"Zbawiciel świata", obraz Leonarda da Vinci, przedstawia Chrystusa z prawą ręką wzniesioną do błogosławieństwa, a w drugiej trzymającego szklaną kulę, będącą symbolem świata. Włoski artysta tym obrazem dał wyraz swojej wiary w Tego, który ma realny wpływ na dzieje świata.
Ks. prof. Jan Szymczyk
Zło, że ludzie przestali wierzyć w Boga,
nie polega na tym, że w nic nie wierzą,
ale że gotowi są uwierzyć we wszystko.
Gilbert Keith Chesterton
Choć żyjemy, jak nam się sugeruje, w coraz bardziej cywilizowanym świecie, w czasach dominacji racjonalności, to przesądy, zabobony czy magiczne praktyki wciąż mają się dobrze. Rzekoma możliwość przewidywania oraz kreowania własnej przyszłości jest dla wielu kusząca. Dlatego niektórzy, także niestety chrześcijanie, wierzą w czary, nadzwyczajne zdolności wróżbitów, różne przepowiednie jasnowidzów, horoskopy, tajemne moce, przywiązują znaczenie do amuletów czy talizmanów, praktykują makabryczne i pogańskie obrzędy Halloween. Jeszcze inni, gdy podejmują określone decyzje, sprawdzają najpierw horoskop na dany dzień, a zawierając nową znajomość starają się dowiedzieć, spod jakiego znaku jest owa osoba. W książkach, filmach, grach komputerowych dla dzieci i młodzieży eksponowany jest świat magii i horrorów.
Również mnóstwo osób z wykształceniem wyższym czytuje nałogowo rubryki astrologiczne w czasopismach czy unika „feralnej” trzynastki. Jednostki zaliczające się do elity odwołują się do czarnej magii i guseł. Osoba uchodząca za polską pisarkę życzy publicznie nieszczęścia pewnemu posłowi, uciekając się do czarów i praktyk voodoo. Inna pani, będąca profesorem uczelni, nabiera politycznej mocy od czarownicy z Salem. Jednocześnie osoby te traktuje się na tzw. salonach jako rzekomo światłe, racjonalne jednostki. Jednak przez tego rodzaju konstatacje eksponujące wiarę w zaklęcia gremia te ujawniają tak naprawdę swoją słabość intelektualną. Mamy tu do czynienia z pewnym paradoksem, gdyż środowiska te, odrzucające istnienie Pana Boga, w rzeczywistości oddają się zastępczym praktykom parareligijnym.
Neopogaństwo w miejsce religii
Słowa „przesąd” czy „zabobon” stanowią tłumaczenie łacińskiego słowa superstitio, które oznacza bezprawne przedkładanie jednej rzeczy nad drugą. Odnosi się ono do treści werbalnych, jak i kategorii niewerbalnych, w tym także do różnych działań, które wykazują analogię do sakralnych rytuałów, jednak przyznaje się im priorytet wobec autentycznych wierzeń i praktyk religijnych. W konsekwencji te ostatnie tracą na znaczeniu, podlegając wypaczeniu, spłyceniu czy wręcz zanikowi. Z kolei polska nazwa „zabobon” pochodzi od tzw. bobonienia – niewyraźnego, mrukliwego sposobu wypowiadania słów przez wróżbitów w trakcie magicznych obrzędów.
Przesąd zatem to „przed-sąd”, czyli „przed-racjonalne” czy irracjonalne przekonania, wyobrażenia, oceny, które są bezkrytycznie przyjmowane przez jednostkę czy grupę społeczną. Nie stosuje się względem nich logicznej weryfikacji i wyjaśnienia, a opiera się ich „istnienie” na niejasno sprecyzowanych czynnikach. Poza tym w słowie „przesąd” zawiera się przekonanie „przesądzania” czegoś z góry. W konsekwencji mamy tu do czynienia z typem wiary apodyktycznej (niewrażliwej na racjonalną argumentację) w tajemną moc słów, rzeczy i znaków, różne związki między zjawiskami o charakterze naturalnym i nadprzyrodzonym oraz praktyki magiczne, które wpływają na ludzkie zachowania i działania. Przesądy zasadniczo sprowadzają się do przekonania, że niektóre fenomeny czy wydarzenia mają moc, aby sprowadzić na człowieka nieszczęście, a inne – powodzenie.
I choć zabobony to mocno zakorzenione w ludzkiej mentalności i praktyce błędne przekonania, których fałszywość dosyć łatwo jest wykazać, to jednak mają one swoich „wyznawców”. Stanowią formę bałwochwalstwa czy kultu fałszywych bogów, magicznej relacji odniesienia do tajemnych mocy. U swoich podstaw propagują myślenie fatalistyczne, dlatego napawają człowieka lękiem. Eksponują pogląd, że nasze zachowania i działania nie są wolne, gdyż podporządkowane są różnym determinizmom. Oznacza to, że wiara w przesądy koliduje z koncepcją wolnej woli człowieka oraz oznacza deprecjację roli Boga w ludzkim życiu. W rezultacie neopogaństwo coraz jawniej i śmielej wchodzi w miejsce religii.
Rodzaje zabobonów
Istnieje wiele typów przesądów. Jedne z nich są bardziej rozpowszechnione wśród ludzi, a inne w mniejszym zakresie. Znajdziemy wśród nich nie tylko „zwykłe” zabobony, ale i redukcjonistyczne czy uproszczone poglądy filozoficzne, wypaczone wizje życia społecznego, zniekształcone idee religijne. Krytyką tego rodzaju nonsensów i logicznych przekłamań zajmował się m.in. o. Józef Maria Bocheński OP w książce Sto zabobonów.
Przesądy mogą odnosić się do kwestii pozytywnych, np. według irracjonalnej wiary szczęście przynosi spotkanie kominiarza oraz słynne trzymanie kciuków. Mogą też dotyczyć kategorii negatywnych, np. według istniejącego wśród ludzi przekonania pecha przynosi przebiegnięcie drogi przez czarnego kota, a stłuczenie lustra zapowiada siedem lat nieszczęścia.
Poza tym niektóre zabobony, które się praktykuje, mają pewien związek z praktykami religijnymi, np. traktowanie recytacji modlitw w ustalonej liczbie, w określone dni roku czy tygodnia jako „niezawodnego” środka na uwolnienie takiej samej liczby dusz z czyśćca; noszenie na szyi medalika jako symbolu wiary chrześcijańskiej razem z różnymi talizmanami czy amuletami. Z przytoczonych przykładów wynika, że człowiek odnosi się z zabobonną wiarą do przedmiotów i praktyk, które zostały poświęcone Bogu. Mamy wówczas do czynienia jakby ze spotęgowaną (piętrową) formą przesądu. W ten sposób następuje wypaczenie postawy religijnej, gdy zabobon łączony jest z sacrum, gdy przypisuje się magiczne znaczenie pewnym uświęconym praktykom i treściom. Stanowi to rodzaj poważnego bluźnierstwa wobec Boga, gdyż człowiek próbuje „zinstrumentalizować” czy podporządkować sobie Stwórcę. Tego rodzaju magiczne myślenie, jakie pojawia się u katolika, oznacza, że automatycznie oczekuje on skutków po wykonaniu pewnej praktyki religijnej, np. wyjazd na Jasną Górę przed maturą czy pójście na Mszę św. przed egzaminem traktuje się jako gwarancję powodzenia. Natomiast w przypadku niefartu ma się pretensje do Pana Boga, że nie był na usługach jednostki.
Z kolei inne przesądy wykonuje się bez łączenia ich z praktykami religijnymi. Chodzi tu o przypisywanie pewnym rzeczom i znakom tajemnej siły, niezależnej od wolnej woli i działań człowieka. Osoba, która je urzeczywistnia, konsekwentnie uzależnia od owej mocy swoje zachowania i postawy oraz wierzy, że kontakt z tego rodzaju treściami czy przedmiotami implikuje szczęście (np. jakiś talizman, czerwona bielizna, odpukanie w niemalowane drewno) lub niepowodzenie (np. numer „13” czy czarny kot). Z tej racji jednostka albo dąży do wejścia w zażyły kontakt z tym, co przynosi fart, albo unika tego, co rzekomo powoduje nieszczęście.
Przesądy i magiczne praktyki w świetle badań
Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadziło w lipcu 2018 r. badania dotyczące deklarowanej przez Polaków wiary w przesądy oraz ich faktycznego praktykowania. Nie uwzględniono w nich kwestii łączenia przez ankietowanych zabobonów z praktykami religijnymi, ale zapytano naszych rodaków, czy i na ile żywe są w ich codziennym życiu zachowania i zwyczaje związane z tymi nieracjonalnymi działaniami.
Z deklaracji ankietowanych wynika, że ponad połowa dorosłych Polaków (54 proc.) wierzy w przynajmniej jeden z dziesięciu przedstawionych przez CBOS przesądów. Przy czym respondenci nieco częściej wskazywali na fakt wiary w zabobony implikujące powodzenie niż w te, które uchodzą za zwiastun nieszczęścia. (Przesądny jak Polak. Komunikat z badań, CBOS, nr 93/2018, Warszawa, lipiec 2018, s. 4). Jeśli chodzi o wiarę w przesądy „pozytywne”, to najbardziej popularne jest wśród Polaków trzymanie kciuków, spotkanie kominiarza, znalezienie czterolistnej koniczyny, noszenie talizmanów, zaufanie fartownej siódemce. Z kolei wśród przesądów „negatywnych” najpowszechniej uznawane są: stłuczenie lustra, przebiegnięcie czarnego kota przez drogę, podanie ręki przez próg, wiara w pechową trzynastkę, wstanie z łóżka lewą nogą (Tamże, s. 3).
W odniesieniu do kwestii praktykowania przesądów, jedynie 17 proc. spośród ogółu dorosłych Polaków nie uwzględnia ani jednego z owych dziesięciu zabobonów. 33 proc. ankietowanych przyznaje, że zdarza się im praktykować co najmniej pięć nieracjonalnych zwyczajów (Tamże, s. 5). Najczęściej są to: trzymanie kciuków, odpukiwanie w niemalowane, aby nie zapeszyć, chuchanie na szczęście na znalezioną monetę, łapanie się za guzik na widok kominiarza, zwracanie uwagi na to, żeby nie witać się przez próg, zachowywanie szczególnej ostrożności w piątek trzynastego, cofanie się na widok czarnego kota (Tamże, s. 6–7).
Z uzyskanych danych wynika, że wiara Polaków w przesądy jest ciągle urzeczywistniana. Również praktykowanie zabobonów – traktowanych jako przyczyny szczęścia lub „tajemne siły” pozwalające uniknąć pecha – jest w naszym społeczeństwie niezmiennie rozpowszechnione. Wprawdzie liczba uznawanych zabobonów silnie współgra z liczbą praktykowanych nieracjonalnych działań czy zwyczajów z nimi związanych, to jednak „praktykujących” przesądy jest znacznie więcej niż „wierzących” w ich skuteczność (83 proc. wobec 54 proc.) (Tamże, s. 10). Oznacza to, że istnieją zabobonne zwyczaje, które Polacy praktykują, mimo że nie wierzą w ich magiczne działanie, np. jak wynika z relacji zamieszczonych na portalach społecznościowych, niektóre panny młode wprawdzie nie wierzą w przesądy, ale... nie pokażą się narzeczonemu przed ceremonią w sukni ślubnej, bo to może przynieść pecha. Również pewna anegdota podkreśla prymat „praktykowania” zabobonów nad wiarą w ich skuteczność. Otóż Niels Bohr, wybitny duński fizyk i laureat Nagrody Nobla, nad drzwiami swojego gabinetu powiesił podkowę. Gdy studenci zapytali: „Panie profesorze, wierzy pan w takie przesądy?”, uczony odpowiedział: „Ja osobiście w to nie wierzę. Ale powiedziano mi, że podkowa przynosi szczęście nawet tym, którzy w to nie wierzą”.
Autor jest profesorem KUL,
kierownikiem Katedry Socjologii Makrostruktur i Ruchów Społecznych, członkiem Rady CBOS
Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.
Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej
Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.