Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Polsce potrzebna literatura nadziei, narodowej nadziei

Aktualności

22.11.2016 10:36

Fotografia portretowa Henryka Sienkiewicza wykonana w 1905 r. w zakładzie fotograficznym Jana Idzikowskiego przy ul. Erywańskiej w Warszawie. Pisarz miał wtedy 59 lat. Fotografia portretowa Henryka Sienkiewicza wykonana w 1905 r. w zakładzie fotograficznym Jana Idzikowskiego przy ul. Erywańskiej w Warszawie. Pisarz miał wtedy 59 lat.

 

dr Justyna Chłap-Nowakowa przedstawia historyczne powieści Henryka Sienkiewicza.

 

Pierwsza powieść Sienkiewicza zatytułowana była Ofiara. O tym, że ją ukończył, pisał w liście z grudnia 1865 – do znanego nam już przyjaciela szkolnego, Konrada Dobrskiego. Tekst rękopisu jednak zaginął i utwór nie ujrzał światła dziennego. Kilka lat później zadebiutował drukiem. Powieść Na marne (ogłoszona w 1872 roku, w „Wieńcu”) odzwierciedlała ideowy kryzys, jaki dotknął młodzież po klęsce powstania styczniowego. Na następną powieść czekać trzeba było aż dwanaście lat. Miała ona utorować pisarzowi drogę do sławy, zapewnić mu miejsce pośród największych. Była to pierwsza część Trylogii. Ogniem i mieczem ukazywało się w odcinkach w latach 1883-1884, osobno jako całość wydano je w roku 1884. Pierwotnie powieść miała być zatytułowana Wilcze gniazdo, jednak pod wpływem Władysława Olendzkiego, współredaktora „Słowa” i przyjaciela pisarza, tytuł został zmieniony. Pisanie w rekordowym tempie, z odcinka na odcinek, sprawiało, iż niekiedy pojawiały się w tekście niekonsekwencje, usunięte potem w wydaniu książkowym. Zdarzyło się też kilkakrotnie, że autor nie zdążył na czas z odcinkiem. Kolejne części Trylogii trafiały do czytelników co dwa lata: w roku 1886 wydanie książkowe Potopu, w1888 – Pana Wołodyjowskiego.

W stronę historii

Zainteresowania Sienkiewicza historią i literaturą staropolską, które sięgały czasów jego dzieciństwa i wczesnej młodości, pogłębiały się w czasie studiów w Szkole Głównej Warszawskiej. Świadectwem lektur późniejszych są m.in. liczne wzmianki publicystyczne i recenzje. Jedną z recenzji, entuzjastyczną, poświęcił Szkicom historycznym (1881) Ludwika Kubali, związanego ze Lwowem najwybitniejszego może stylisty pośród naszych dziejopisów. Wcześniej Kubala kandydował na katedrę historii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, jednak został odrzucony przez konserwatywny i niekiedy zawstydzająco rozsądnie ostrożny Kraków, mówiący przede wszystkim głosem stańczyków – historyków Józefa Szujskiego i Michała Bobrzyńskiego. Przeszkodą było curriculum vitae kandydata: uczestniczył w pracach organizacyjnych powstania styczniowego, był również szefem policji powstaniowej w Krakowie, za co spędził dwa lata w więzieniu. Był też, inaczej niż stańczycy, zdecydowanym obrońcą Polski siedemnastowiecznej. Uważał, że zarówno ówczesne państwo, jak i instytucje ustrojowe „wymagały jedynie poprawy”.

Sarmackie uniwersum rozpaliło wyobraźnię pisarza – wiek XVII określił we wspomnianej recenzji „powieścią, która sama się pisze”. Kubala stał się więc autorytetem, ale i w niemałej mierze „mistrzem” dla pisarza. O jego Szkicach historycznych Sienkiewicz pisał w prawdziwym zachwyceniu, nad wszystko wynosząc opis oblężenia Zbaraża: „Pan Kubala też pod wpływem przedmiotu znajduje prawdziwe natchnienie i z historyka staje się malarzem. Słowa jego nabierają barw i plastyki. Zamiast czytać o oblężeniu, widzimy je jakby świadkowie naoczni […] Pan Kubala ma obok biegłości w materii, jeszcze i talent prawdziwy, umiejący, jak wspomniałem, zamiast cieniów tworzyć kształty. Dawne to czasy i znane dzieje, a serce nam bije w oczekiwaniu, co się stanie, czy prędko już rozpocznie się walka. Oto obóz wygląda już jak wysepka oblana morzem. Co będzie, gdy rozwścieczone fale uderzą?”.

Próbę zmierzenia się z tematyką historyczną podjął Sienkiewicz latem 1880 roku. Dla pisarza skupionego dotąd na problematyce współczesnej, zwrot ku przeszłości był z pewnością niełatwy W podlaskim Burcu zaczął układać swą pierwszą opowieść historyczną dla rodaków, osadzoną w pierwszej połowie XVII w. Niewolę tatarską, a czołowy ówczesny krytyk literacki, Piotr Chmielowski, orzekł w recenzji opowiadania, iż „twórczość historyczna jest dla Sienkiewicza zamknięta”.

Ta dalekosiężna diagnoza była największą pomyłką Chmielowskiego jako krytyka. Jednak nowela rzeczywiście przyjmowana była rozmaicie – zyskała wielkich zwolenników, inni widzieli w niej co najwyżej „szlachetny niewypał”, jeszcze inni bardziej od niej cenili pisaną równolegle nowelę W krainie złota (drukowaną w latach1880/1881 na łamach „Nowych Mód Paryskich”) – wieczorami Niewolę, rankami „awantury znad Sacramento”. Ach, czego tam nie było. Oto autor wplótł w losy Sacramento na Dzikim Zachodzie, ogarniętego gorączką złota i pogrążonego w bezprawiu, przeciw któremu część mieszkańców próbuje się dopiero organizować, historię uczucia Henry’ego Rowsa, „młodego drwala z lasów dębowych”, prostego mieszkańca osady, zakochanego w przybyłej tam wykształconej Miss Mary Monteray. Rows zmienia się dla niej – postanawia zdobyć wykształcenie i ogładę. Koloryt lokalny wzmocniony był dużą dawką angielskojęzycznych wtrąceń. Nie brakło też tak charakterystycznego później dla Sienkiewicza nieco rubasznego poczucia humoru.

Powróćmy jednak z Sacramento do tatarskiej niewoli. Niewątpliwie koturnowe, tragiczne opowiadanie było ważną próbą warsztatową przed podjęciem gigantycznego wyzwania – pisania Trylogii. Zasadniczym problemem w odbiorze noweli okazała się zbyt gęsta stylizacja staropolska, jednak równocześnie doświadczenie to pozwoliło Sienkiewiczowi odkryć właściwą metodę: „Język dawny polega najwięcej na toku, który ma prawie powagę łaciny, nie zaś na sadzeniu dzikimi archaizmami […] żeby dobrze pisać potrzeba znać nie tylko Polaków z XVI i XVII w., ale i autorów łacińskich, i przekłady ich dawniej dokonane, bo na nich kształcili się właśnie nasi i duchem ich się przejęli. Potrzeba też umieć odtworzyć sferę pojęciową właściwą współczesnym ludziom, co jest już rzeczą intuicji”.

Nowela była spisana w formie urywków z pamiętnika rycerza, ubogiego szlachcica, Aleksego Zdanoborskiego, zakochanego w córce magnata. Aby stać się godnym jej ręki zaciąga się do służby wojskowej na kresach, licząc przy tym na zdobycie majątku (sytuacja bohaterów była więc w pisanych równolegle opowiadaniach dosyć zbieżna…). W pierwszej bitwie z Tatarami Aleksy dostaje się do niewoli. Prześladowany, poniewierany, niemal na śmierć zamęczony, odmówił przejścia na islam, pozostał, zauważa Józef Szczublewski, „jak u Calderona książę niezłomny, zachował godność polskiego szlachcica”. Ostatecznie losy bohatera znajdują szczęśliwe zakończenie: jego ukochanej, Marii, udaje się wykupić go z niewoli. Wraca do Rzeczypospolitej otoczony sławą. W ustach takiego bohatera pełne patosu słowa przesłania noweli brzmiały prawdziwie: „Człowiek chodzi jako podróżny po świecie, więc o siebie nie powinien dbać, jeno o Rzeczpospolitą, która jest i ma być ma być nieustająca, Amen!”.

Wiele o ówczesnych poglądach Sienkiewicza na rolę literatury odnaleźć można w pisanych w tym samym podlaskim Burcu rozważaniach na temat najświeższego literackiego „krzyku mody”, czyli naturalizmu w wykonaniu Emila Zoli (pierwodruk „Niwa” 1881, t. 2.). Zdecydowanie go nie rekomendował: „Prawda nic na tym nie traci, gdy obraz ma dwie strony, bo i rzeczywistość jest dwojaka. Nędza i ciemnota wiejska, karczma, jej przesycone wódką powietrze, nabrzękłe, zaognione twarze i ochrypłe krzyki są to rzeczy bardzo realne, ale popołudniowa godzina pogodnego dnia, gdy cisza zawiśnie nad lasami, gdy w polach i zaroślach dziewczyny i chłopcy śpiewają, jakby się chcieli zapamiętać, gdy wszystko się poi w jakiejś ogromnej, mimowiedniej słodyczy – takie chwile, powtarzam, są również realne, a przecież bardzo piękne i poetyczne. […] zwyczajna wioska podlaska ma swoje cienie, ale ma i światła. Pełność obrazu wymaga, by się w nim i jedne, i drugie znajdowały”. Skrajnie pesymistyczny obraz świata według Zoli oceniał Sienkiewicz jako nieprzydatny Polakom, których los jest stężonym pesymizmem – „po co im jeszcze ponura literatura. Polsce potrzebna literatura nadziei, narodowej nadziei”.

Najistotniejsze uwagi teoretyczne sformułował Sienkiewicz kilka lat później, w dwuczęściowym odczycie O powieści historycznej (wygłoszonym w roku 1889 i w tym samym roku drukowanym w „Słowie”). Pisarz miał już wówczas za sobą Ogniem i mieczem oraz Potop. Dzielił się w tekście doświadczeniami własnymi, ale i przemyśleniami na temat modelu powieści historycznej. Uznawał, w duchu pozytywizmu, że powinna ona respektować reguły prawdopodobieństwa, łączyć realizm z utylitaryzmem, winna spełniać swe powinności społeczne, ale winna też – dopowiadał Sienkiewicz romantyk – sięgać do intuicji i natchnienia.

Pisał też o charakterystycznej cesze powieściopisarstwa historycznego: „Zdarza się zapewne, że powieść historyczna przekręca wypadki lub nawet zmyśla je; zdarza się, że to czyni i historia. Wówczas i pierwsza i druga będą kłamstwem. Ale mówią, że powieść przekręcać i zmyślać musi. Dlaczego? Bo jeśli tego nie uczyni, to będzie historią; więc albo historia, albo powieść; jedno wyłącza drugie.[…] Chodzi tylko i przede wszystkim o to, by owe zdarzenia prywatne były logicznie zgodne z barwą i nastrojem danej epoki; by zamiast stawać w sprzeczności z wypadkami dziejowymi i wpływać na nie przeważnie, czyniły raczej wrażenie pojedynczych rzeczywistych pasemek, z których była utkana materia owoczesnego życia. Chodzi dalej o to, by przy wypełnianiu przerw między wytycznymi żywota dziejowych postaci wypełnienia owe stały w logicznej zgodzie tak z czynami publicznymi, jak z ich psychicznym obliczem. Od tych warunków zależy możliwość i prawdopodobieństwo, które w każdej powieści historycznej czy niehistorycznej jest rzeczą główną, stanowczo ważniejszą niż autentyczność opisywanych zjawisk”.

Okazał się w tej dziedzinie mistrzem – godził ustalenia dziewiętnastowiecznej historiografii z jakąś nieprawdopodobną intuicją pisarską, która kazała mu zrezygnować ze zbyt dużego dystansu narratora powieściowego wobec przedstawianych zdarzeń, jako że takie chłodne obserwowanie z daleka osłabia moc oddziaływania.

W świecie Trylogii

Akcja Trylogii rozpięta jest pomiędzy rokiem 1648 a 1673. Krwawe to lata w historii Rzeczypospolitej – wojen kozackich, najazdu szwedzkiego i wojny z Turcją – przypadające na okres od śmierci Władysława IV, elekcji Jana Kazimierza po ostatnie lata rządów Michała Korybuta. Wieńczy je zwycięski Chocim, pojawiający się w Epilogu i zapowiedź wiktorii wiedeńskiej, już pod berłem Jana III Sobieskiego – Salvatora i Polski, i Europy. Historię pokazuje Sienkiewicz od strony wojennej, mniej uwagi przywiązując do polityki czy obyczaju. Tu najważniejsze jest ścieranie się oręża polskiego (i sojuszników) z kolejnymi wrogimi potęgami i kulminacja tych walk w bitwach zwycięskich dla Rzeczypospolitej.

Epik, wierny tradycjom homeryckim, sięgał do kultu bohaterstwa fizycznego lub cenniejszego jeszcze fizyczno-duchowego. Ukazywał też bohaterstwo moralne – przezwyciężanie własnych słabości, niedoskonałości, grzechów, słowem – przekuwanie swojej niedoskonałej, rogatej, hardej albo i okrutnej natury w lepszą. Tak jak Winicjusz, jak Kmicic czy Jurand ze Spychowa – pod wpływem nadludzkich fizycznych i moralnych cierpień. Zwłaszcza ów ostatni rodzaj bohaterstwa uznać należy za rys szczególny Sienkiewiczowskiej optymistycznej wizji i natury ludzkiej, i historii: skoro najgorszy grzesznik, jeśli zechce, może się poprawić, to czemu nawet w chwili najgorszych klęsk nie ufać w ostateczne zwycięstwo dobrej sprawy. Również w warstwie fabularnej ulubionym chwytem pisarza było stawianie bohatera w sytuacji bez wyjścia, z której uratować go mógł tylko „cud”. I takie cudowne ocalenia z najgorszych opresji nadchodziły, i także przydawały otuchy – jak w scenie uratowania Jana Kazimierza przez Kmicica wspieranego przez górali (jak w powieści Ivanhoe Waltera Scotta górale szkoccy ratują Ryszarda Lwie Serce). Jednak w pamięci pozostają także, a może przede wszystkim sceny bohaterstwa nie osłodzonego zwycięstwem ani wyjściem bez szwanku, ani inną ziemską nagrodą. Jak w śmierć Longinusa Podbipięty, gdy odzewem na strzały przeszywające rycerza były kolejne wezwania odmawianej przezeń Litanii Loretańskiej aż z ostatnim tchnieniem powiedziane „Królowo Anielska”. Autor przenosi całą tę scenę w wymiar wręcz metafizyczny: Aniołowie niebiescy biorą duszę bohatera i zanoszą ją jako „perłę jasną” do stóp Matki Bożej. Zatem nie pozostanie Pan Podbipięta bez nagrody. Sienkiewicz wskazuje jednoznacznie: w scenie tej śmierci nie należy wiedzieć tragedii, lecz pochwałę odwagi i wiary, i „prostą prawdę rycerskiego rzemiosła, że rycerz przecież kiedyś zginąć musi”…

 

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.

→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum