Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Panie Sienkiewiczowe i inne Marie

Aktualności

16.09.2016 15:52

 

Henryk Sienkiewicz z rodziną w Oblęgorku, 1902 r. Henryk Sienkiewicz z rodziną w Oblęgorku, 1902 r.

 

Dr Justyna Chłap-Nowakowa

 

Niezwykłym zbiegiem okoliczności aż pięć kobiet, z którymi wiązał się uczuciowo Henryk Sienkiewicz, nosiło imię Maria. Każda z nich zasługuje na osobną opowieść, co lata temu w sposób niezrównany uczyniła Barbara Wachowicz w Mariach jego życia (1972). Tu zatem nie tyle próbujemy kreślić ich szczegółowe konterfekty, ile raczej wskazać rolę, jaką odegrały w życiu pisarza.

Z pierwszą, Marią Jadwigą Keller zwaną Milą, był tylko zaręczony. Poznali się w marcu 1874 r., swatani przez siostry Sienkiewicza, zaprzyjaźnione z Milą. I oboje zakochali się „po uszy”. W końcu lipca 1874 r. wymienili pierścionki. Jednakże przyszli teściowie dość szybko zaczęli krytycznie spoglądać na narzeczonego córki, ten pechowo pierścionek zgubił, a u schyłku listopada zaręczyny, ku desperacji młodych, zostały zerwane (ponoć decyzją ojca panny, w związku z podejrzeniem, iż cieszący się coraz większą sławą i uznaniem pisarz ma romans z Heleną Modrzejewską). Sentyment pozostał: Mila nigdy nie wyszła za mąż, Henryk zaś po latach przypomni jej urok (i swoje zauroczenie) w postaci ślicznej, choć niezbyt mądrej Kazi z humoreski Ta trzecia i Tolinki z noweli U źródła. W obu tekstach powtarza się motyw zerwania i żal. Ile w tym literackiego, ile zaś prawdziwego żalu Sienkiewicza – trudno obliczyć… Oto fragment listu Heliodora Susłowskiego, ojca Kazi: „Córka nasza, ulegając perswazyi rodziców, zgadza się na zerwanie związku, który dla niej byłby nieszczęściem. […] Nie tyle pańskie położenie materyalne, ile pański lekkomyślny charakter, którego mimo wszelkich starań ukryć nie mogłeś, skłaniają nas i naszą córkę do zwrócenia mu słowa i zerwania z nim dalszych stosunków, co zresztą nie zmieni naszej dla pana życzliwości”. Odpalony narzeczony skomentował to następująco: „Że z mojej pozycyi materyalnej można by dla psa buty uszyć, na to się mniej więcej zgadzam, ale czego ten patetyczny goryl chciał od mego charakteru, tego doprawdy nie rozumiem”. Także w U źródła odżywa dawna uraza: „rozumiem więc, że mi odmówili ręki Toli – ale oni mnie przy tym sponiewierali”.

Kilka lat później pomyślnie rozwinął się związek z Marią Szetkiewiczówną, córką zubożałego ziemianina z powiatu trockiego, którego barwny charakter ponoć „inkorporował” pisarz (czerpiąc też równolegle z innych wzorów) w bujną arcypostać Zagłoby. Henryk starał się o pannę dwa lata. I tu nie obeszło się bez swatania – tym razem rolę tę spełnił zaprzyjaźniony i z pisarzem, i z Szetkiewiczami Stanisław Witkiewicz. To on przekonał rodziców panny, początkowo nieskorych do oddania ręki córki epuzerowi, który nie uchodził za solidnego, i, ostatecznie, wyrazili zgodę. Była jeszcze jedna więź, prócz przyjaźni, łącząca losy swata i Marii: gruźlica, na którą on już chorował, zaś ona była nią „zagrożona” i leczyła się w polecanym przez Witkiewicza sanatorium w Meranie.

Ślub odbył się w Warszawie, w sierpniu 1881 r. Małżeństwo było bardzo szczęśliwe i pobłogosławione dwojgiem dzieci – Henrykiem Józefem i Jadwigą Marią. Dla pisarza, skłonnego do pesymistycznych nastrojów i lekkiej hipochondrii, były to lata w życiu najjaśniejsze. Niestety nie zebrało się ich wiele – niespełna dwa lata po ślubie Marynia była już bardzo chora. Nie pomogło oddychanie sosnowym powietrzem ani wyjazdy na południe, ani sanatoryjne leczenie – 19 października 1885 r. zmarła na suchoty. Pisarz tracił w niej zarówno ukochaną żonę, jak i przyjaciółkę wspierającą go w pracy, wymagającej od dotychczasowego autora niewielkich tekstów nabrania ogromnego rozmachu i podjęcia długotrwałego wysiłku. Bo to ona, jak pisano w nekrologach i wspomnieniach, była „dźwignią”, i jej przypadła rola niemal „zwrotnicza” w podjęciu przez Sienkiewicza drogi powieściopisarza historycznego. Ona zagrzewała go, żeby pisać Ogniem i mieczemPotop, i chciała, żeby pisał o jej rodzinnej Litwie. Nie poznała już jednak heroicznych ostatnich chwil Pana Wołodyjowskiego, nie doczekała, niestety, tryumfu Trylogii. Dla uczczenia pamięci Marii Sienkiewiczowej ustanowione zostało stypendium jej imienia. Przyznawano je co rok w rocznicę jej śmierci, a jednym z najdłużej wspieranych „stypendystów”, przypomnijmy, zostać miał „swat” – Witkiewicz.

Wielkim oparciem była dla owdowiałego pisarza rodzina żony. Oddanie teściów i pomoc (zwłaszcza Wandy Szetkiewiczowej, tytułowanej przez zięcia Mateczką i Babunią) w wychowaniu wnuków cenił i był za nie bardzo wdzięczny. Po śmierci żony Sienkiewicz przebywał sporo za granicą, prowadząc życie hotelowo-sanatoryjne, czasem tylko towarzyszyły mu dzieci. Innego rodzaju podtrzymaniem na duchu była przywoływana już (w poprzednim numerze WPiS-u) stała korespondencja ze szwagierką – z Szetkiewiczów Jadwigą Janczewską, czuwającą także nad wychowaniem siostrzeńców. Była to korespondencja szczególna, czasem przybierająca formę lirycznego pamiętnika, a nawet, jak pisze Jolanta Sztachelska, „dyskretnie zawoalowanego un discours amoureux”. Niewątpliwie Janczewska była powiernicą-korespondentką pisarza, przez lata najbliższą mu duchowo.

Po ośmiu latach wdowieństwa Sienkiewicz ponownie się ożenił. Tym razem fatalnie. Autora, opromienionego sławą, zdobyć miała kolejna Maria, przybrana córka Konstantego i Heleny Wołodkowiczów. Związek ów kulał od początku – najpierw trwało „polowanie” na niepewnego swych uczuć powieściopisarza (myśliwym była przyszła teściowa…), potem narzeczeństwo zostało chwilowo zerwane, ale na powrót naprawione. Jednak jeszcze niespełna dwa tygodnie przed ślubem narzeczony pisał: „powtarzam Ci, że pragnąłem odzyskać bardziej twoje serce niż rękę, ale piszę Ci […]: ‘namyśl się’”. W odpowiedzi otrzymał jednak wzruszające zapewnienie o miłości. Szedł zatem pisarz do ślubu pełen nadziei, a przy tym przejęty i całkiem już zauroczony swoim 28 lat młodszym „Kociątkiem”. Sakramentu udzielił młodej parze w swej prywatnej kaplicy kardynał krakowski Albin Dunajewski 11 listopada 1893 r.

Uroczystość była zamknięta, ograniczona do bardzo ścisłego grona krakowskich znamienitości. Jak wspominał obecny tam, wtedy dziewiętnastoletni, Tadeusz Boy-Żeleński, „młodziutki wówczas kardynał, świadom ważności momentu, wypieścił po literacku swoje przemówienie; robiąc aluzję do głośnej powieści Sienkiewicza, z naciskiem mówił, błogosławiąc nowożeńców: ‘Z dogmatem idźcie w świat’”. Przestroga okazała się niemal prorocza: małżeństwo skończyło się skandalem, z niemałym, jak mówiły plotki bulwersujące ówczesny beau monde Krakowa, udziałem teściowej pisarza, która dołączyła do podróży poślubnej młodej pary i miała wówczas dostrzec zbyt porywczą naturę zięcia. Ów z kolei najwyraźniej już wcześniej swojej „belmery” nie lubił, skoro jeszcze przed ślubem pisał, iż sądzi, że mogłaby się stać „chmurą pełną klęsk i prawdziwą plagą życia”. Ostatecznie Wołodkowiczowa „wydeptała” w Rzymie unieważnienie małżeństwa. Małżeństwo trwało dwa tygodnie, uwolnienie się od niego zajęło dwa lata. Sienkiewicz pisał o tej małżeńskiej zawierusze jako „osobistej tragedii” (list do Jadwigi Janczewskiej, z 1896 r.), konstatując z czasem, że go, widać, żona „nie kochała”. Pomiędzy eksmałżonkami nie było jednak wrogości.

Wydarzenia te i przykra atmosfera wokół sprawy, wreszcie kłopoty zdrowotne Henryka nakładały się na pisanie z trudem Rodziny Połanieckich (1894), których bohaterką była żona idealna, nomen omen, kolejna Marynia. Lepiej szło mu „piłowanie materiału do Quo vadis” (z listu do Dionizego Henkiela, z 13 września 1894 r.). Połanieckich krytyka potraktowała surowo. Ciągnęła się ta zła opinia za powieścią przez lata. Szczególnie krytyczni Wacław Nałkowski (ojciec Zofii) i Stanisław Brzozowski czynili z niej przedmiot drwin – wskazywali jako przykład filisterstwa i fatalnego wpływu Sienkiewicza na skostnienie polskiego ducha, jednak wśród czytelników cieszyła się dużą popularnością. Jeszcze do tego wątku wrócimy. 

 

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.

 


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum