Rys. Ewa Barańska-Jamrozik
Wspomnienie o Janie Olszewskim
Jerzy Kłosiński
Zawsze gdy myślę o Janie Olszewskim, a szczególnie teraz, gdy od nas odszedł, od razu mam w pamięci „Pana Cogito” Zbigniewa Herberta. Byli z tego samego tragicznego pokolenia młodych ludzi, dla których okupacja, najpierw hitlerowska, później stalinowska, stała się wyzwaniem na całe życie.
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
I takie było życie Jana Olszewskiego – wielkiego obrońcy w procesach politycznych w okresie PRL-u i historycznego premiera dla III RP. Chciał dać świadectwo, świadectwo postawy, jak byśmy powiedzieli dawniej – rycerskiej, gdzie prawda, uczciwość, szlachetność, dobro nie są wartościami na pokaz, do żonglowania w życiu publicznym. One są istotą działania. Miałem szczęście poznać bezpośrednio Pana Premiera w redakcji „Tygodnika Solidarność” jeszcze w 1991 roku, przed powołaniem jego rządu w grudniu. Bywał w redakcji nie tylko z uwagi na to, że pracowała tu jego żona, Marta Miklaszewska, świetna dziennikarka, ale też dlatego, że sympatyzował z linią tygodnika wyznaczoną wcześniej przez Jarosława Kaczyńskiego.
Ale bliżej mogłem poznać Pana Premiera w momencie przełomowym dla niego i całej Polski, czyli 4 czerwca 1992 roku. Zaraz po odwołaniu rządu Olszewskiego w redakcji „Tygodnika Solidarność” powstał pomysł zrobienia wywiadu-rzeki z premierem. W ciasnym pokoiku starego budynku hotelu sejmowego, wraz z dwoma innymi dziennikarzami redakcji (Radosławem Januszewskim i Janem Strękowskim), jakby w trzy ognie, przepytywaliśmy w upalne dni lipca Pana Premiera o wszystkie okoliczności funkcjonowania jego rządu i przyczyny samego odwołania. Już na początku sierpnia trafiła do księgarń nasza książka „Olszewski – przerwana premiera”. Stała się szybko bestsellerem, a na spotkaniach promocyjnych w całej Polsce ustawiały się do naszego stolika wielkie kolejki po podpis. Pokazało to nam jak wielkim poparciem cieszył się Jan Olszewski i jego szlachetna postawa, wbrew nienawiści do niego i krytyce, nagłaśnianej przez główne media. Bo wydawało się, że za odwołaniem rządu 4 czerwca czy nawet rodzajem zamachu na demokrację, tak dobrze utrwalonego później w filmie „Nocna zmiana”, stoją potężne siły w kraju, przeciwstawne tej rycerskiej postawie.
I wtedy sprawdziły się słowa z „Pana Cogito”:
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
Nagonka, jaką zrobiono na Jana Olszewskiego w dominujących wtedy mediach, była kampanią, która unaoczniła, jak jest potężny front ludzi sprzedajnych, zaplątanych w agenturę komunistyczną, Mimo że niektórzy z nich mieli też chlubną kartę opozycyjną czy solidarnościową. Ci ludzie nie potrafili stanąć w prawdzie ze swoją przeszłością i postawili wszystko na jedną kartę, fałszywą kartę sprzedajności. Sprzedajności we wszystkich wymiarach, od podejścia do niepodległości Polski, poprzez akceptację niesuwerennej drogi reform czy zakłamywania historii. Niestety ten oportunistyczny front przejął w kraju władzę na wiele lat.
Jana Olszewskiego i środowisko polityczne, które się z jego postawą utożsamiało, ich widzenie kraju i światopogląd, próbowano całkowicie zepchnąć na margines życia politycznego. Na szczęście tak się nie stało dzięki wielu ludziom niezłomnym, ale wśród nich Jan Olszewski był tym pierwszym. Jeszcze aktywnym politycznie, gdy w 1995 roku startował na prezydenta, a jego prawie 7-procentowe poparcie przełożyło się na powstanie Ruchu Odbudowy Polski (ROP). Gdy została utworzona Akcja Wyborcza Solidarność, pojawiła się szansa zawarcia koalicji z ROP-em, ale niestety kunktatorstwo części kierownictwa związku zaprzepaściło możliwość wspólnej wygranej w wyborach w 1997 r. I tak powstał rząd premiera Buzka w koalicji z partią liberalną, na której czele stał Leszek Balcerowicz. Ta wpływowa grupa polityczna, która stanowiła jądro frontu antylustracyjnego, znowu doprowadziła do zepchnięcia wielkiego patrioty do 6-osobowego klubu poselskiego, bo na tyle przełożyło się ponad 5-procentowe poparcie ROP-u w wyborach parlamentarnych.
*
czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
Dopóki krew obraca w piersiach twoją ciemną gwiazdę
I premier Olszewski szedł tą swoją niezłomną drogą jak jego koledzy z Szarych Szeregów w czasie Powstania Warszawskiego czy później w podziemiu niepodległościowym. Dawał świadectwo, że w polityce chodzi o sprawy podstawowe, a polityka bez tych imponderabiliów jest rujnująca dla kraju.
Sam to udowodnił w krótkim okresie rządów w 1992 r., gdy wstrzymał złodziejską prywatyzację, nie dopuścił do pozostania na terytorium Polski wojsk rosyjskich, jak chciał tego prezydent Wałęsa, i doprowadził do otwarcia się Polski na NATO. Jako pierwszy rząd wyłoniony w pełni demokratycznych wyborach próbował odwrócić tajne ustalenia magdalenkowe z 1989 r. W kadencji 1997–2001 był już po raz ostatni posłem i czynnym politykiem, ale cały czas pozostawał autorytetem dla innych polityków.
……………………………
Jerzy Kłosiński (ur. 1953), polonista, nauczyciel i dziennikarz, działacz opozycji i Solidarności. W 1981 pracował w redakcji solidarnościowej „Niezależności”, w latach 1983–1986 był jednym z szefów niezależnego pisma „CDN – Głos Wolnego Robotnika”. Potem (1990–1991) redaktor nacz. tygodnika „Wiadomości Skierniewickie”, pracował również jako dziennikarz Polskiego Radia. W maju 1991 rozpoczął pracę w „Tygodniku Solidarność”, gdzie od 2002 do 2015 był redaktorem naczelnym. W latach 2005–2011 wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W styczniu 2016 został mianowany wiceprezesem Polskiego Radia; zarząd odwołano po kilku miesiącach.
Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.
Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej
Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.