Obowiązkiem katolika jest brać udział w życiu społecznym i politycznym, a działalność Kościoła w sferze publicznej jest czymś naturalnym. Na zdjęciu wielotysięczny Marsz w Obronie Wolnych Mediów.
Obowiązkiem Kościoła jest być sumieniem współczesnego świata
Ks. prof. Jan Szymczyk
Obywatele, a więc i katolicy, nie mogą lekceważyć wyborów politycznych, gdyż od wyników najbliższej elekcji do polskiego parlamentu zależy sprawa realizacji podstawowych wartości stanowiących o przyszłości normalnej rodziny, naszego narodu i państwa. Wartości te są coraz bardziej zagrożone, gdyż zwolennicy ideologii gender, „tęczowego totalitaryzmu” kwestionują naturalne zróżnicowanie płci i komplementarność funkcji mężczyzn i kobiet, intensyfikują ataki na zasady chrześcijańskiego ładu moralnego. Zaniepokojenie muszą budzić te coraz częstsze akty agresji, stosowanie przemocy symbolicznej i fizycznej wobec ludzi wierzących, w tym i kapłanów, oraz profanowanie obiektów sakralnych, miejsc i przedmiotów kultu (np. obrazów Matki Bożej), szturmowanie Jasnej Góry i propagowanie swoich obrzydliwości.
Akcje te są coraz bardziej zorganizowane i zmasowane, dokonywane z premedytacją. Dla tego typu nieludzkich czynów, mających cechy XX-wiecznych totalitaryzmów: niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu, nie może być żadnego usprawiedliwienia i pobłażania. Wielu z nas zdaje sobie sprawę, że to wszystko jest częścią wielkiej operacji, która polega na tym, by zniszczyć to, co jest istotą chrześcijaństwa i polskości. Dlatego nie może zabraknąć naszej obecności w lokalach wyborczych 13 października – trzeba pójść i dać świadectwo prawdzie!
W Polsce większość obecnej opozycji (a może już cała) nie oponuje przeciwko działaniom spod znaku „tęczowej zarazy”. Wprost przeciwnie: wielu jej przedstawicieli popiera je różnymi sposobami i niemądrymi, kłamliwymi interpretacjami, np. powołując się na tzw. wolność artystyczną czy pokazując swoją ignorancję, gdy niezgodnie z prawdą stawia się znak równości między biblijną tęczą a tą, która widnieje na fladze ruchu gejowskiego oraz na sprofanowanym wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. Ze strony reprezentantów opozycji mamy również do czynienia z aprobatą dla akcji ośmieszania treści i symboli religijnych. Bluźniercze ekscesy pseudoartystów, promowanie antychrześcijańskich zachowań w mediach, teatrach, muzeach itp. są przykładami agresywnego sekularyzmu, wręcz perwersji ze strony rzeczników „grzechów sodomskich”. Trzeba zwrócić uwagę, że ci, którzy urzeczywistniają i akceptują te ekscesy, mienią się zwolennikami tolerancji, wolności słowa, demokracji i konstytucji, mydląc oczy społeczeństwu.
Trzeba zatem zastanowić się nad rolą Kościoła w życiu publicznym, a także zasadami, jakimi powinien kierować się wyznawca Chrystusa w swojej aktywności zawodowej czy politycznej oraz przy urnie wyborczej.
Kto kogo utrzymuje?
Czy Kościół powinien mieszać się do polityki? Chcąc odpowiedzieć na to pytanie, należy wskazać na dwa znaczenia „polityki”: szerokie i wąskie. W pierwszym ujęciu polityka oznacza troskę o dobro wspólne i z tej racji jawi się jako obowiązek skierowany do wszystkich obywateli, a więc także duchownych. Od tego rodzaju powinności nikt nie może dezerterować, bo w przeciwnym razie „kamienie wołać będą”. Dlatego los narodu i jego kondycja moralna nie mogą być obojętne kapłanom, bo są oni pełnoprawnymi obywatelami własnego państwa.
Natomiast w sensie ścisłym przez politykę rozumie się sprawowanie funkcji w strukturach władzy państwowej czy samorządowej. I ten aspekt polityki nie znajduje się w kręgu aspiracji Kościoła, bo duchowni nie ubiegają się o mandaty w parlamencie polskim czy europejskim, a także nie uczestniczą w sprawowaniu władzy państwowej czy samorządowej. Przedmiotem zainteresowania Kościoła jest zatem troska o dobro wspólne państwa i narodu, o realizację wartości podstawowych w społeczeństwie, o integralny rozwój człowieka. Tak rozumiana polityka jest podejmowana przez Kościół ze względu na jego kompetencje w sprawach etycznych oraz z perspektywy funkcji profetyczno-krytycznej. Oznacza to, że duchowni nie tylko mogą, lecz także mają obowiązek oceny moralnej życia publicznego, działalności różnych struktur władzy i programów partii politycznych.
Autonomie tak państwa, jak i Kościoła skłaniają do rozgraniczenia obszarów ich aktywności; oba te podmioty mają właściwe sobie sfery działania, cele i metody. Jednak nie powinno to oznaczać totalnej nieobecności zasad etycznych i elementów sacrum w sferze politycznej (profanum) ani sztucznej i wrogiej separacji między państwem a Kościołem. Struktury te powinny ze sobą kooperować, gdyż mają na celu dobro osoby jako obywatela państwa i uczestnika wspólnoty Kościoła. Sprzeczna z prawami człowieka i godnością osoby ludzkiej jest zdechrystianizowana i całkowicie neutralna światopoglądowo przestrzeń życia publicznego, wydezynfekowana z religijnych symboli.
Chrześcijaństwo ma także wymiar społeczno-kulturowy, dlatego działalność Kościoła w sferze publicznej jest czymś naturalnym i zasada ta nie powinna wzbudzać żadnych kontrowersji. Stąd państwo, nawet laickie, nie może być państwem laicyzującym czy tym bardziej ateizującym. Z kolei neutralność światopoglądowa państwa nie może oznaczać jego obojętności wobec wartości chrześcijańskich, ponieważ odgrywają one ważną rolę społeczno-integracyjną, kulturową i etyczną. Tak to objaśniał św. Jan Paweł II w Lubaczowie (3.06.1991 r.):
„Postulat neutralności światopoglądowej jest słuszny głównie w tym zakresie, że państwo powinno chronić wolność sumienia i wyznania wszystkich swoich obywateli, niezależnie od tego, jaką religię lub światopogląd oni wyznają. Ale postulat, ażeby do życia społecznego i państwowego w żaden sposób nie dopuszczać wymiaru świętości, jest postulatem ateizowania państwa i życia społecznego i niewiele ma wspólnego ze światopoglądową neutralnością”.
Mówiąc o relacji Kościół – państwo, należy zakwestionować pewien kłamliwy mit, który jest rozpowszechniany przez różne środowiska. Otóż niektórzy twierdzą, że państwo utrzymuje Kościół. A można przecież dowodzić odwrotnie: to raczej państwo jest na utrzymaniu Kościoła. Zwłaszcza w kraju, gdzie mamy 95 proc. chrześcijan! Bo Kościół jest przecież wspólnotą wierzących i to ta wspólnota płaci na państwo podatki i świadczy różne daniny. W kontekście domagania się zaprzestania finansowania np. katechetów z budżetu państwa warto przypomnieć, że podatnikami są głównie ludzie wierzący. A więc pieniądze podatnika to są głównie pieniądze katolików, które idą również na świadczenia dla np. ateistów, zwolenników „małżeństw” jednopłciowych i niewierzących parlamentarzystów zgłaszających tego rodzaju postulaty. Również księża w Polsce płacą podatki od każdej osoby zameldowanej na terenie ich parafii, niezależnie od tego, czy ten człowiek jest wierzący, czy nie; czy chodzi do kościoła, czy nie. Instytucje kościelne też płacą podatki i jednocześnie dają zatrudnienie wielu osobom.
Obowiązki polityczne katolika
W strukturze Kościoła należy wyróżnić dwa poziomy: duchowieństwo (episkopat i prezbiterat) i laikat. Kościół hierarchiczny nie proponuje rozwiązań ściśle politycznych, ekonomicznych i technicznych. Neutralność polityczna Kościoła nie oznacza jednak rezygnacji z głoszenia ewangelicznej prawdy, przypominania nauki o grzechu – np. sodomskim – oraz nie jest równoznaczna z obojętnością wobec założeń i zasad, na których powinny opierać się struktury państwa oraz programy partii politycznych. Propagowanie nauczania społecznego Kościoła nie jest wchodzeniem do polityki w celu objęcia stanowisk i w ogóle robienia kariery, lecz obowiązkowym odniesieniem Dekalogu i Ewangelii do sfery życia publicznego.
Kościołowi chodzi o uwrażliwianie ludzkich sumień na podstawowe zasady społeczne, takie jak np. nadrzędność wartości osoby ludzkiej, dobro wspólne, pomocniczość, solidarność, a nie o wskazywanie konkretnych rozwiązań czy modeli ustrojowych państwa. Tymi ostatnimi kwestiami zajmują się jednak katolicy świeccy jako obywatele państwa, działając w różnych dziedzinach życia, ze sferą polityki włącznie (KDK, 76). Laikat jest integralną częścią Kościoła i współtworzy społeczność religijną i polityczną. Katolicy świeccy mają pełnię praw społeczno-politycznych, ale i powinności obywatelskich. Ich obowiązkiem jest angażowanie się na rzecz realizacji wartości i norm chrześcijańskich w życiu społeczno-państwowym, aktywne uczestnictwo w sferze publicznej, udział i kandydowanie w wyborach politycznych czy pełnienie funkcji w strukturach władzy państwowej i samorządowej.
Nie do przyjęcia są pewne schizofreniczne zachowania niektórych polityków uważających się za katolików, którzy twierdzą zarazem, że sfera polityki podporządkowana jest zasadzie użyteczności (utylitaryzmowi), a moralność (np. ochrona życia człowieka nienarodzonego) stanowi wyłącznie problem prywatny. Politykowi-katolikowi musi być obcy tego rodzaju pragmatyzm. Katolikiem jest się nie tylko w kościele czy we własnym domu, ale także podczas pełnienia różnych funkcji w życiu publicznym czy zawodowym. Swoich przekonań religijnych i moralnych nie zostawia się wraz z płaszczem w szatni Sejmu, Senatu czy Parlamentu Europejskiego.
Analogicznego rozróżnienia należy dokonać w relacji do państwa, które może być w pewnych warunkach rozumiane dwojako: jako władza państwowa (instytucje, organy) oraz jako zorganizowana społeczność obywateli. Przykładem aberracji jest próba rozdzielenia konkretnego człowieka na obywatela i katolika. Schizofreniczność takiego rozwiązania polega na tym, że człowiek uczestniczący w nabożeństwach w świątyni traktowany jest jako katolik, ale po wyjściu na ulicę automatycznie przestaje nim być i staje się pozbawionym wyznania obywatelem.
Jest jeszcze jedna sprawa, która wymaga wyjaśnienia, gdyż budzi ona pewne kontrowersje. Otóż prawo do wolności religijnej przysługuje nie tylko osobom prywatnym, ale również jednostkom pełniącym ważne funkcje państwowe. Ci ostatni nie tracą prawa do korzystania z wolności religijnej w okresie sprawowania swojej władzy. Mają zatem prawo do ujawniania swoich przekonań religijnych w życiu publicznym, np. uczestnicząc w uroczystościach religijnych z okazji świąt państwowych. Przez taki zaś ich udział państwo nie staje się bynajmniej państwem wyznaniowym.
Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.
Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej
Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.