Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Chrześcijańskie oblicze rządu węgierskiego

Leszek Sosnowski rozmawia z węgierskim ministrem ds. wyznań, mniejszości narodowych i organizacji pozarządowych Miklósem Soltészem

Aktualności

12.12.2014 13:00

Miklós Soltész. Fot. Adam Bujak Miklós Soltész. Fot. Adam Bujak Czy wciąż jesteśmy dwoma bratankami – Polak i Węgier? Co rusz ktoś usiłuje poróżnić nasze narody, ktoś, w kogo interesie leży Europa Środkowo-Wschodnia osłabiona, rozbita, biedna, łatwa do manipulowania. Naturalne różnice przedstawiane są jako tragiczne podziały, odmienne zdania w niektórych kwestiach – jako różnice światopoglądowe. Tymczasem właśnie światopogląd łączy najbardziej nasze społeczeństwa, łączy nas wiara w Chrystusa i związana z tym tysiącletnia tradycja. Słynne powiedzenie „Węgier, Polak dwa bratanki, i do konia, i do szklanki” ma swój dalszy ciąg, znamienny, ale z wiadomych względów w okresie powojennym nigdy nie przywoływany: „Oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi!”. Z takim też przesłaniem, żeby Bóg błogosławił obu narodom, przybył do Polski minister w rządzie Viktora Orbána – Miklós Soltész, z którym przeprowadziliśmy poniższą rozmowę. Na pewno im więcej będziemy rozmawiać, tym mniej będzie nieporozumień między nami. (LS)
Leszek Sosnowski: Kiedyś w Polsce, w czasach komunistycznych, też mieliśmy ministra ds. wyznań. Tyle że on miał odwrotne zadania niż Pan: dążył do absolutnego ograniczenia działalności Kościoła katolickiego i wszelkich innych wyznań. Rozumiem, że Pan Minister jest osobą wierzącą; czy katolikiem?

Minister Miklós Soltész: Tak, jak najbardziej. Kształciłem się m.in. u ojców pijarów, uczęszczając do prowadzonego przez nich liceum. Muszę powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwym ministrem, bo posiadając tekę ds. wyznań, mam w obowiązkach służbowych np. codzienne uczestniczenie w Mszy św.
I rzeczywiście chodzi Pan codziennie na Mszę św.?
Dobrze by było, ale codziennie niestety się nie udaje.
Z jakiego powodu przyjechał Pan do Polski? Przecież chyba nie po to, by zwiedzać w tak paskudną i zimną listopadową pogodę…
Na zwiedzanie faktycznie niespecjalnie mam czas, choć jest to wizyta częściowo prywatna; chciałem koniecznie spotkać się z ojcami paulinami w Częstochowie, a także z arcybiskupem Stanisławem Dziwiszem w Krakowie oraz w Częstochowie z arcybiskupem Wacławem Depo. W części oficjalnej było spotkanie z organizacjami pozarządowymi.
Dlaczego chciał Pan się spotkać akurat z abp. Depo i z kard. Dziwiszem?
Spotkanie z abp. Wacławem Depo było związane z pobytem na Jasnej Górze, modlitwą u stóp Madonny Jasnogórskiej, co było moim głównym celem. Jakże miła wizyta u metropolity częstochowskiego wydarzyła się dodatkowo. Trzy lata temu, w czasie węgierskiej prezydentury w Unii Europejskiej byłem odpowiedzialny za sprawy rodziny w rządzie węgierskim – wówczas nie dotarłem na Jasną Górę z powodu konferencji ochrony rodziny w Moskwie, dołączyłem do węgierskiej pielgrzymki dopiero w drodze powrotnej, w Starym Sączu i od dawna chciałem to powtórzyć. Jak pewnie wielu w Polsce wie, zakon paulinów został założony w połowie XIII w. na Węgrzech i stamtąd mnisi przywędrowali do Polski. W ponurych czasach komunizmu zakon w Polsce przetrwał, ale na Węgrzech jego działalność została zabroniona. Po obaleniu czerwonych rządów klasztory paulińskie przy pomocy współbraci z Polski odrodziły się w czterech miejscach na Węgrzech, a także poza granicami kraju, w Siedmiogrodzie, gdzie ojcowie prowadzą jedną parafię.
Czyli można powiedzieć, że rząd węgierski zajmuje się katechizacją i ewangelizacją?
Państwo w sposób bezpośredni nie może ingerować w sprawy wiary, ale wspierać, pomagać może i jak najbardziej to czyni. Oczywiście osobiste przekonania premiera, ministra albo prezydenta są ich indywidualną sprawą, tych osobistych przekonań oczywiście nie można wymuszać na innych. Ale tak w konstytucji, jak i w przepisach prawnych wielką rolę odgrywają sprawy religii i życia religijnego.
Takiego sformułowania jak wymuszanie może nie używałbym w kontekście katechizacji i ewangelizacji. Propagowanie wartości i tradycji, z której wyrosły nasze narody, to nie jest wymuszanie… – choć wiem, że niektórzy tak to usiłują przedstawiać.
Oczywiście, chciałem tylko zaznaczyć, że nie mogę każdemu pojedynczemu człowiekowi powiedzieć: ty jesteś chrześcijaninem i będziesz wierzącym dlatego, że ja jestem w rządzie, że tak zadecydował rząd. Wiara musi płynąć z przekonania, z głębi człowieka. Rząd może tylko pomagać lub przeszkadzać, ale decydująca jest postawa w rodzinie. Gdy w rodzinie mówimy, tłumaczymy dziecku, wpajamy mu zasady ewangeliczne, to ono będzie wierzyć. Decydującą rolę odgrywają przykłady, szczególnie te w najbliższym otoczeniu.
Na pewno; „Verba docent – exempla trahunt” (Słowa uczą – przykłady pociągają), jak mówi starożytna sentencja. Wydaje mi się, że akurat Węgrzy mają teraz to szczęście, że jeśli chodzi o wiarę, przykład idzie z samej góry, od rządu, nie tylko od duchownych czy hierarchów. Czy można powiedzieć, że na Węgrzech mamy do czynienia z pewnym odrodzeniem chrześcijaństwa?
Generalnie chyba nie możemy tego powiedzieć, bowiem to jest proces powolny, przemiany w ludziach nie następują z dnia na dzień. Działania rządu na pewno pomagają i pewne zmiany są już widoczne, ale potrzeba jeszcze czasu, by życie religijne rozkwitło, jak dawniej.
Czy wpływy ideologii gender na społeczeństwo są na Węgrzech również duże?
Owszem, są silne, jednak drogą legislacyjną zatrzymaliśmy już u nas rozwój tej ideologii. Podam przykład: gdyby w 2010 r. nie doszło do zmiany rządu, do przedszkoli zostałyby już całkowicie wprowadzone podstawy genderu. Myśmy po dojściu do władzy te przepisy natychmiast zmienili, zapobiegliśmy seksualizacji małych dzieci. Poprzedni rząd socjalistyczno-liberalny z otwartymi rękoma witał pomysły genderowe… Warto sobie uzmysłowić, że ataki na Węgry zawsze podchodzą z dwóch kierunków. Jedne są natury gospodarczej – bardzo silne, bo stanowczo rzuciliśmy wyzwanie wielkim bankom, wielonarodowym korporacjom i firmom energetycznym. Te bezwzględne organizacje wykorzystywały ludzi, na ile się tylko dało; proces ten rozpoczął się już przeszło 20 lat temu. Myśmy ten trend zatrzymali, co więcej, odwrócili. Więc gdy na arenie międzynarodowej chcą naszego premiera odizolować, to głównym tego powodem są pieniądze, pieniądze, pieniądze. A drugi kierunek ataków to płaszczyzna ideologiczna. Wiele razy na forum ONZ w Nowym Jorku czy unijnym w Brukseli mieliśmy starcia właśnie z przyczyn ideologii gender, która jest dla nas nie do zaakceptowania.

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.

→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum