Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

„Po pandemii w geopolityce nastąpią poważne zmiany; na powierzchni utrzymają się tylko niektórzy”

Aktualności

15.12.2020 9:40

Kryzys wywołany pandemią koronawirusa na pewno w sposób istotny zmieni sytuację geopolityczną. Fot. Pixabay

 

 

 

Kryzys wywołany pandemią koronawirusa na pewno w sposób istotny zmieni sytuację geopolityczną. Fot. Pixabay  

 

 

 

W Polsce uruchomiono legion płatnych zdrajców, szerzy się anarchię i próbuje zaprowadzić brutalność między ludźmi

Prof. Krzysztof Szczerski

 

Przechodzimy bez wątpienia przez annus horribilis – straszny rok 2020, który wprowadził świat w jeden z największych kryzysów społeczno-gospodarczych ostatnich dekad. Nie mówię wyłącznie o pandemii koronawirusa jako zjawisku medycznym, ale przede wszystkim o jej konsekwencjach dla życia zbiorowego, politycznego oraz gospodarki. Konsekwencje te coraz lepiej poznajemy i możemy prognozować z większą dozą trafności dalsze skutki kryzysu.
Ale jednocześnie pamiętajmy, że choćbyśmy „przechodzili przez ciemną dolinę”, nie wolno nam ulec lękowi wobec zła, bo wszystko to, co dzieje się wokół nas, nie może pozbawiać nas nadziei pokładanej w Opatrzności Bożej. Nic nie dzieje się przypadkiem i my nie jesteśmy zagubionymi, pozbawionymi oparcia, targanymi przez siły natury bezbronnymi istotami z gatunku ludzkiego. Nie wolno nam dać się wchłonąć przez wir narracji medialnych, które w obecnych czasach, w zdecydowanej większości, zupełnie pomijają aspekt duchowy naszego życia.
Tego nikt nie mógł przewidzieć
Nie należę do zwolenników tezy, że obecna pandemia, o ile oczywiście zostanie opanowana w przewidywalnej przyszłości – to znaczy do połowy roku 2021 i przestanie być problemem zdrowotnym dla bogatszej części świata – stanie się czynnikiem trwałej zmiany gospodarczej na kolejne dekady.
Oczywiście w jej wyniku będziemy mieli do czynienia z kryzysem gospodarki o dużych rozmiarach geograficznych, ale jednocześnie o płytkim zasięgu. Nie znikają bowiem ani dostępne zasoby naturalne (w tym surowce energetyczne), nie nastąpiły wyludnienia i migracje na wielką skalę (np. w wyniku zmian środowiska naturalnego czy masowej umieralności), nie ma klęski głodu w skali globalnej (tegoroczne zbiory nie odbiegają od zwykłych wahań powodowanych czynnikami przyrodniczymi). Nie mamy również do czynienia z utratą wartości większości globalnych zasobów finansowych czy innych aktywów. Obrót akcjami, złotem, a nawet walutami toczy się zwykłym trybem. Choć oczywiście są zwycięzcy i przegrani nowych warunków.
Przypuszczać należy, że ogłoszenie końca pandemii stanie się swego rodzaju nowym globalnym świętem. Obecny kryzys gospodarczy oczywiście będzie się wiązał z pewną utratą zamówień, zerwaniem niektórych łańcuchów produkcji, zatrzymaniem konsumpcji, czasowym wzrostem bezrobocia, ale gospodarki wrócą na ścieżkę wzrostu. Po pandemii ludzie zapragną bardziej niż poprzednio korzystać ze wszystkiego tego, co dziś jest im ograniczane. Nie będziemy mieli do czynienia z powolnym powrotem do rzeczywistości, jak ma to miejsce np. po trzęsieniu ziemi czy wojnie, gdy odbudowa zrujnowanej infrastruktury oraz budynków mieszkalnych trwa dekady.
Spodziewam się raczej gwałtownego wybuchu konsumpcjonizmu wyhamowanego obecnie administracyjnymi obostrzeniami. Można podejrzewać, że gdy restrykcje zostaną poluzowane, ludzie z entuzjazmem ruszą w podróże, do miejsc rozrywki czy na imprezy masowe. Można się też spodziewać różnego rodzaju drobniejszych korekt w poszczególnych branżach gospodarki czy w sposobie organizacji i funkcjonowania przedsiębiorstw (np. poprzez upowszechnienie pracy zdalnej).
Przegranymi na większą skalę mogą być natomiast państwa, rozumiane jako instytucje sprawcze, zdolne do gwarantowania obywatelom podstawowego zakresu bezpieczeństwa, także materialnego. Nie ulega bowiem wątpliwości, że pandemia mocno uderzyła we władze publiczne i to niezależnie od tego, jaką strategię reagowania na koronawirusa przyjęły.
Jest tak przede wszystkim dlatego, o czym nie wolno zapominać, że pandemia to zjawisko, na które nikt nie był przygotowany, szczególnie w skali globalnej. Pamiętajmy, że „suma wszystkich strachów” obecna w przestrzeni publicznej w ostatnich latach nie obejmowała światowego kryzysu zdrowotnego. Mówiono raczej o kwestii klimatycznej (i to ograniczonej w zasadzie do jednego czynnika, czyli emisji CO2) i jej możliwych konsekwencjach, na przykład w postaci topnienia lodowców wywołanych wzrostem temperatury na Ziemi. Rozważano bunt jakiegoś rodzaju maszyn, nagłe załamanie się infrastruktury teleinformatycznej albo (w wariancie science fiction) utraty przez człowieka kontroli nad komputerami.
Wydano ogromne środki, czasem pod przymusem decyzji politycznych, na różne wersje polityki ekologicznej czy na kolejne wersje unowocześnionych systemów informatycznych, nie biorąc jednocześnie pod uwagę, że w cywilizowanym, higienicznym świecie rozwiniętych państw możemy być skonfrontowani z zagrożeniem zdrowotnym o takiej skali jak obecna pandemia. Jeśli mówiono o kwestiach zdrowotnych, w ramach rozważań o megatrendach XXI wieku, to raczej w kontekście starzejących się społeczeństw i ich nowych potrzeb związanych z wydłużeniem się życia ludzkiego. Niektórzy wiązali z tym nadzieję na nowych klientów (pojęcie „srebrnej gospodarki” na liście megatrendów firmy analitycznej Deloitte). Inni postrzegali to jako wyzwanie dla ochrony zdrowia, ale w rozumieniu konieczności rozwoju opieki skierowanej do seniorów i ich potrzeb medycznych (megatrendy firmy analitycznej Ernst&Young).
Jak wiemy, niektóre społeczeństwa podeszły do problemu starzenia się jeszcze inaczej, a mianowicie poprzez upowszechnienie eutanazji w celu eliminowania obciążeń dla systemu opieki. Proponuje się też izolację seniorów z dala od społeczeństwa, co jakoby ma ułatwić organizację przestrzeni publicznej bez potrzeby dostosowywania jej do specyficznych ograniczeń związanych z podeszłym wiekiem.
Centra miast, i w ogóle rozwój, miały być skierowane na zdrowych i młodych, a starcy i np. dzieci obciążone wadami genetycznymi wyeliminowani na różnych etapach ich życia. Tymczasem pandemia uderzyła we wszystkich, bez wyboru, choć jej przebieg jest różny zależnie od kondycji zdrowotnej człowieka. O skali zaskoczenia, jakie wywołała pandemia, niech świadczy fakt, że jeszcze w styczniu 2020 roku, a więc dosłownie na kilka tygodni przed tym, gdy cały świat się zatrzymał w tzw. lockdownach, na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos tematu wirusa w ogóle nie było! Królowała panna Greta Thunberg i jej obsesyjna wizja apokalipsy klimatycznej. Ludzie odpowiedzialni za największe biznesy świata nie mieli pojęcia, co naprawdę czekało ich niebawem.
W wymiarze państwowym podstawowym problemem było i jest zachowanie oczywiście wydolności systemu ochrony zdrowia. Powiedzmy sobie jasno, skala wyzwania dla publicznej służby zdrowia przekraczała jej możliwości reagowania i to we wszystkich krajach. Nikt nie organizuje systemu służby zdrowia na czasy tak nadzwyczajne, bo po prostu nikogo na to nie stać. Jak ocenialibyśmy władze państwa, które każdego roku wydawałyby pieniądze na dziesiątki tysięcy stojących w magazynach, niepotrzebnych bez pandemii respiratorów, pustych łóżek szpitalnych i innego sprzętu? Czy przyjmowalibyśmy do wiadomości argument, że „nigdy nic nie wiadomo”? A nawet jeślibyśmy się na to zgodzili, to skąd pewność, że wirus pandemiczny zaatakuje akurat układ oddechowy, a nie inne organy? W takim razie powinniśmy też magazynować w ogromnych ilościach urządzenia do dializy, urządzenia wspomagające akcję serca czy układ nerwowy… Oczywistym jest, że nikt tak nie robi i nie będzie robił.
Pamiętamy dramatyczne obrazki z północnych Włoch czy Hiszpanii, mniej natomiast wiadomo opinii publicznej o tym, co działo się na lotniskach i w magazynach, gdzie poszczególni wysłannicy różnych rządów, jak na Dzikim Zachodzie, walczyli o dostawy sprzętu i środków ochrony do ich krajów. Znam te historie bezpośrednio, bo pomagałem w transportach tych rzeczy do Polski z całego świata i znam relacje z pierwszej ręki o przejmowanych siłą paczkach, przekupywaniu służb cargo na lotniskach itp. To była walka o byt bez ograniczeń. Sceny te pokazywały, z jaką determinacją rządów mieliśmy do czynienia w pierwszej fazie pandemii.
Zaburzony rytm życia konsumpcyjnego
Niezależnie od przyjętej następnie strategii jedno jest pewne – część obywateli nie przyjęła do wiadomości faktu, że system opieki zdrowia po prostu nie dał rady i nie był w stanie zapewnić z dnia na dzień właściwej opieki wszystkim chorym. Nie wdając się w dywagacje o szczegółach tego, jak reagowano w poszczególnych krajach, trzeba stwierdzić generalnie, że obywatele wszędzie poczuli się zagrożeni, a państwa/rządy w ich rozumieniu nie zapewniły im ochrony. Co ciekawe, w badaniach opinii publicznej w Europie w kwestii reakcji na kryzys zdrowotny lepiej od rządów krajowych oceniana jest… Unia Europejska. Mimo, a właśnie może dlatego, że nie ma ona żadnych kompetencji w zakresie systemów ochrony zdrowia – tym samym nie była obarczana brakiem łóżek czy dostępnych terapii. Komisja Europejska mogła się pochwalić koordynacją zakupu szczepionek, bo przecież nie ich produkcją.
W państwa/rządy uderzyła jeszcze jedna fala negatywnych ocen społecznych, ta, która wiązała się ze sprzeciwem wobec wprowadzanych ograniczeń. Nie chcę tu przywoływać postaw skrajnych, prezentowanych przez środowiska koronasceptyków, którzy od początku negują w ogóle pandemię i bagatelizują jej niebezpieczeństwo. Oczywiście, że istniały w historii groźniejsze pandemie, a i obecnie na świecie wybuchają ogniska dużo bardziej śmiercionośnych wirusów (np. ebola), ale wystarczy śmierć jednej bliskiej nam osoby, by tezy wszelakiego typu negacjonistów po prostu odrzucić.
Problemem na większą skalę jest jednak opór przeciwko zakazom i nakazom w przestrzeni publicznej, a szczególnie w sferze działalności gospodarczej. Ma on po pierwsze wymiar społeczny – niezgody i buntu przeciwko ograniczeniom jako takim, narzucanym przez władze, a krępującym ludzką swobodę (bunt anarcho-
-liberalny). Po drugie jest to wymiar ekonomiczny – oporu przeciwko przerzucaniu na przedsiębiorców kosztów walki z pandemią i sektorowemu zamrażaniu działalności biznesowej uderzającemu w rynek. Ponownie, bez wdawania się w szczegóły i racje każdej ze stron (bo to wymagałoby całego tomu tekstów i danych), efekt wprowadzania różnorakich obostrzeń jest jeden: państwo i władze jawią się części obywateli jako opresyjna struktura działająca wyłącznie poprzez środki negatywnego przymusu (zakazy).
Im więcej błędów komunikacyjnych ze strony poszczególnych rządów w wyjaśnianiu kolejnych kroków i ich logiki, tym utrata społecznego zaufania i poparcia dla struktur państwa jest bardziej powszechna. Dlatego ważne jest niezwykle w tym czasie utrzymanie sterowności instytucji publicznych i procesów politycznych w kraju, zgodnych z regułami prawa.
Negatywne emocje społeczne wiążą się także z zaburzeniem rocznego rytmu życia większości obywateli rozwiniętego świata. Rytmu, który wyznaczany był w ostatnich latach „cyklami konsumpcyjnymi” (bynajmniej nie rokiem liturgicznym!) i zaczynał się od zabawy sylwestrowej, a potem ferii zimowych i wyjazdów na narty, Walentynek, Wielkanocy rozumianej świecko, czyli duuużo jedzenia. Dalej przychodziły grillowe majówki, wakacje i wyjazdy urlopowe, letnie koncerty, imprezy masowe i powroty do szkoły. Jesienią rytm wyznaczały wyjazdy na Wszystkich Świętych, potrzeba dekoracji grobów poprzedzona halołinem, a potem już z górki: tzw. Mikołajki i święta, tak ogólnie rozumiane jak z uniwersalnych kartek pocztowych i jako szczyt zakupów. W tzw. międzyczasie, zależnie od zainteresowań, rytm życia określały jeszcze wizyty w teatrze, seanse kinowe, mecze ligowe, czasem wystawy w muzeach, weekendy w klubach i dyskotekach itp. Większości z tego w 2020 roku nie było i nie będzie w najbliższym czasie.
Rytm życia konsumpcyjnych społeczeństw został całkowicie zaburzony. To, co pozwalało na ocenę, czy rok był udany czy nie, np. fajne wakacje, super impreza, udana majówka itp., nagle zniknęło. Pojawiło się jałowe pole bezradności. Za to poczucie ograbienia z codzienności została znowu skierowana pretensja do władz publicznych, bo to one przecież wprowadzają ograniczenia. Dlatego, jeszcze raz powtórzę, tak ważne jest utrzymanie każdego elementu tradycyjnego rytmu działania instytucji życia zbiorowego, punktów społecznego odniesienia, o czym jeszcze za chwilę.

 

Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić  tutaj.

 


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 10/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum