Zdobycie Troi, Francisco Collantes. Źródło: Wikimedia
Mamut trojański u bram III RP
Rozwój Amazona w Polsce
oznacza degradację prawicy
Leszek Sosnowski
Amerykański gigant sprzedaży wszelakich możliwych rzeczy i wyrafinowanych usług Amazon nie tylko zbiera po całym świecie i przetwarza gigantyczne ilości informacji o swoich internetowych klientach handlowych. Również skutecznie niszczy handel tradycyjny, a przy okazji zawsze w nim funkcjonujące bezpośrednie międzyludzkie relacje, czyli relacje bez udziału monitora i klawiatury. Gigant natomiast bardzo chętnie takie bezpośrednie relacje imituje.
Proponuje się nawet coś takiego, jak Wirtualny Asystent Alexa, czyli innymi słowy iluzję kontaktów osobistych. Amazonowy asystent jednakże ludzkie ma tylko imię, bo w gruncie rzeczy jest to przedmiot, niewielkie urządzenie podłączone do internetu, umiejące wszakże przekazywać wiadomości głosowo, sporządzać listy zadań, włączać muzykę, nawet ustawiać alarmy. Można sobie z nim pogadać na różne tematy, choć prawdziwa wymiana poglądów z tą sztuczną inteligencją jest niemożliwa – zaprogramowany jest przez kogoś tak, że przekaz działa tylko w jedną stronę, w naszą. Przez kogo konkretnie zaplanowany i w jakim naprawdę celu – to jest pytanie kluczowe.
1.
Nie wiemy, przez kogo. Cel natomiast pozornie wydaje się jasny: do usprawnienia obsługi klientów. I tak na pewno jest, ale „rodzice” Alexy wykorzystują ją również do kształtowania opinii i świadomości, a nawet światopoglądu tychże setek milionów klientów. Cyfrowy asystent okazuje się przydatnym narzędziem także do prania mózgów.
Na przykład kilkanaście miesięcy temu Amazon „wyszkolił” swego asystenta głosowego w ten sposób, by ten szeroko informował o sprawach związanych z ruchem homoseksualnym. Alexa przekaże nam ponad 90 danych na temat historii i teraźniejszości homoaktywistów; można się nawet dowiedzieć, kiedy zaanektowano tęczę na flagę ruchu LGBT (podobno w 1978 r.). Gigantyczna firma współpracuje z zawodowymi gejowskimi agitatorami głównie w Ameryce, ale wciąż poszerza kontakty z nimi w innych krajach, nie szczędząc przy tym grosza. Ba! sama zrzeszyła i wyposażyła w środki działania homoaktywistów zatrudnionych w Amazonie nazywając ich – Glamazon.
Właściciel Amazona Jeff Bezos jest zdeklarowanym ateistą i lewakiem, a stawszy się bogaczem działa także z pobudek światopoglądowych, ale przecież nie tylko one nim powodują. O kasie nie zapomina nigdy. Wszak klienci LGBT należą do najbardziej lojalnych, hojnych i wiernych! Płacą więcej za towary niż one są warte, by w ten sposób nagradzać tego, który ich wspiera. A siła nabywcza społeczności homoseksualnej na świecie liczona jest na ok. 800 miliardów dolarów rocznie. Jest to szczególnie ważne dla tych, co handlują na wielką skalę międzynarodową jak właśnie Amazon. Bajki o postępowości tej firmy trzeba zamienić na narrację o chciwości. Oraz o szaleństwie – o czym jeszcze opowiemy.
Osiem lat temu, w 2012 r., założyciel i właściciel Amazona, jak potem pokażemy, czystej krwi utopista, przekazał np. tylko w stanie Waszyngton 2,5 miliona dolarów na podbudowanie homolobby. Jeden z wielu tego typu „gestów”. Niedawno dodano do serwisu streamingowego amerykańskiego giganta – ze stosowną międzynarodową reklamą – ponad 60 filmów propagujących ideologię i ruch LGBT. Bo trzeba wiedzieć, że Amazon wkroczył mocno w branżę medialną i uruchomił własną, płatną telewizję streamingową (a więc oglądaną za pomocą specjalnego serwisu internetowego). Nazywa się ona Fire TV i posiada już, bagatela!, 40 mln subskrybentów oraz więcej filmów niż np. słynny Netflix. Możliwości zarobku, ale i propagandy, daje to olbrzymie. Fire TV taką telewizję jak TVP może przykryć kapeluszem, a wrzucane do niej miliardy złotówek przydadzą się jak psu na budę.
I przed takim antykatolickim, antynarodowym, gigantycznym kosmopolitą ktoś (kto?!) zamierza właśnie cichcem otworzyć podwoje Polski. U bram naszego kraju stoi nie koń, ale mamut trojański.
Jeśli ludzie decydujący dziś o losach naszego kraju sami szybko nie otrząsną się z letargu, to lada moment obudzi ich i wytnie w pień wściekle atakująca z tęczową flagą w ręku (z lubością eksponowana jest taka przed główną siedzibą Amazona w Seattle w USA) lewacka horda. Jacyś bardzo wysoko postawieni ludzie władzy, tak to na razie nazwijmy, popierają horrendalnie bogaty anty-PiS w czystej postaci.
2.
Gigant internetowy stworzył nawet własny lud! Nazywa się Amazonianie. Członkowie tego ludu nie potrzebują wspólnej kultury, wiary lub tradycji, bo to, co ich łączy, to przemożna chęć zakupu u internetowego molocha. Nie spotykają się w realnym świecie, w konkretnym miejscu na Ziemi, lecz w świecie sztucznym. To im wystarcza. W tej sytuacji jakieś dawne więzi osobowe, kulturowe, a szczególnie narodowe, są nie tylko niepotrzebne, ale wręcz niepożądane, ponieważ mogą zniechęcać do nabywania niezliczonych towarów w Amazonie. Moglibyśmy na przykład zwrócić swoją uwagę na sklepik obok naszego domu i coś tam kupić zamiast zwrócić się do boskiego Amazona… Nie obowiązuje już np. hasło: kupuj, bo polskie – to byłby bowiem przejaw nacjonalizmu, który utożsamiany jest z patriotyzmem. Z niego rodzą się różne bardzo złe rzeczy, nawet wojny światowe – tak przekonują Amazonian ściśle z Amazonem powiązane (finansowo i światopoglądowo) media społecznościowe.
Człowiek straszony przez te zbratane z kolosalnym sklepem internetowym Facebooki, Twittery itp. może zacząć się obawiać, że faktycznie grozi mu zostanie wstrętnym nacjonalistą, bo przejawia uczucia patriotyczne, bo wybiera to, co polskie. Bo głosuje na takie partie, jak np. PiS. Jeszcze chwila i będzie faszystą! Ale jest na to prosta rada: kupuj jak najwięcej w Amazonie! Przyłącz się do Amazonian. Kupuj jak najwięcej w Amazonie, bo wtedy nie tylko zaopatrujesz się w różne rzeczy, ale ratujesz świat. A tak naprawdę tym sposobem po prostu interes giganta kręci się na niebywałych obrotach, generując niespotykane w dziejach zyski.
A ogłupiali ludzie dzień i noc kupują, kupują, kupują… Odzież, żywność, pralki, książki, samochody, wakacje, telewizory, garnki, medykamenty, kosmetyki, meble – wszystko dostaniesz w Amazonie. W tym czasie może obok ciebie dogorywa sklepikarz, księgarz albo kioskarz, może cierpi nikomu niepotrzebny starzec (czemu jeszcze nie poddano go eutanazji?!), ale tego nie widzisz, jeśli jesteś Amazonianinem, bo odbierasz świat głównie za pośrednictwem tego, co ci powiedzą i pokażą na monitorze, a nie w bezpośredniej relacji z drugim człowiekiem, z udziałem własnego rozumu i własnego serca. Amazonianie są jednak przekonani, że zbawiają świat i są supernowocześni – bo im to wmówiono, a nie dlatego, że taka jest choćby część prawdy. Dla nich zakup nie tylko w sklepie osiedlowym, lecz również internetowym, ale na innej platformie, na jakiejś skromnej stronie www, jest niczym herezja.
Amazonianie są de facto narzędziami kupującymi nieustannie produkty w swej nowej ojczyźnie: gigantycznym sklepie internetowym. Nabywają produkty firm, rzecz jasna, totalnie powiązanych z Amazonem, przeważnie niewolniczymi umowami, albo w ogóle będących własnością giganta, o czym klient nie ma i nie chce mieć pojęcia.
Od kilku ładnych lat Amazon działa także w Polsce, ale w porównaniu z jego światowym rozmachem – na razie w bardzo ograniczonym zakresie. Znający się na rzeczy mówili: to nie będzie długo trwało, niebawem ruszy na podbój Polski. I właśnie rusza. Trwa już przygotowawcza kampania w internecie, przede wszystkim wyszukuje się wśród blogerów kandydatów na wiernych i entuzjastycznych Amazonian oraz poszukuje dziennikarzy i całe redakcje przyjazne polityce gospodarczej uprawianej niegdyś przez Balcerowicza, Lewandowskiego oraz im podobnych, a polegającej na otwarciu się na wyprzedaż wszystkiego co polskie, na eliminacji narodowej gospodarki. Rzecz jasna w imię postępu, światowości, likwidacji zaścianka, niewidzialnej a sprawiedliwej ręki rynku itp.
Wspomniani wyżej panowie są już mało aktywni, ale mają swoich kontynuatorów w Polsce, a w mass mediach w szczególności. Znajdujące się w obcych rękach publikatory łączy z handlarzami Polską pokrewieństwo dusz: jedni i drudzy postawili na zagranicznych właścicieli, uznając naród nadwiślański za niezdolny do kierowania samym sobą, za taki, któremu powinna wystarczyć ciepła woda w kranie w chłodne dni oraz zimne piwko w dni upalne.
Naród ten w 2015 r. trochę się zbuntował i już od paru lat rządził się sam; skutki tego są opłakane. Obywatele powstali z kolan i nie chcą słuchać się ani Berlina, ani Brukseli. Nie chcą porzucić wiary ojców, nie akceptują nowoczesnej ideologii LGBT i szkolenia maluchów w masturbacji, uporczywie obstają przy suwerenności, nie zamierzają sprzedawać resztki tego, co zostało jeszcze polskie w gospodarce – istna paranoja. Na dodatek jakiemuś Danielowi Obajtkowi roi się stworzenie z polskiego Orlenu światowego koncernu. No, czy mogło to jeszcze długo trwać? Nie mogło. Nadchodzi odsiecz! Oto nad Wisłę rusza z ofensywą nowy (kolejny) zagraniczny posiadacz kapitału – i to jaki potężny! U niego to dopiero będzie zaszczyt wynająć się na służbę i odbudować sobie świadomość, że przynależy się – do świata! Że pozbywamy się wreszcie prowincjonalności. Że oddychać będziemy znów kosmopolitycznym powietrzem, a nie polską zgnilizną.
3.
Moloch dotychczas stworzył w naszym kraju tylko kilka centrów logistycznych przewidzianych głównie do obsługi klientów w Niemczech; robi to zza granicy na Odrze, ponieważ do Niemiec wpuszczono go z trudem. Można powiedzieć, tylnymi drzwiami, z ograniczeniami, bez ulg podatkowych, które giganci w Polsce dostają na dzień dobry, a która to praktyka – nazwana eufemistycznie prywatyzacją – wciąż się odradza jako niechlubne dziedzictwo rządów wszelkiej maści liberałów a de facto przekupnych cwaniaków nienawidzących określenia „dobro wspólne”.
W Niemczech Amazon jest wyjątkowo nielubiany, w jego placówkach co rusz wybuchają strajki. Ostatnio podpadł szczególnie, ponieważ w ofercie pojawiły się produkty z dramatycznym zdjęciem znanym jeszcze z okresu okupacji jako „Ostatni Żyd w Winnicy”. Ktoś wykonał je podczas II wojny światowej; sfotografował rozstrzelanie Żyda przez niemieckiego sołdata, celującego w tył głowy klęczącej ofiary – upamiętniono na fotografii to, zdawałoby się, powszechne w tamtych czasach wydarzenie, ponieważ był to ostatni z likwidowanych Żydów w Winnicy (dziś Ukraina). Ten cenny dokument niemieckiej skrupulatności w mordowaniu podbitych narodów znalazł się nie tylko na T-shirtach, ale także na swetrach i bluzkach. Reklamowano go w 3 krajach (oprócz Niemiec w Wielkiej Brytanii i we Francji), i to naprawdę nowocześnie: „Wybierz z naszej wspaniałej kolekcji ten autentyczny wzór i wyróżnij się z tłumu!”. Faktycznie, rzadko spotykany autentyzm: strzał w tył głowy.
Serwis usunął już produkty z oferty, ale po protestach, wcale nie dobrowolnie. Ostro potępiła ten przejaw już nie tylko antysemityzmu, ale antyczłowieczeństwa Centralna Rada Żydów w Niemczech. Gigant tym się, rzecz jasna, nie przejął i nie zrezygnował z antysemityzmu, sprzedając np. non stop „Mein Kampf” Hitlera. Mimo protestów. Nie znaczy to wcale, że księgarnia internetowa Amazona nie wycofuje książek ze sprzedaży. Ostatnio postąpiła tak np. w stosunku do publikacji amerykańskiego naukowca Josepha Nicolosiego. Ale książka jego opowiadała o konwersji z homoseksualizmu, autor dowodził, że można się z niego wyleczyć. Jak jednak takiej książki nie wycofać, skoro każdy nowoczesny, światowy obywatel, w tym każdy Amazonianin, wie, że gejów trzeba namnażać, a nie leczyć. Dr Joseph Nicolosi pracował jako psycholog kliniczny i nie dał się zbałamucić powszechnemu nie tylko wśród jego kolegów po fachu wpływowi ideologii homoseksualnej. Amazon w ostatnim czasie usunął ze sprzedaży także publikacje (coraz ich więcej) innych autorów na temat terapii konwersyjnej skutecznej dla homoseksualistów.
Jeśli chodzi o przeszkodę dla Amazona w sprzedaży książek w Niemczech, to stanowi ją nie tyle bariera obyczajowa czy moralna, czym jak widać firma się nie przejmuje, ale tamtejsza ustawa o stałej cenie książki (stałej nie na zawsze oczywiście, lecz tylko na jeden rok). Bardzo skutecznie chroni ona w Niemczech narodowy rynek, czyli tysiące małych i średnich księgarzy oraz wydawców. Zresztą nie tylko w Niemczech, bowiem działa ona w wielu krajach zachodnich od lat, będąc skuteczną zaporą przez zachłannością takich m.in. molochów jak Amazon, które bez niej są w stanie wykończyć każdego na tym stosunkowo słabym finansowo rynku książki.
Szczególnie słabym w Polsce, gdzie ustawa o stałej cenie książki została opracowana, owszem, już trzy lata temu, przeszła pozytywnie testy środowiskowe i diabli wiedzą, gdzie ugrzęzła. Minister twierdzi, że w Sejmie. W Sejmie udają, że nie wiedzą, o co chodzi. Prezydent, wraz ze swoją żoną ewidentny miłośnik książek, nie miał pojęcia ani o ustawie, ani o dramatycznej sytuacji polskich księgarzy oraz wydawców. Jak się niedawno dowiedział, złapał się za głowę. Brak tej ustawy oznacza również kolejne uchylenie drzwi dla Amazona. Oraz zimną obojętność w stosunku środowiska wydawców i księgarzy.
Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.
Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej
Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.