ideologia. Tymczasem ci, którzy chcą trwać w wierze, są obrażani jako konserwatyści, bo proszę zwrócić uwagę, że konserwatyzm stał się już dzisiaj obelgą. Tymczasem wiara polega na zakorzenieniu w Chrystusie i czerpaniu ze źródeł Jego zbawienia. Człowiek został stworzony do czynienia dobra, wtedy tylko ma spokojne sumienie. Gdy czyni zło, sumienie go gryzie, ciąży na nim, przytłacza go. Zło nie daje satysfakcji i nie zaspokaja serca.

Czy jednak tych sumień nie należałoby najpierw uformować i nad nimi popracować, aby człowiek nie dorastał z wykrzywionym pojęciem moralności? Czy uważa Ksiądz Kardynał, że człowiek ze swej natury jest dobry i każdy czyn obiektywnie zły musi go uwierać w jego sumieniu?

Myślę, że podstawowe normy moralne są wpisane w duszę człowieka. Jednak jako istota rozumna i nabierająca doświadczenia powinna te wewnętrzne inklinacje formować i wzmacniać poprzez naukę i wychowanie według Słowa Bożego. To pobudza życie wewnętrzne człowieka. Bóg jest Stworzycielem i włożył w nas sumienie, ale przemawia również do nas z zewnątrz, czego przykładem jest chociażby Dekalog. W ten sposób zmysłami i rozumem zaczynamy pojmować to, co jest w nas w środku i dochodzimy do prawdy.

Ale właśnie te obiektywne normy są dzisiaj podawane w wątpliwość, nawet na uniwersytetach nie szuka się już prawdy, a obowiązują pewne narracje – ja mam moją, ktoś inny może mieć swoją, ktoś następny jeszcze inną itd. Katolicy i Kościół mają duży problem w prowadzeniu takich sporów, bo punkt wyjścia jest całkowicie inny. My uważamy, że prawda jest jedna, objawiona. Takie podejście uznawane jest jednak tylko za narrację i to na dodatek za wyjątkowo naiwną. Biblia nie jest już żadnym argumentem.

Ma Pan rację, Pismo Święte próbuje się dzisiaj zepchnąć do dziedziny historii jako księgę, która poprzez przypowieści czy wręcz baśnie starała się wytłumaczyć to, co dla człowieka jest niepojęte. Niemniej te wszystkie teorie mówiące o narracjach mają jeden poważny błąd logiczny, zakładają bowiem, że ich prawda o mnogości prawd jest prawdziwa. Gdyby jednak rzeczywiście tak było, oni też nie mogliby mówić o swojej, subiektywnej prawdzie. Nie mogliby mówić również o prawdziwości swojej teorii, weryfikacja staje się w ten sposób w ogóle niemożliwa. Dialog traci sens i nie ma już fundamentów, opowiada się tylko o gustach czy preferencjach. Wpływy takiego zgubnego myślenia widać już w wielu miejscach, chociażby w małżeństwie. Jest kobieta, którą kocha pewien mężczyzna, ale potem zakochuje się w innej, bo ta też jest miła, więc bierze ją sobie jako drugą kobietę. Tłumaczy to tym, że to jest jego prawda. Nierozerwalność małżeństwa staje się w ten sposób już tylko narracją, jedną spośród wielu. Dla innych z kolei ważniejsze jest kryterium rozrywki, chodzi o to, żeby im było dobrze. Nie myślą już o swoich obowiązkach, o oddaniu drugiemu człowiekowi. Trudno będzie nawrócić ludzi o takich poglądach. Równocześnie jednak chciałbym poznać argumenty zwolenników teorii wielu prawd przeciwko nazizmowi, rasizmowi czy darwinizmowi społecznemu. Przecież te ideologie mówią o prawie silniejszego. A skoro wszystko jest względne, to na końcu decydować będzie ten, kto ma władzę, choćby i fizyczną. Dzisiaj decydują ci, którzy mają władzę w partiach politycznych, mediach głównego nurtu. Co więcej, skoro wszystko jest względne i dozwolone, to cóż można powiedzieć przeciwko nazizmowi? Pogląd, że rasa aryjska jest lepsza od innych, staje się po prostu jedną, równorzędną z innymi, narracją. Tak samo domniemano prawo Niemiec do eksterminacji narodu żydowskiego. Co oni mogą powiedzieć przeciwko takim narracjom?

 

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.

 

→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum