Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Mój Charbel – Boża opowieść

Aktualności

29.09.2021 10:36

Maronicki klasztor w libańskiej dolinie Kadisza, zwanej świętą również ze względu na zlokalizowanie tu wielu historycznych wspólnot monastycznych. Fot. Anna Popek

 

 

 

Maronicki klasztor w libańskiej dolinie Kadisza, zwanej świętą również ze względu na zlokalizowanie tu wielu historycznych wspólnot monastycznych. Fot. Anna Popek

 

 

 

Wracaliśmy do Polski trochę już inni

Anna Popek

 

 

Nasza Mama poszła na planowaną operację serca. W zasadzie prosty zabieg, lekarz namawiał Ją, by go zrobiła. Owszem, uprzedzał o ryzyku, ale mówił też, że włożenie stentu jest proste i typowe. Operacja jednak się nie udała. Lekarze opisywali potem szereg różnych zdarzeń medycznych, do których doszło. Dość powiedzieć, że po operacji Mama na krótko odzyskała świadomość, ale wkrótce zaczęła się dusić. Saturacja spadała, została więc podłączona do respiratora i pozostawała w śpiączce farmakologicznej. Poziom natlenienia organizmu był bardzo słaby, a lekarze rozkładali ręce i nie wiedzieli, co robić.
Był to okres największego nasilenia covida, do szpitala nie można było wchodzić, a jeśli, to pod szczególnymi rygorami. Mijały kolejne tygodnie, Mama nie oddychała samodzielnie. Sytuacja wyglądała bardzo źle, prawie beznadziejnie, ale obie z siostrą nie traciłyśmy nadziei i walczyłyśmy wolą, modlitwą i codziennym telefonicznym dręczeniem lekarzy. Któregoś dnia moja siostra Magda zapytała, czy nie znam Wojciecha Amaro, który prowadzi nabożeństwa do św. Charbela. Zdobyłam numer jego telefonu, umówiłam się natychmiast i poprosiłam o modlitwę w intencji naszej Mamy Tereski. Tego samego dnia po południu otrzymałam od niego smsa z pytaniem, czy Mama miała sakrament namaszczenia chorych. Tak się złożyło, że dzień wcześniej poprosiłam kapelana szpitalnego o udzielenie Mamie tego sakramentu. Gdy odparłam, że tak, Amaro wysłał mi słowo, które otwarło się im na modlitwie. Był to fragment Dzienniczka św. Faustyny w którym pisała: „dziękuję Ci, Panie, za sakrament namaszczenia, który mnie umacniać będzie w ostatniej chwili do walki i pomoże do zbawienia. I da siły duszy, byśmy się wiecznie weselili”.
Nadzieja pojawiła się w moim sercu, choć nie do końca rozumiałam, jak interpretować to Słowo – czy że Mama przeżyje wzmocniona sakramentem, czy że będzie się weselić w niebie. Niemniej jednak odczytałam to jako pierwszy znak.
To był wtorek, dzień przed modlitwą do św. Charbela w intencji mojej Mamy. Jednak, jako że był covid, Wojtek Amaro, w którego domu miała się ona odbyć, powiedział, że każdy z nas będzie się modlił u siebie. Napisał też, że sam bierze udział w Mszy św. w swojej parafii. Pomyślałam wtedy, że skoro inni mają się modlić w intencji mojej Mamy, to przecież ja nie mogę siedzieć w domu! Pojechałam do kościoła, w którym odbywało się nabożeństwo. Spotkałam tam, oczywiście, Wojtka i jego żonę Agnieszkę. Oboje zdecydowali, że skoro jednak jestem, to oni zapraszają do domu i że modlitwa wstawiennicza w wąskim bardzo gronie odbędzie się u nich.
Zaczęliśmy się modlić – trwało to może godzinę, półtorej. Pod koniec modlitwy zaczął do mnie wydzwaniać telefon. Był wyciszony, ale wibrował nieustannie. Pomyślałam: Kto to też tak do mnie wieczorem wydzwania, co za uparciuch! W końcu odebrałam. To była moja siostra, która powiedziała, że właśnie otrzymała telefon ze szpitala, że Mama zaczęła samodzielnie oddychać. Oszołomiona tą wiadomością wróciłam do moich towarzyszy modlitwy i przekazałam to, co usłyszałam.
A oni na to: U Charbela to normalne. Tak jest.
Po kilku dniach od odzyskania przez Mamę przytomności lekarze powiedzieli, że przyczyną braku oddechu były skrzepliny krwi, które oblepiły oskrzela. Nikt na to nie wpadł wcześniej, dopiero pewna lekarka, która straciła niedawno mamę, uparła się i poprosiła o konsultacje pulmonologiczne. Wyczyszczono oskrzela i silny organizm Mamy zaczął dawać sobie radę. Lekarze jeszcze powiedzieli nam, że samodzielny oddech nie oznacza powrotu do zdrowia, że po tak długim pobycie w śpiączce farmakologicznej Mama prawdopodobnie będzie upośledzona neurologicznie, czyli że nie będzie z Nią kontaktu. Przewidywali, że na pewno uszkodzony jest mózg i że nie będzie mogła samodzielnie funkcjonować.
No trudno! – powiedziałyśmy. – Będzie jak będzie, ważne, że oddycha, czyli żyje.
Po kilku dniach Mama odzyskała świadomość. Tak bardzo się ucieszyła, gdy ujrzała nas w szpitalu. Zobaczyć ten Jej uśmiech, pełen zaskoczenia, a potem radości, to było dla nas w tamtym czasie największe szczęście. Mama poprosiła o lusterko. Chciała zobaczyć, jak wygląda po tych strasznych przejściach, gdy była zawieszona pomiędzy życiem a śmiercią i gdy przychodzili po Nią zmarli, jak nam potem opowiadała. Powoli wracała do zdrowia, samodzielnie poruszała się po mieszkaniu, wychodziła nawet na krótkie spacery. Wracał Jej apetyt.
Wtedy usłyszałam od kolegi z pracy o pielgrzymce do Libanu do św. Charbela. Natychmiast zdecydowałam, że tam pojadę, aby podziękować za cudowne uzdrowienie naszej Mamy. Wyjazd organizował ksiądz Piotr Paliga. Pielgrzymka do Libanu była jednym z ważniejszych doświadczeń w moim życiu w ciągu ostatnich lat. Spotkałam na niej ludzi głębokiej wiary i zobaczyłam przepiękne miejsca – opisywane w „Pieśni nad pieśniami” pokryte cedrowym lasem wzgórza Libanu, ruiny starożytnych świątyń i bardzo żywą, intensywną wiarę współczesnych Libańczyków. Kaplice, sanktuaria, pomniki św. Charbela, św. Rafki i św. Jana Pawła II stoją tu w wielu miejscach. Są zadbane, często zdobią je świeże kwiaty. Jeden ze spotkanych libańskich księży powiedział, że szanuje Polaków za naszą heroiczną walkę z faszyzmem i z komunizmem oraz za to, że z naszego narodu wyszedł Jan Paweł II.
Te pełne podziwu i szacunku słowa były dla nas, tak przyzwyczajonych do ciągłej krytyki na forum międzynarodowym, zaskakujące! Nagle poczuliśmy, że jesteśmy wartościowi. Te słowa napełniły nas wszystkich poczuciem godności i szacunkiem do siebie samych. To było niezwykłe, pozytywne doświadczenie.

 

 

Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić  tutaj.


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum