Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

ROCZNIE 20 MLD ZŁ OD FRANKOWICZÓW TRAFIA DO BANKSTERÓW ZAMIAST NA POLSKI RYNEK

Aktualności

19.01.2017 14:24

Janusz Szewczak, prawnik, znawca tematyki bankowej i finansowej, były główny ekonomista Kasy Krajowej SKOK, obecnie wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych, z czytelnikami podczas Dnia Patrioty. Fot. Michał Klag Janusz Szewczak, prawnik, znawca tematyki bankowej i finansowej, były główny ekonomista Kasy Krajowej SKOK, obecnie wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych, z czytelnikami podczas Dnia Patrioty. Fot. Michał Klag

 

 

 

Jak nas strzygą banki

 Rocznie 20 mld zł od frankowiczów trafia do banksterów
zamiast na polski rynek

Z posłem JANUSZEM SZEWCZAKIEM, wiceprzewodniczącym
sejmowej Komisji Finansów Publicznych, rozmawia Leszek Sosnowski

 

Leszek Sosnowski: Niektórzy pytają: po co w ogóle repolonizować banki? Czy to nam się faktycznie opłaca, czy one źle funkcjonują?

Janusz Szewczak: Można powiedzieć – zależy dla kogo źle funkcjonują. Bo jeśli chodzi o zyski banków, to w Polsce są one jedne z najwyższych na świecie, tak więc dla właścicieli banków funkcjonują fantastycznie. Zarówno dla właścicieli, jak i zarządów jest w Polsce po prostu niezwykłe eldorado.

Banki nad Odrą i Wisłą zarabiają dużo więcej niż na Zachodzie. Ale na czym konkretnie? Dlaczego akurat w Polsce przynoszą największe dochody?

Bo tu obywatele, klienci, są najbardziej obdzierani ze skóry, a bezkarność patologicznych działań sektora bankowego jest największa. Solidna kontrola państwa nad bankami, czyli Komisja Nadzoru Finansowego, nie działała u nas przez co najmniej osiem ostatnich lat, i nadal słabo funkcjonuje; niewiele zmieniło się w tej materii. Nadal w KNF rządzą ci sami urzędnicy, którzy za rządów PO-PSL tolerowali rozliczne patologie sektora bankowego, jak choćby tzw. kredyty walutowe.

Czyli wymiana samego prezesa i paru jego zastępców, to dużo za mało. Jeżeli nie wymieni się narzędzi, którymi muszą się oni posługiwać, trudno o prawdziwe zmiany.

Oczywiście, na razie nie widać żadnej zmiany, nie tylko radykalnej. Nadal np. nie mamy audytu w KNF-ie, o który niezależni ekonomiści dobijają się od lat. Na prywatyzacji sektora bankowego w Polsce straciliśmy, licząc tylko od końca lat 1990. – a nikt nie zakwestionował moich obliczeń – około 200 miliardów złotych. To jest olbrzymia kwota.

Wygląda na to, że w tej grze z bankami wcale nie chodzi o to, żeby nie były one na minusie, ale żeby ich plus był liczony w miliardach. Zapewne w tych olbrzymich zyskach znajdują się pieniądze z kredytów frankowych i polisolokat?

Owszem, zarobili grube miliardy na kredytach frankowych oraz wspólnie z towarzystwami ubezpieczeniowymi na polisolokatach. Ale nie tylko, jest wiele innych elementów. Chodzi tu np. o skrajnie zawyżone marże, prowizje i stawki WIBOR. Wszystkie te koszty są bezkarnie przerzucane na klienta. To jest tak, jakby w restauracji kelner dopisał nam do kwoty rachunku numer buta. Tutejsi bankierzy stosują opłaty znacznie wyższe od tych, jakie obowiązują w ich macierzystych krajach, albo takie, które tam w ogóle nie występują. Sposobów strzyżenia klienta są setki. Pierwszy z brzegu przykład: opłaty za pobieranie własnych pieniędzy z bankomatu lub za wpłatę własnych pieniędzy do banku, którymi bank natychmiast operuje. Płacimy za różne ubezpieczenia dodawane do kredytów, jak na przykład przy kredycie hipotecznym za ubezpieczenie od tzw. niskiego wkładu własnego.

Dodajmy, że te ubezpieczenia są obowiązkowe.

Obowiązkowe i kompletnie absurdalne, nie mają nic wspólnego z logiką, gdyż ubezpieczają tylko bank, a nie klienta. Ubezpieczają zatem drugą stronę, a nie tę, która za ubezpieczenie płaci.

Banki wydają całe książeczki – cenniki. Samo wyszczególnienie przeróżnych opłat wymaga ładnych kilkudziesięciu stron tekstu. Nic zatem dziwnego, że do banków dobiera się też teraz Ministerstwo Sprawiedliwości – w końcu, można powiedzieć.

Tu muszę pochwalić się pewnym sukcesem; udało mi się jako, powiedziałbym domorosłemu śledczemu, tropiącemu od dawna przekręty wokół polisolokat, zachęcić Ministerstwo Sprawiedliwości, a konkretnie wiceministra Marcina Warchoła do interwencji. Powstał właśnie zespół w ramach tego resortu, z udziałem czynników społecznych, poszkodowanych itd., którego prace zakończą się, jak sądzę, wnioskami do sądów. Znaleźli się w tym ministerstwie ludzie mający z jednej strony dużą wrażliwość społeczną, a z drugiej – pojęcie o wielkiej skali zorganizowanego przestępstwa, jak trzeba nazwać proceder polisolokatowy. Chodzi o ok. 3 miliony Polaków oszukanych na kwotę blisko 50 miliardów złotych. To jest, w mojej ocenie, jedna z największych afer finansowych, jakie miały miejsce w Polsce od 1989 roku.

Dodajmy jednak od razu, że sprawa ta dotyczy głównie różnych towarzystw ubezpieczeniowych.

Tak jest, bo formalnie to one udzielały tych ubezpieczeń z funduszem kapitałowym, tzw. UFK, czyli mówiąc językiem potocznym – polisolokat. Tyle tylko, że w tym wypadku chodzi o firmy ubezpieczeniowe będące bardzo często własnością banków. „Umoczone” są także różnego rodzaju firmy pośrednictwa finansowego, których ostatecznym właścicielem często okazuje się grupa bankowa albo pojedynczy bank.

Czy polski ubezpieczyciel, PZU, bardzo jest w polisolokatach „umoczony”?

Wygląda na to, że na szczęście nie za bardzo, choć oczywiście i tam pod marnym nadzorem poprzedniego rządu nie ustrzeżono się tego toksycznego produktu.

Zeszliśmy na polisolokaty, ale powróćmy do kwestii repolonizacji banków.

To fundamentalna sprawa. Obecnie po zakupie Pekao SA udział kapitału zagranicznego w polskim sektorze bankowym będzie zbliżał się do poziomu 50 procent.

Jak to jest możliwe, że kupując zaledwie jedną trzecią udziałów i to tylko jednego banku – Pekao SA – schodzimy nagle z poziomu prawie 70 procent obcego kapitału we wszystkich kilkudziesięciu bankach działających w Polsce na poziom 50 procent?

Słuszne pytanie. Wynika to z faktu, że udziały te nie są po prostu dodawane lub odejmowane, ale obliczane w relacji do wielkości aktywów posiadanych przez te banki.

Czyli nie są obliczane w relacji do ilości klientów, do wielkości obrotów lub zysków?

Nie. Pekao SA jest wielkim bankiem, jego aktywa są olbrzymie. Różnie się w różnym okresie kształtowały, ale w sumie to około 170 miliardów złotych. Pekao SA jest drugim co do wielkości, po PKO BP, bankiem w Polsce, tak więc w tym przypadku zmiana jakościowa powoduje wielką zmianę ilościową. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że owe 50 proc. polskiej własności, to nie jest jeszcze pozytywny wskaźnik. Co prawda nowy prezes NBP wypowiadał się, że 50 proc. na 50 proc. to optymalna sytuacja, ale trudno się z tym zgodzić, skoro w większości krajów europejskich poziom udziału kapitału zagranicznego w sektorze bankowym waha się pomiędzy 5 a maksymalnie 20 proc. Nic nie wskazuje na to, by państwowymi finansami na Zachodzie rządzili amatorzy, a kilku czy kilkunastoprocentowy udział kapitału zagranicznego uważany jest tam za wystarczający. I skrupulatnie tego pilnują.

Dodajmy, żeprzed wojną w II Rzeczypospolitej wychodzono z tego samego założenia; choć polskie państwo było nowe, dopiero odrodzone i obcy kapitał w sektorze bankowym musiał istnieć. Jednak w szczytowym momencie nie przekroczył 25 proc.

Świetny przykład. Kraje, do których chcielibyśmy gospodarczo nawiązywać, jak Francja, Niemcy, Holandia czy Włochy, mają kilkuprocentowe udziały obcego kapitału. Wielka Brytania ma ten udział wyższy, ale to ze względu na City londyńskie, które jest międzynarodowym centrum finansowym; tam są wszystkie wielkie banki z całego świata.

Także takie, które w ogóle nie obsługują Brytyjczyków, tylko mając siedzibę w Londynie, służą innym krajom.

Zgadza się. Powinniśmy dalej zwiększać w Polsce udział kapitału krajowego w sektorze bankowym. Jak będzie okazja, trzeba odkupywać kolejne banki.

Pytanie za jaką cenę? Co robić, żeby nie przepłacać?

Trzeba spokojnie negocjować, broń Boże pod jakąkolwiek presją. Banki w Europie będą tanieć, będą na sprzedaż. Zbyt wielu chętnych do ich kupienia na pewno nie będzie, gdyż europejskiemu sektorowi bankowemu grozi potężny kryzys, który wisi na włosku. Popatrzmy choćby na sytuację włoskich banków, ośmiu z nich realnie grozi bankructwo.

 

 Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum