Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

KTO NIE WIERZY W BOGA, UWIERZY WE WSZYSTKO

Aktualności

27.03.2017 14:16

 Droga Krzyżowa podczas XVII Światowych Dni Młodzieży w kanadyjskim Toronto podąża ulicami biznesowej dzielnicy miasta. Fot. Adam Bujak Droga Krzyżowa podczas XVII Światowych Dni Młodzieży w kanadyjskim Toronto podąża ulicami biznesowej dzielnicy miasta. Fot. Adam Bujak

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

 

I

Posłuszeństwo wiary

 

Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym

Bogiem – Pan jedynie. (Pwt 6,4)

 

Każde powołanie ma charakter indywidualny, osobisty. Taki osobisty charakter miało również powołanie Abrahama, skierowane właśnie do niego – „Wyjdź ty, właśnie ty…” (Rdz 12,1), a  także powołanie Mojżesza oraz wielu innych bohaterów wiary Starego i  Nowego Testamentu. Żadne z  tych powołań nie było przeznaczone ani ukierunkowane wyłącznie na tego, którego dotyczyło, ani na nim nie poprzestawało. Każde powołanie ma charakter, wymiar i  kierunek wspólnotowy, to znaczy Bóg wybiera, powołuje i  uzdalnia ludzi do podjęcia szczególnego posłannictwa i  misji, które im zleca. Ale nie czyni tego z  myślą jedynie o  nich, lecz wybiera ich, aby byli narzędziami Jego obecności i  działania w  świecie. W  tym miejscu trzeba jednak koniecznie dodać: Bóg nie tylko wybiera, lecz i  daje siłę, by temu wyborowi sprostać, dzięki czemu osiąga to, co zamierzył.

U  początków wyznawania jedynego Boga stała pozytywna odpowiedź udzielona przez Abrahama. Dlatego całe Pismo Święte, czyli Stary i  Nowy Testament, a  także cała tradycja żydowska i  chrześcijańska oraz tradycja islamu nazywają Abrahama „ojcem wierzących” i  dlatego jest on w  pełnym tego słowa znaczeniu także naszym ojcem. Osobista wiara Abrahama służyła budowaniu wspólnoty – wspólnoty z  Bogiem i  pomiędzy ludźmi. Dlatego wyznawanie wiary, religia, nigdy nie jest sprawą prywatną człowieka. Wyznawanie jedynego Boga, religia, jest sprawą osobistą: to ja dokonuję wyboru swojej wiary i  religii, opowiadam się za Bogiem, przyjmuję Jego łaskę, lecz gdy dokonam już takiego wyboru, wtedy wyznawanie wiary, również na zewnątrz, staje się moim obowiązkiem, moim powołaniem. Właśnie dzięki temu wiara i  wyznawanie Boga zawsze buduje i  współtworzy wspólnotę.

Nie zmierzamy do Boga w  pojedynkę, ale jako wspólnota Jego wyznawców, w  której jedni drugim służymy przykładem, pomocą i  wsparciem. To sprawia, że wyznawanie Boga przez każdą i  każdego z  nas nabiera szczególnego znaczenia, ponieważ łączy się z  nim i  z  niego wynika szczególna odpowiedzialność. Jak wierność jednego człowieka znaczy dla innych bardzo wiele, umacnia ich i  prowadzi do Boga, a  jej najlepszy przykład stanowią święci i  błogosławieni Kościoła – bardzo często o  nich mówimy, przywołujemy ich życie i  dokonania, aby się nawzajem zachęcać i  umacniać oraz korzystać z  dóbr duchowych, które nam wysłużyli – to również upadek, grzech czy słabość jednego człowieka ma dalekosiężne i  długofalowe skutki dla innych. Może bowiem wywoływać to, co zwykliśmy określać mianem zgorszenia i  sprawić, że u  kogoś osłabnie wiara w  Boga, albo nawet że tę wiarę utraci. Nie jest więc bez znaczenia nie tylko to, w  kogo wierzymy i  kogo wyznajemy, lecz także to, jak żyjemy i  postępujemy. Nasze życie i  postępowanie wyrażają wartości, które nosimy w  sobie. Nie ma innego obiektywnego sprawdzianu wyznawanych przez nas wartości, jak postępowanie, które jest weryfikowalne, które można obserwować i  oceniać. A  więc wiara, powtórzmy, nie jest sprawą prywatną człowieka. Bardzo wiele wysiłku wkłada się w  to, by zepchnąć ją do sfery prywatności, próbując to osiągnąć na rozmaite sposoby. I  właśnie wobec tych wysiłków, tych wszystkich przedsięwzięć i  inicjatyw spychających wiarę w  Boga do sfery prywatności musimy mówić nasze stanowcze „nie”. Istnieje obowiązek publicznego wyznawania wiary, a  więc również obowiązek żywej, życiodajnej i  skutecznej obecności wierzących we wszystkich sferach życia publicznego.

Konieczność więzi między dobrym życiem i  życiem modlitwy

Pismo Święte wielokrotnie świadczy, że gdy człowiek odważnie odpowiada na Boże powołanie, rychło przekonuje się, że Bóg, powołując, nie zostawia go, lecz objawia mu się i  istnieje jako „JESTEM” (Wj 3,14). Poręką Bożej opieki i  działania jest Boża obecność. Mamy z  nią do czynienia zarówno w  losach pojedynczych ludzi, jak i  całych narodów, dzięki czemu życie i  dzieje świata układają się w  historię świętą. Nie dlatego „świętą”, że jest bezgrzeszna, ale w  hebrajskim tego słowa znaczeniu – dlatego, że jest qadoš, czyli inna, odmienna od życia świeckiego. Całe dzieje Starego Testamentu, pierwszej części Biblii chrześcijańskiej, to jest historia święta. Uczeni niemieccy, którzy prowadzili gruntowne badania nad naturą Pisma Świętego, jego genezą i  oddziaływaniem, nazwali je w  swoim języku Heilsgeschichte, czyli „historia święta”, „historia zbawienia”. Gdy sięgamy po Pismo Święte, układa się ono w  długi ciąg wydarzeń i  epizodów, które mają swoją określoną sekwencję i  sukcesję. Układają się w  logiczną całość i  zmierzają do określonego celu. Widać wyraźnie, że Bóg jest obecny w  losach poszczególnych bohaterów wiary oraz w  losach Izraela jako narodu Bożego wybrania. Widać wyraźnie, że zarówno to, co niewinne, jak i  to, co grzeszne, układa się w  łańcuch skutecznej Bożej obecności.

Ale skoro istnieje wymiar historii świętej, historii zbawienia, tej, która stanowi wyraz Bożej obecności i  działania, tym bardziej więc potrzebna jest odpowiedź człowieka. I  o  tej odpowiedzi Pismo Święte mówi na dwa sposoby. Pierwszy obejmuje przykazania i  zalecenia dotyczące dobrego życia i  postępowania. Trzeba liczyć się nie tylko z  istnieniem Boga i  Jego obecnością, ale także z  Jego wolą, wyrażoną w  przykazaniach. Oznacza to konieczność okazywania posłuszeństwa Bogu i  pełnienia Jego woli – odczytywania jej, rozpoznawania i  bycia Mu wiernym. Istnieje też drugi wymiar odpowiedzi dawanej Bogu, a  mianowicie pobożność, której wyrazem jest modlitwa, czyli zwracanie ku Bogu swego serca, powierzanie mu swego życia i  nawiązywanie z  Nim osobistych więzi.

Tak więc człowiek odpowiada Bogu na dwa sposoby – poprzez przestrzeganie Jego przykazań, czyli dobre życie i  postępowanie, oraz poprzez dobre usposobienie swego serca i  sumienia, które znajduje swój wyraz w  modlitwie. Modlitwa bez dobrego życia staje się parodią religii, ale z  drugiej strony życie pozbawione modlitwy, nawet takie, w  którym nie ma nic złego (przynajmniej na zewnątrz), pozbawia się tego, co stanowi duchowy pokarm dla dobrego życia, czyli życiodajnego kontaktu z  Bogiem. Pismo Święte ukazując to, jak Bóg objawia się człowiekowi, ukazuje zarazem to, jak człowiek odpowiada Bogu przez dobre postępowanie i  modlitwę. Również w  nauczaniu Jezusa Chrystusa te dwa wymiary były stale obecne: podkreślał konieczność wzajemnych więzi między dobrym życiem i  życiem modlitwy oraz nauczał, że jedno z  drugim jest nierozerwalnie związane, że jedno bez drugiego obejść się nie może, że jedno bez drugiego nie może owocnie istnieć.

I  właśnie na tym tle i  w  tym kontekście trzeba osadzić fragment naszej rekolekcyjnej refleksji. Chodzi o  tekst uważany za samo serce Pięcioksięgu, to jest Tory Mojżeszowej, a  nawet samo serce Starego Testamentu. Będzie do niego nawiązywał później także Jezus. Tekst ten powraca w  modlitwie biblijnego, a  później rabinicznego Izraela; powraca też w  pobożności i  w  wierze Kościoła. Chodzi o  podstawowe wyznanie wiary, które ukazuje to, co w  wierze religijnej jest naprawdę istotne, co stanowi jej sedno. To podstawowe wyznanie wiary znajduje się w  Księdze Powtórzonego Prawa.

Nie wszyscy wytrzymują taką próbę

Zwróćmy najpierw uwagę na jego szerszy kontekst. Mojżesz poszedł za głosem Boga. Uznał, że imieniem Boga jest Jego obecność – Jestem, Który Jestem – a  więc nigdy w  życiu nie będzie sam, nigdy nie zostanie opuszczony ani pozostawiony samemu sobie. Udał się nad Nil i  po wielu perypetiach, o  których opowiada Księga Wyjścia, wyprowadził swoich rodaków, hebrajskich niewolników, z  Egiptu. Przyprowadził ich na Synaj, czyli tam, gdzie został powołany. Istniała znacznie krótsza droga z  Egiptu do Ziemi Obiecanej. Mojżesz powinien był pójść Via Maris, „Drogą Morską”, powinien, wyprowadziwszy lud niewolników z  okolic delty Nilu, udać się bardziej na północ, przejść około 200-250 kilometrów wzdłuż Morza Śródziemnego i  byliby już na miejscu. Od niepamiętnych czasów do dzisiaj Via Maris prowadzi z  Afryki do Europy i  Azji, przebiega przez jeden z  najbardziej newralgicznych i  strategicznych regionów Bliskiego Wschodu, czyli Strefę Gazy. Obecnie jest to granica trudna do przekroczenia, ale w  starożytności było inaczej – pozostawała otwarta. Mojżesz mógł tamtędy pójść, ale nie poszedł. Dlaczego? – Bo wrócił na miejsce, gdzie Bóg go powołał. Przyprowadziwszy rodaków uznał zapewne, że zadanie zostało spełnione i  jego rola się skończyła. Po wszystkich trudnych „przygodach” i  przejściach Mojżesz był już zmęczony, zarówno tym, czego dokonał, jak i  oporem swoich rodaków. Ale to nie był koniec jego misji, lecz jej nowy początek.

Na górze Synaj, od której swoją nazwę bierze cały Półwysep Synajski, Mojżesz przez 40 dni (tyle, ile trwa nasz Wielki Post) przebywał sam na sam z  Bogiem. Jego rodacy, dla których ta nieobecność trwała zbyt długo, zaczęli się niecierpliwić; podobnie jak wielu z  nas, którzy w  Środę Popielcową podejmujemy dobre postanowienia, a  po dwóch, trzech, czterech tygodniach zaczynamy się niecierpliwić, że Wielki Post trwa aż tak długo. Rodacy Mojżesza nie wytrzymali trudnej próby. Przymusili Aarona, brata Mojżesza, tego, który nad Nilem stał się mojżeszowymi „ustami”, aby sporządził im posąg złotego cielca. Ofiarowali na to wszystko złoto, które ze sobą mieli – kobiety i  dziewczęta, a  być może także mężczyźni – przetopili i  ulali zeń posąg cielca na podobieństwo figur czczonych w  religiach zoomorficznych, z  którymi mieli do czynienia w  Egipcie. Do dziś w  Muzeum Egipskim można zobaczyć rozmaite bóstwa czczone niegdyś pod postaciami zwierząt, najczęściej cielców i  byków jako uosobienia siły, mocy i  potęgi.

Zniecierpliwieni Izraelici ulawszy złotego cielca zaczęli wołać: „Oto twój Bóg, który wyprowadził cię z  Egiptu”. Tymczasem Mojżesz wraca z  Góry Synaj, a  u  jej stóp czeka na niego młody Jozue. Mojżesz niesie w  ręku dwie kamienne tablice. Gdy się przekonał, że doszło do apostazji, podniósł tablice i  w  wielkim gniewie je rozbił. Rozbił tablice, na których palcem Bożym było wypisane Dziesięć Bożych Przykazań, które miały stać się konstytucją życia ludu Bożego.

Każdemu pokoleniu potrzebny jest Mojżesz

Z  Egiptu wyszli Hebrajczycy jako lud niewolników przywykłych do zginania karku, za co otrzymywali cebulę, czosnek, ogórki i  podstawowe jedzenie. Przywykli do tego przez wieki. A  oto Bóg chce uczynić z  nich naród świadomy swej tożsamości i  posłannictwa. Pomocą w  tym zadaniu, w  owym przejściu od ludu niewolników do narodu Izraela miało być Dziesięć Bożych Przykazań. Ukazują one bowiem perspektywy wolności, uczą, że nie należy mylić wolności ze swobodą czy swawolą. Czyż nie na tym polega nieporozumienie, które pokutuje w  naszej Ojczyźnie? Pod pozorem wolności forsuje się nieład, swawolę, swobodę i  brak jakichkolwiek wartości i  zasad. Społeczeństwo, które się temu podda, przetrwać nie może!

Mojżesz niesie więc ze sobą to, co miało być konstytucją życia Izraela jako narodu. Trzeba wiedzieć, że współczesne państwo Izrael, o  którym w  mediach codziennie mówi się, że jest demokratyczne i  przynależy do rodziny państw demokratycznych, nie ma konstytucji. Konstytucją Izraela jest Dziesięć Bożych Przykazań – i  to wystarczy. Czyż nie daje to do myślenia? A  przecież nikt z  oficjalnych przedstawicieli prawa i  polityki nie ośmieliłby się powiedzieć, że Izrael nie jest państwem demokratycznym. A  gdy kilka tygodni temu wprowadzono w  konstytucji Węgier odwołanie do Boga i  zasad wyznaczonych przez Dekalog, byliśmy świadkami, ile zarzutów i  brudów zdołano wylać na węgierskich przywódców i  naród, unikając mówienia o  tym, co najważniejsze, a  ślizgając się tylko po peryferiach. Ale nie o  peryferie tu przecież chodzi, lecz o  chrześcijańską tożsamość i  przyszłość niewielkiego narodu w  samym środku Europy.

Z  Mojżeszem i  epizodem zejścia z  Synaju wiąże się jeszcze jeden ciekawy motyw. Księga Wyjścia opowiada, że po grzechu apostazji Bóg zwrócił się do Mojżesza i  przedstawił mu niezwykłą propozycję: „Widzę, że ten lud jest ludem o  twardym karku. Pozwól mi, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a  ciebie uczynić wielkim ludem” (Wj 32,9-10). Oto Bóg chce wytracić wszystkich, którzy Mu się sprzeniewierzyli, a  Mojżesza uczynić „nowym Abrahamem”, by od niego wywodzili się ci, którzy w  przyszłości rozrosną się w  wielki lud i  naród. Ale Mojżesz tę Bożą propozycję natychmiast odrzucił! Mojżesz nie chce swojej wielkości za cenę klęski rodaków. Dlatego w  tradycji biblijnej stanowi on symbol prawdziwego przywódcy. Prawdziwi przywódcy biorą pełną odpowiedzialność za swój naród. Nawet wtedy, gdy jest on krnąbrny i  nieposłuszny, stają po jego stronie. Bywają okresy, że takich przywódców brakuje. Nasuwa się pytanie, czy mamy ich w  naszych czasach? Czy mamy ich zarówno po stronie politycznej, jak i  – nie wahajmy się zapytać – po stronie tych, którzy podjęli odpowiedzialność za sprawowanie przywództwa religijnego i  duchowego? Każdemu pokoleniu potrzebny jest Mojżesz, który gotów jest nawet, jeżeli można tak powiedzieć, skonfrontować się z  samym Bogiem, aby obronić tych, których Bóg mu powierzył. Bóg ustąpił Mojżeszowi – zginęli ci, którzy byli bezpośrednimi sprawcami apostazji.

Zstępując z  góry, Mojżesz niósł tablice przykazań. Gdy usłyszał okrzyki ludu świadczące o  apostazji, zapłonął wielkim gniewem i  rozbił tablice z  pismem wyrytym palcem Bożym. Skoro więc znamy Dziesięć Przykazań? Wszak tablice zostały rozbite, skąd więc znamy ich treść? Otóż Mojżesz sporządził nowy tekst: na kamiennych tablicach wypisał własną ręką Dziesięć Bożych Przykazań. Dlaczego było to możliwe? Dlatego, że zanim zszedł do swoich rodaków, zanim miał przekazać przykazania innym, najpierw sam je przyswoił, to znaczy je zapamiętał. Gdyby nie jego pamięć, gdyby nie przyswojenie przez niego tych przykazań, nie mógłby ich odtworzyć ani ponownie napisać. Na tym właśnie polega rola rodziców, nauczycieli i  wychowawców – Mojżesz jest tu wzorem. Jeżeli chcemy skutecznie uczyć innych i  pociągać ich do Boga, najpierw sami musimy uwewnętrznić, przyswoić sobie i  zapamiętać to, czego Bóg wymaga. Ci, którzy prowadzą innych, muszą mieć jasne rozeznanie o  Bożej woli oraz jej treści i  znaczeniu. Nikt nie zwolni rodziców, nauczycieli i  wychowawców z  tej odpowiedzialności – nieustannego poznawania woli Bożej i  wiernego przekazywania jej innym.

Z  wiary wynikają zobowiązania

Mojżesz wypisał Dziesięć Bożych Przykazań na nowych tablicach, a  Izraelici mogli ruszyć spod Synaju i  pójść dalej. Wydawało im się, że teraz przyspieszą swoją podróż do Ziemi Obiecanej, ale wkrótce przekonali się, że dorastanie do wolności musi trwać, że nie odbywa się to nagle. Na to, by się zmienić, by się przemienić z  ludu niewolników w  naród świadomy swojej tożsamości, potrzeba niemało czasu. Na Synaju pozostało pokolenie niewoli. Ci, którzy wyszli z  Egiptu, nie nadawali się do wejścia do Ziemi Obiecanej. Przez 40 lat Izraelici błądzili, póki na Synaju nie przyszło na świat, nie urosło i  dojrzało pokolenie nowe. Właśnie ono miało wejść do Ziemi Obiecanej i  stało się pokoleniem wolności. Do tego nowego pokolenia, już w  pobliżu granic Ziemi Obiecanej, Mojżesz kieruje słowa, które stanowią sedno Starego Testamentu, sedno jego wiary i  moralności: Šma Yisrael Adonai Eloheinu Adonai Ehad – „Słuchaj Izraelu, Adonai (jest to święte imię Boże Jestem, które po polsku znaczy „Pan”) Eloheinu (Bóg nasz) Adonai (Pan) Ehad – co można tłumaczyć na wiele sposobów: „Pan jedyny”, „Pan jedynie”, „Panem jedynym”, „Pan wyłącznie”… Na samym początku tego podstawowego wyznania wiary jest šma – tryb rozkazujący czasownika šām’a, czyli „słuchać”, „dawać posłuch”. A  więc to słuchanie jest związane z  posłuszeństwem. Słuchamy, bo jesteśmy posłuszni.

Istnieje zatem rzeczywistość posłuszeństwa wiary. Z  wiary wynikają zobowiązania, wobec których musimy – nie obawiajmy się tego słowa – być posłuszni. To podstawowe wyznanie wiary znał każdy starotestamentowy Izraelita, a  dzisiaj zna je każdy wyznawca judaizmu. Jeżeli jakiś Żyd odejdzie daleko od Boga, ale na łożu śmierci wypowie: Šma Yisrael Adonai Eloheinu Adonai Ehad, wówczas to wyznanie wiary przywraca go z  powrotem Bogu i  wspólnocie, a  więc to wyznanie wystarcza. A  na początku czasownika šām’a  jest spółgłoska š, uznawana za najpiękniejszą literę alfabetu hebrajskiego. Jest też najpiękniejsza, dlatego że jest spółgłoską onomatopeiczną, naśladującą śpiew, szczebiot ptaków. Można powiedzieć, że biblijna Pieśń nad pieśniami stanowi wspaniałe poetyckie rozwinięcie tego podstawowego wyznania wiary. W  Pieśni nad pieśniami nie ma ani razu wymienionego imienia Boga, ale ona cała oddycha i  tchnie Bogiem. Bóg przemawia w  niej do nas językiem zakochanych, przemawia tak, jak rozmawiają ze sobą ci, którzy są narzeczonymi oraz mężami i  żonami. Początek Pieśni nad pieśniami po hebrajsku brzmi: Iššaqeni minnešikot pihu. Słyszymy, że powtarza się to sz sz sz, jak szczebiot ptaków w  lesie. „Niech mnie ucałuje pocałunkami swoich ust” – tak po polsku rozpoczyna się Pieśń nad Pieśniami. Na poziomie wyrazowym opowiada o  miłości między dwojgiem ludzi, ale ta miłość jest obrazem, symbolem, znakiem i  alegorią miłości Boga do człowieka oraz człowieka do Boga. Ta druga rodzi się z  posłuszeństwa Bogu i  Jego świętej woli.

Musimy tutaj – myślę, że z  pożytkiem – poczynić dygresję, która ma związek z  historią żydowską i  historią Polski. Może rekolekcje to dobry czas, żeby i  tego wątku dotknąć. Powiedzieliśmy, że Šma stanowi podstawowe wyznanie wiary Izraela oraz że spółgłoska š i  jej dźwięk jest uważana za najpiękniejszą w  języku hebrajskim. Do II wojny światowej żydowskie matki opowiadały swoim dzieciom taką haggadę: gdy Żydzi byli wypędzani z  różnych krajów Europy Zachodniej – z  Brytanii, Francji, Szwajcarii, południowych Niemiec, północnej Italii, a  nade wszystko z  Hiszpanii i  Portugalii, co miało miejsce w  1492 roku – wtedy szli na wschód. Gdy doszli do kraju, w  którym zobaczyli wielkie puszcze, a  w  nich potężne drzewa, usłyszeli ciche śśśśśś. Przyjdzie wiosna i  lato, zachęcam, aby pojechać do jednego z  naszych lasów, wyciszyć się i  posłuchać tego śśś. Żydowskie matki mówiły swoim dzieciom, że ci, którzy wędrowali na wschód, w  szumie drzew usłyszeli głos samego Boga, który dał im w  ten sposób poznać, że są bezpieczni. Odczuli, iż Jego Imię, niewymawialne Jestem, właśnie się spełnia. Podnieśli głowy i  na drzewach tej krainy zobaczyli napis wykonany palcem Bożym, a  ów napis brzmiał: po-lin: po znaczy „tutaj”, lin, znaczy „odpocznij”, „pozostań”, a  więc: „Tutaj pozostań”. Polin to hebrajska nazwa Polski. Jeżeli ktoś z  nas pojedzie do Izraela i  będzie wysyłał kartkę, może alfabetem łacińskim napisać Polin, a  niechybnie dotrze ona do Polski.

Tę haggadę żydowskie matki opowiadały swoim dzieciom do II wojny światowej. Niemcy ją znali i  przetworzyli w  haggadę, która oznacza żydowskie groby. Niemiecka polityka wymordowania Żydów na ziemi polskiej poróżniła Żydów nie tylko, i  nawet nie tyle z  Polakami, ile z  Polską, zaś ten dramat trwa do dnia dzisiejszego. Ale najodleglejsze początki tej haggady, bardzo wzruszającej, która ostatecznie przybrała tak dramatyczny obrót, są w  słowach: Šma Yisrael Adonai Eloheinu Adonai Ehad.

Drogowskaz wskazuje, ale celu nie osiąga

Czasami wydaje się nam, że na przeciwległym biegunie wiary stoi niewiara. Jedni wierzą, że Bóg istnieje, drudzy wierzą, że Bóg nie istnieje. Nie jest bowiem tak, że jedni wierzą, że Bóg istnieje, a  drudzy wiedzą, że Bóg nie istnieje. Jedni i  drudzy wierzą, z  tym że jedni mówią Bogu swoje „tak”, a  drudzy mówią Bogu swoje „nie”. Tak naprawdę na przeciwległym biegunie wiary wcale nie stoi niewiara, ale zabobon i  przesąd. Kto nie wierzy w  Boga, uwierzy we wszystko! I  na tym polega dramat tak dotkliwie odczuwany w  naszym pokoleniu. Ludziom, którzy ogłaszają, że nie wierzą w  Boga, można wmówić wszystko. Nie brakuje zabobonów, przesądów i  stereotypów, które różnią się od starożytnych tym, że są motywowane naukowo, a  mówiąc prawdę, pseudonaukowo. O  ile starożytnym wystarczyły proste zabobony i  przesądy, o  tyle do dzisiejszych zabobonów i  przesądów wprzęgnięte zostały środki masowego przekazu oraz zaawansowane techniki i  technologie, z  informatyką włącznie. Ci, którzy nie wierzą w  Boga, padają ofiarami bezbożnej propagandy, która zaszczepia w  nich najrozmaitsze przesądy i  stereotypy do tego stopnia, że gdy uruchomimy kanały telewizyjne, są wśród nich całkowicie poświęcone wróżeniu i  odgadywaniu przyszłości. Człowiek wierzący w  Boga nie odgaduje przyszłości, lecz rzetelnie rozeznając i  oceniając teraźniejszość i  przeszłość, chce kształtować przyszłość w  świetle Bożej woli, czyli w  świetle Bożych przykazań, mając Boga po swojej stronie, czyli mając Boga za towarzysza i  przyjaciela swej życiowej drogi. Jeżeli tak rozumiemy życie, a  Bóg jest w  nim stale i  głęboko obecny, nie potrzebujemy wróżb, astrologów, wróżek, czarnoksiężników, psychoanalityków i  wszystkich tych, którzy próbują przez magię, zabobony i  przesądy wpływać na rzeczywistość. Wpływamy bowiem na rzeczywistość wiernością Bożej woli i  Bożym przykazaniom.

„Słuchaj, Izraelu, Pan nasz Bóg, Pan jest jedyny. Będziesz więc miłował Pana Boga swego, z  całego swego serca, z  całej duszy swojej, ze wszystkich swoich sił” – oto streszczenie Dziesięciu Bożych Przykazań i  Bożej drogi życia. Bóg postawiony w  centrum naszego życia, jest nie tylko drogowskazem, ale i  Tym, który daje nam siłę, byśmy tą drogą poszli. My też nie możemy być tylko drogowskazami, lecz powinniśmy wykorzystywać Bożą moc, aby pełnić Bożą wolę. Drogowskaz ma to do siebie, że stoi w  miejscu i  pokazuje drogę. Jest co prawda użyteczny dla tysięcy użytkowników, ale celu, który wskazuje, nie osiąga. Gdy opuszczamy Częstochowę, widzimy drogowskazy wskazujące kierunek do Warszawy, Katowic czy Opola. Dzięki nim możemy tam dojechać, ale one same nigdy nie dotrą do żadnego z  tych miast. W  życiu duchowym może być podobnie. Ktoś może pięknie mówić, pokazywać innym dobrą drogę, oni nią pójdą i  osiągną cel, a  on będzie stał w  miejscu. Jak Bóg przyjmie i  osądzi takich nauczycieli wiary i  życia? Miejmy nadzieję, że okaże im miłosierdzie przynajmniej ze względu na to, że pełnili funkcję drogowskazów.

Potrzebne są drogowskazy, ale daleko bardziej potrzebna jest duchowa podróż, swoista pielgrzymka, która podejmuje ukazywany kierunek. I  temu właśnie służy wierność podstawowemu wyznaniu wiary: „Słuchaj, Izraelu”, czyli: Bądź posłuszny, weź sobie do serca i  wypełniaj!

II

Chrystologiczna lektura Biblii

 

I  zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich

Pismach odnosiło się do Niego. (Łk 24,27)

 

Miejsce Krzyża i  Zmartwychwstania jest absolutnie niepowtarzalne

Rozpocznę od osobistego wspomnienia. Pierwszy raz wylądowałem w  Tel Avivie 6 lipca 1979 r. i  tego samego dnia dotarłem do Jerozolimy. Mieszkałem w  siedzibie Papieskiego Instytutu Biblijnego z  widokiem na jerozolimskie Stare Miasto, z  Kopułą Bazyliki Grobu Bożego i  Bramę Jafską. Ale mimo że zamieszkałem w  Jerozolimie 6 lipca, w  miarę upływu czasu coraz bardziej bałem się udać się na Kalwarię oraz nawiedzić Pusty Grób. Było to bowiem dla mnie coś nierozerwalnie związanego z  dzieciństwem i  domem rodzinnym, z  krzyżem i  wyznawaną wiarą, ze swoimi losami praz święceniami kapłańskimi i  kapłańską pracą. Wydawało mi się, że nie jestem dość dojrzały, by nawiedzić to najświętsze miejsce. Po trzytygodniowym pobycie na wykopaliskach archeologicznych w  Yoqneam, nieopodal Hajfy, wróciłem do Jerozolimy i  wyznaczyłem sobie granicę: wybrałem dzień 24 sierpnia, dzień odpustu w  mojej rodzinnej parafii św. Bartłomieja – półtora miesiąca po przybyciu do Jerozolimy! Komuś może się to wydawać zupełnie irracjonalne i  ja również tak to traktuję. Wcześniej odwiedziłem wiele innych świętych miejsc, ale tego się bałem.

Muszę nadmienić, że w  następnym roku, przebywając w  Warszawie, wysłuchałem podobnego świadectwa, które dał kardynał Stefan Wyszyński, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Gdy po powrocie z  Ziemi Świętej zapytałem, dlaczego Ksiądz Prymas nie odbył pielgrzymki do Ziemi Świętej, odpowiedział: „Bo ja się boję, lękam się Ziemi Świętej”.

 

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum