Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

MATKO, MASZ TU 500 ZŁ NA DZIECKO, ALE HARUJ W NIEDZIELĘ!

Aktualności

31.10.2017 9:46

Niedziela w galerii handlowej – żadnych dzieł sztuki, za to mnóstwo promocji. Niedziela w galerii handlowej – żadnych dzieł sztuki, za to mnóstwo promocji.

 

Leszek Sosnowski

Polityka prorodzinna nie funkcjonuje w centrach handlowych

 

Druga połowa października obfitowała w piękne, słoneczne dni; w jedną z niedziel tego klasycznego babiego lata pani Marta, matka dwójki dzieci, wyszła rankiem z domu. Spiesznym krokiem udała się do tramwaju, by niebawem znaleźć się w Tesco. Nie spieszyła jednak na zakupy. Miała obsługiwać tych, którzy postanowili sobie i innym zamienić wolną niedzielę w niedzielę handlową, w niedzielę zakupów. Pani Marta zasiadła za kasą nieco poirytowana i rozkojarzona. Nie mogła się uwolnić od myśli, co tam w domu, ponieważ mąż, kierowca tira, nie zdążył jeszcze wrócić z trasy, a teściowa, która często jej pomagała, akurat się rozchorowała. Dwie córki, jedna jedenastoletnia, druga trzy lata młodsza, jeszcze spały jak wychodziła – nic dziwnego; one mają w szkole każdą niedzielę wolną i mogły dziś pospać trochę dłużej. Czy starsza przygotuje porządne śniadanie, czy odgrzeje potem obiad, jak ją o to prosiła, czy też obie poprzestaną na czipsach i batonach – zastanawiała się pani Marta. Prosiła, by dzieci same nie wychodziły z domu, zwłaszcza dla młodszej nie jest to bezpieczne, ale czy jej posłuchają w tak piękną i ciepłą pogodę? Jeśli tak, będą na pewno całymi godzinami siedzieć przed telewizorem; też fatalnie. Do kościoła również nie pójdą same, bo to jednak trochę za daleko. Nawet zadzwonić do nich nie ma jak, ponieważ przy kasie stoi cały czas spora kolejka klientów z wyładowanymi koszykami i nie daj Boże wyciągnąć przy nich komórkę – dopiero by się podniósł wrzask. Irytacja pani Marty rosła, co rzecz jasna odbijało się także na klientach, skądinąd wielce z siebie zadowolonych. Czy oni naprawdę nie mogą obkupić się w inne dni, przecież nie sprzedaje się tu w niedzielę niczego innego, czego nie można by kupić od poniedziałku do soboty – myślała z żalem pani Marta, szybkimi ruchami kasując towary.
Pani Krystyna wynajęła w supermarkecie powierzchnię pod sklep z odzieżą. Ponieważ konkurencja stała się olbrzymia, ruch w interesie wielki nie jest; kiedyś jej interes kręcił się lepiej. Obecnie wystarczyło zatrudnić tylko jedną ekspedientkę; to młoda dziewczyna, która pracuje jednakże pod warunkiem, że wszystkie niedziele będzie mieć wolne. Powiedziała bowiem, że pracując poprzednio w innym sklepie, zgodziła się na co drugą niedzielę, a tak skończyło się to tym, że straciła chłopaka; takiej głupoty nie zamierza ponownie zrobić. Tak więc pani Krystyna chcąc nie chcąc sama stoi za ladą. We wszystkie niedziele. W domu zostaje sam mąż z dwójką dzieci. Krystyna przeklina swój los, ale co ma robić, jak się przebranżowić po kilkunastu latach w handlu, jak zaczynać wszystko od nowa? Sklep zaś od kilku lat przez całe niedziele świeci pustkami! Gdyby go jednak zamknęła, otrzymałaby niemałą karę finansową; w umowie z centrum handlowym zobowiązała się bowiem, że w każdą niedzielę jej sklep będzie otwarty. Innej umowy nie było, negocjacji także nie. Pani Krystyna nie może pojąć, po co taki wymóg, skoro czynsz płaci miesięcznie, niezależnie ani od ilości dni handlowych, ani od obrotów. Chyba po to to wymyślili, żeby z mężem i dziećmi nie mogła pójść w niedzielę do kościoła – inny powód nie przychodzi jej do głowy. Owszem, bywają niedziele, ale tylko w okresie przedświątecznym, kiedy ruch jest duży, jednak nieraz bywa i tak, że do sklepu nie przychodzi prawie nikt, a ona cały dzień stoi sama za ladą – i nie ma nawet złotówki wpływu do kasy!
Obie panie łączy nie tylko wspólny smutny los ponad czterystu tysięcy pracowników centrów handlowych, którzy powoli zapominają, że jest coś takiego jak święto, dzień Boży, niedziela z rodziną, niedziela w teatrze, w muzeum, na wycieczce, z wizytą u przyjaciół, z książką w ręku… Obie panie łączy także to, że są obdarowywane co miesiąc pięciuset złotymi na drugie dziecko.
No cóż, obecna Polska ma różne przedziwne ideały. Jednym z największych są sklepy otwarte cały tydzień i najlepiej całą dobę.
*
Premier Beata Szydło, jedna z polskich matek, opowiada się, jak sama twierdzi, za wszystkimi niedzielami wolnymi od handlu – czyni to jednak dość nieśmiało. Widać, że przytłoczona jest męskim punktem widzenia, mocno dominującym w jej otoczeniu. Panowie ci jednakże sami na zakupy nie chodzą ani w niedzielę, ani kiedykolwiek, a udział w wielkiej polityce oderwał ich najwidoczniej od problemów i bolączek codziennego życia. A szkoda; myślę, że kilkanaście, a nawet kilka niedziel pod rząd na kasie np. w Tesco dobrze by im zrobiło i odmieniło nieco widzenie świata.
Wszystkie tzw. argumenty za handlowymi niedzielami nie są warte funta kłaków. Ostatnio padł nowy, chory pomysł, żeby wolna od handlu była tylko co druga niedziela. Ktoś wykoncypował, że tym sposobem zarówno wilk (czyli miliarderzy, właściciele potężnych sieci) będzie syty, jak i owca (czyli pracownicy handlu oraz otumanieni gorączką zakupów klienci) będzie cała. Tak naprawdę trzeba to jednak skwitować zupełnie innym przysłowiem: Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. A zatem jedna niedziela Panu Bogu, a druga – diabłu. To mi przypomina nieco system wolnych sobót w PRL-u, sobót, bo jednak w niedziele handlowało się wówczas tylko dwa razy w roku, przed samymi świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocnymi.
Z badań wynika, że niedziela jest w handlu faktycznie najbardziej zyskowna, ale dlaczego? Bo wtedy sprzedaje się najwięcej… alkoholu! To nie wymaga chyba specjalnych komentarzy. Może oprócz jednego; w takim np. Krakowie działa aż 2500 (słownie dwa tysiące pięćset!) punktów sprzedaży alkoholu, wiele całodobowych. Dostęp do gorzałki poprzez zamknięcie galerii w niedziele nie zostanie zatem utrudniony, spokojnie… A np. księgarń w milionowym Krakowie jest zaledwie kilkanaście, w tym niektóre całkiem maleńkie! Nikt jakoś nie domaga się jednak ani otwierania nowych placówek, ani otwierania ich w niedzielę albo chronienia ich przez państwo – wprost przeciwnie, padają jedna po drugiej, całymi „pakietami” (jak np. ostatnio prawie 200 księgarń Matrasu!). Ale to temat na inną okazję. Choć jest tu także element wspólny: księgarnie padają i bezpośredni dostęp do książki jest totalnie ograniczony w ramach tego samego programu: odsuwania Polaków od prawdziwej kultury i bałamucenia ich neoliberalnymi gadkami o nieograniczonej wolności np. w handlu – tak samo jak w seksie, w sztuce, w gospodarce, w polityce... Wszystko wolno, hulaj dusza, piekła nie ma!

 

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.

→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum