Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

POLSKA DEMOKRACJA ZACZĘŁA SIĘ OBRACAĆ WE WŁASNE PRZECIWIEŃSTWO

Aktualności

23.05.2017 10:49

Naczelnik Państwa Józef Piłsudski wśród oficerów. Na lewo od Marszałka Herbert Hoover, późniejszy prezydent USA, oraz Ignacy Jan Paderewski. W rzędzie wyżej Stanisław Wojciechowski, współpracownik Piłsudskiego z PPS, a później prezydent RP. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski wśród oficerów. Na lewo od Marszałka Herbert Hoover, późniejszy prezydent USA, oraz Ignacy Jan Paderewski. W rzędzie wyżej Stanisław Wojciechowski, współpracownik Piłsudskiego z PPS, a później prezydent RP.

 

Przewrót majowy był nieunikniony?

 

Leszek Sosnowski: Panie Bohdanie, jest pan jednym z najwybitniejszych badaczy życia i czynu Józefa Piłsudskiego, którego 150. urodziny obchodzimy w tym roku. W tym miesiącu natomiast przypada rocznica siłowego obalenia rządu przez Marszałka i jego obóz patriotyczny, zwanego zamachem lub przewrotem majowym. Było to wydarzenie zdaniem wielu historyków kontrowersyjne. Jak go oceniać z dzisiejszej perspektywy? Przyniósł jednak dużo więcej pożytku czy szkody?

Dr Bohdan Urbankowski: W 1926 Polacy nie bardzo rozumieli, co się dzieje, czuli, że państwu grozi katastrofa, zamach przyjęli z ulgą, elity go akceptowały, przypieczętowując to wyborem Piłsudskiego na prezydenta. Marszałek wygrał z kandydatem Związku Ludowo-Narodowego, ale …wyboru nie przyjął. I tu jesteśmy w samym sercu tego politycznego, wojskowego, obyczajowego i moralnego cyklonu. Dla Piłsudskiego był to straszny dramat – myślę, że i my powinniśmy w ten sposób tamte wydarzenia oceniać. Gdy bracia się waśnią i węzeł pęka – pisał Marszałek w słynnym „Rozkazie do żołnierzy 22 maja 1926” – waśń ich również silniejszą jest nad inne. To prawo życia ludzkiego. Daliśmy mu wyraz przed paru dniami, gdy w stolicy stoczyliśmy między sobą kilkudniowe walki. W jedną ziemię wsiąkła krew nasza, ziemię jednym i drugim jednakowo drogą, przez obie strony jednakowo umiłowaną. A potem słowa o pojednaniu – strasznym, bo poprzez krew:

Niechaj krew ta gorąca, najcenniejsza w Polsce krew żołnierza, pod stopami naszymi będzie nowym posiewem braterstwa, niech wspólną dla braci prawdę głosi.

Przewrót majowy wpisuje się w schemat antycznego dramatu: oto starły się moralność i prawo. Żadne rozstrzygnięcie nie będzie dobre. Piłsudskim i jego żołnierzami kierowały wartości moralne, raz jeszcze wystąpili do walki o Polskę, ale kierował też nimi swoisty głód wartości: poczucie, że poświęcenie dla Polski przestało się liczyć, że dawni żołnierze są odsuwani na rzecz dzisiejszych kombinatorów, że kraj osuwa się w przepaść – a więc piłsudczykami kieruje lęk o przyszłość Polski, myślenie przyszłościowe. Dramat polegał na tym, iż żołnierzami broniącymi rządu też kierowały wartości, ale głównie prawne, kierowało nimi inne myślenie: nastawienie na teraźniejszość, bronili status quo, rządu, partii, układów, układzików, bronili nie tyle demokracji, lecz tego, co zostało po demokracji – przeważnie nie zdając sobie z tego sprawy. Jak to ujął Kaden-Bandrowski, nastała „radość z odzyskanego śmietnika”, ale połączona z pragnieniem wygrzebywania resztek. W głębszym tle widzimy jeszcze jedno napięcie: między kodeksem rycerskim po jednej a wartościami mieszczańskimi i urzędniczymi po drugiej stronie. Może dlatego wielu żołnierzy ze strony rządowej przeszło w czasie walk do piłsudczyków.

Piłsudczycy nie poszli drogą prawa, a drogą moralności i obyczaju szlacheckiego, nawiązali do tradycji konfederacji dozwalającej bunt wobec złej władzy, nawiązali do Konfederacji Dzikowskiej, która wystąpiła przeciw legalnej władzy Augusta III Sasa, do Konfederacji Barskiej, która walczyła przeciw królowi Stanisławowi i wojskom rosyjskich okupantów.

To była sytuacja w wojsku. A jak wyglądała sytuacja polityczna i społeczna w Polsce w pierwszej połowie lat 20. ubiegłego wieku? Historycy podkreślają rozdrobnienie Sejmu, często zmieniające się słabe rządy, spadek wartości złotego po reformie Grabskiego z 5,18 do ok. 10,5 za dolara w kwietniu 1926, strajki, zagrożenia zewnętrzne...

Wskazał Pan na przyczyny konkretne, ekonomiczne i polityczne, one także przekładają się na nastroje, także wpisują się w tragiczne schematy. Bo oczywiście nie tylko wojsko było rozgoryczone, całe społeczeństwo zaczynało, jak to się mówi, „mieć dość”. Do przywoływanych przez Pana danych „obiektywnych” dorzucę dwa subiektywne wspomnienia świadków. Pierwszy z nich to późniejszy generał, opozycjonista, więzień czasów stalinowskich Zygmunt Walter Janke. W czasach majowego przewrotu miał niecałe 20 lat, mieszkał na obszarze dzisiejszej Łodzi, więc wspomina z łódzkiej perspektywy:

Panowała inflacja i obłędny wyścig podwyżek cen i płac połączony z ruiną gospodarczą mas i wyrastaniem z dnia na dzień wielkich fortun kombinatorów… W Sejmie istniało 20 klubów różnych stronnictw, które dbały tylko o interesy własne i swojej klienteli, zapominając o interesach kraju i zarabiając jego kosztem

Podobnie wspominał tamten okres Bronisław Nietyksza, niewiele starszy od Jankego, wywodzący się z Kresów:

Zahamowano reformę rolną uchwaloną przez Sejm, odżegnano się od poszukiwania dróg rozwiązania kwestii mniejszości narodowych, zapominano o budowie narodowego przemysłu (…) Rządy zmieniały się co kilka miesięcy , a inflacja rosła w sposób zastraszający. Pieniądz przestał być choćby miernikiem wartości obiegowych w kraju. Nędza wzrastała z dnia na dzień. Wszystko to dało asumpt do traktowania nas jako państwa sezonowego. (…) W marcu i kwietniu 1926 sytuacja Polski przedstawiała się katastrofalnie. Nastąpiło załamanie się złotego, wybuchła wojna celna z Niemcami, wzrosła liczba bezrobotnych w przemyśle. Pogłębiło się zbliżenie między Związkiem Radzieckim a Niemcami przez odnowienie 24 kwietnia 1926 roku Traktatu z Rapallo. Niemcy oczekując rozpadu Polski planowały oderwanie „korytarza”, a nawet utworzenie Państwa Nadwiślańskiego (Weichselstaat), do którego zamierzano włączyć całe polskie Pomorze, wysiedlając zeń wszystkich Polaków.

Współpraca Rosji z Niemcami była szczególnie złowieszcza, bo Rapallo, odnowione uroczyście w Berlinie, to nie tylko wzajemna rezygnacja z roszczeń, ale i współpraca wojskowa. Niemcy zyskują poligony, Rosja broń, technologię, nawet i amunicję. Także tę amunicję, której Rosjanie użyją w Katyniu. Ktoś powie, że Rosja i Niemcy to nie byli nasi sojusznicy. Ale nasi sojusznicy postąpili też wrednie, sojusznicy, przepraszam za słowo, olali nas w Locarno w 1925. Pojechał minister hrabia Skrzyński – nawet go nie dopuszczono do stołu, musiał zostać w przedpokoju, jakby był własnym lokajem. Wyprzedzając bieg historii, przypomnę, że gdy sytuacja stała się bardziej niebezpieczna – Polska dwukrotnie proponowała tak zwaną wojnę prewencyjną. Mówię „tak zwaną”, bo do wojny by raczej nie doszło, Niemcy jeszcze nie miały odbudowanej armii, odbyłyby się jakieś demonstracyjne przemarsze wojsk alianckich, jakaś okupacyjka knajp w Berlinie – niestety Francja odrzuciła ten pomysł i zmarnowała szansę demonstracji prewencyjnej. A tym samym utorowała drogę krwawej II wojnie i własnej klęsce. A wracając do roku 1926 – wszystkie te polityczne i ekonomiczne zagrożenia przekładają się na psychologię, a może nawet na psychozę zbiorową: polski świat wypada z zawiasów, kraj ogarnia chaos, grozi agresja zewnętrzna – czy już w 1926 istniało takie zagrożenie – nie wiemy, ale tak dramatycznie postrzegano naszą sytuację. Jak to ujął Krasiński w „Irydionie”:

Już się ma pod koniec starożytnemu światu – wszystko, co w nim żyło, psuje się, rozprzęga i szaleje – bogi i ludzie szaleją… Fatum jedno spokojne, niewzruszone, rozum nieubłagany świata, patrzy z wysoka na wiry ziemi i nieba.

Czy kategoria fatum pasowałaby do opisu tak współczesnego dramatu?

Z mnóstwem zastrzeżeń, bo jednak nie wierzymy w szalejących bogów starożytności, a z fatum próbujemy się kłócić. Ale gdybym miał pisać dramat czy scenariusz o tamtych czasach, to przy wszystkich zastrzeżeniach zastosowałbym taki właśnie schemat.

Jak taki scenariusz mógłby wyglądać?

Jeszcze raz podkreślam, że nie chodzi o wpisywanie na siłę zdarzeń z 1926 roku w antyczne ramy, chodzi raczej o dyskretną analogię, która pozwala zrozumieć, uporządkować wydarzenia, chodzi o pewien nastrój, patos podobny do greckiej tragedii. Więc najpierw prolog, w filmie – czołówka, jeszcze przed tytułem. Jest rok 1923. Rozruchy robotnicze w Krakowie – pacyfikacja. To był szok – pierwszy rozlew krwi wywołany przez polskich żołnierzy na rozkaz polskiego rządu. Podkreślmy: to był tak zwany drugi rząd Witosa. Zginęło co najmniej 18 osób cywilnych, ale także 3 oficerów i 11 żołnierzy. Było kilkudziesięciu rannych; wielu z nich nie chciało lub po prostu bało się iść do szpitali. Nie jest pewne, na ile piłsudczycy włączyli się w rozruchy, na pewno wziął w nich udział „Dziadek” (jak czasami nazywano Józefa Piłsudskiego, zwłaszcza w Legionach – przyp. red.). Ta wieść obiegła cały Kraków i szybko się wyjaśniła. Robotnicy zdobyli wóz pancerny o tej nazwie, walczył po ich stronie. To oczywiście taki żart losu, nie najlepszy, ale znaczący, historiozoficzny. Oczywiście sytuacja w roku 1923 nie była wesoła, ale tamte wydarzenia możemy dziś także odczytać w duchu antycznego dramatu: jako prolog wydarzeń z 1926 roku, jako zapowiedź przyszłości, ba, jako ostrzeżenia wysyłane przez samą historię.

A 10 maja 1926 r powstaje trzeci rząd Wincentego Witosa. Jakie partie go tworzyły, czy o podobnym profilu?

To jest zlekceważenie ostrzeżeń, ten rząd to niemal powtórka drugiego rządu, czyli powtórka rządów tzw. Chjeno-Piasta. Przypomnę w skrócie, że premier z roku 1923, Witos, przywódca PSL, znów zostaje premierem, jego partyjny kolega Kiernik, który w 1923 był ministrem spraw wewnętrznych i był w dużym stopniu odpowiedzialny za krakowską masakrę, teraz jest ministrem rolnictwa. Obydwa rządy, i w 1923, i w 1926, zdominowane były przez narodową demokrację, konkretniej mówiąc, przez Związek Ludowo-Narodowy. W 1923 skarb obejmował Grabski, sprawy zagraniczne – Seyda, potem osobiście Dmowski, wyznań religijnych – Głąbiński, potem zastąpi go Korfanty. Sprawy wojskowe generał rosyjskiego chowu, Osiński, potem zastąpi go Szeptycki – jakby kryterium ich doboru stanowiła niechęć do Piłsudskiego i chyba tak było. W 1926 jest podobnie: Witos premierem, ale skarb –Zdziechowski z ZLN, wyznania religijne – Grabski z ZLN, sprawy zagraniczne – bezpartyjny Morawski, tego można pominąć, nie zdążył się wykazać. Ważne, że wojsko dostał generał Juliusz Malczewski; to był jeden z motorów wydarzeń. Malczewski to była, jak wtedy mówiono, austriacka Kriegsschule – wychowankowie austriackich szkół wojskowych i generałowie CK armii. Wspomniany Malczewski – to pułkownik CK armii, generała dostał od Rzeczypospolitej, ale inni reprezentanci Kriegsschule to dosłownie pełnokrwiści austriaccy generałowie – Tadeusz Rozwadowski, który zostaje dowódcą obrony Warszawy – były austriacki generał artylerii, wcześniej attaché w Bukareszcie, a więc związki z wywiadem, Włodzimierz Zagórski – jeszcze bardziej związany z wywiadem, znienawidzony przez żołnierzy, od początku 1926 ma na karku śledztwo korupcyjne – głośną aferę „Francopolu”, liczy, że usunięcie Piłsudskiego uratuje mu skórę. W czasie walk zachowywał się niezwykle agresywnie, oskarżano go o osobiste bombardowanie wojsk Piłsudskiego. Wyprzedzając naszą opowieść, dodam, że Zagórski był po przewrocie więziony, potem go wypuszczono, owszem, miał mieć rozprawę, tyle że z wolnej stopy. I tu tkwi chyba najbardziej prawdopodobna przyczyna jego zniknięcia. Były oczywiście i inne przekazy, osobiście czytałem wyznania pewnej pani, do której Zagórski miał przyjechać prosto z więzienia, doszło do wyznań, on prosi, ona odmawia, on wali sobie w łeb, a ponieważ działo się to romantycznie na pomoście nad stawem – znika w wodzie. Ale to taka romantyczna dygresja. 

 

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.


 


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 03/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum