Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

JAK JASIEK, KAŹKO I OPOLCZYK MIESZALI W POLITYCE KRÓLESTWA POLSKIEGO

Aktualności

19.01.2017 14:45

Władysław Opolczyk, książę śląski z dynastii Piastów, prawnuk Łokietka, współpracownik Ludwika Węgierskiego i palatyn jego królestwa. Rysunek Jana Matejki. Władysław Opolczyk, książę śląski z dynastii Piastów, prawnuk Łokietka, współpracownik Ludwika Węgierskiego i palatyn jego królestwa. Rysunek Jana Matejki.

 

 

 

3 tom „Dziejów Polski” już powstał! Oto fragment

Jak Jasiek, Kaźko i Opolczyk mieszali w polityce Królestwa Polskiego

Prof. Andrzej Nowak

Przestawiamy fragment 3 tomu bestsellerowych „Dziejów Polski” autorstwa prof. Andrzeja Nowaka. Tekst tego wyczekiwanego dzieła jest już gotowy i przechodzi redakcyjną korektę, w lutym zaś trafi do druku, a następnie do rąk czytelników. Nie mamy wątpliwości, że 3 tom powtórzy sukces dwóch swoich poprzedników. Gwarancją jest osoba autora i marka naszego wydawnictwa. A próbkę wyśmienitej lektury, jaka już niedługo nas czeka, daje zamieszczony poniżej fragment, traktujący o politycznym zamieszaniu, jakie nastało w Polsce po bezpotomnej śmierci Kazimierza Wielkiego.

 

Opolczyk, najwybitniejszy w drugiej połowie XIV wieku przedstawiciel śląskiej linii Piastów, odsuniętej od tronu polskiego przez przyjęcie obcej, czeskiej zwierzchności, będzie jednym z ważniejszych bohaterów (choć nie zawsze w pozytywnym sensie tego słowa) naszej opowieści o kolejnych trzech dekadach polskich dziejów. Urodzony w 1325/1326 r., był pierworodnym synem Bolesława II opolskiego i Elżbiety, córki Bernarda świdnickiego i Kunegundy, córki króla Władysława Łokietka. Władysław opolski był więc w prostej linii, ale „po kądzieli”, prawnukiem Łokietka (i po nim zapewne otrzymał swe imię). To pochodzenie na pewno ułatwiło mu sukces, jaki osiągnął na dworze węgierskim. Drogę w tej karierze torowała Elżbieta Łokietkówna, od lipca 1320 r. królowa Węgier, a po śmierci męża, Karola Roberta, niezwykle wpływowa i aktywna królowa-matka Ludwika Węgierskiego. Wśród wielu drobniejszych Piastów i rycerzy z Polski, szukających szans na kariery pod jej skrzydłami (wnikliwie przebadał losy tej grupy krakowski mediewista, Stanisław Sroka), Władysław zrobił największą. Użyty do misji dyplomatycznej, mającej załagodzić spór Andegawenów z Luksemburgami, Władysław umiał już w roku 1365 zdobyć fawory zarówno Ludwika Węgierskiego, jak i cesarza Karola IV (pana lennego księstwa opolskiego). Dowodem utrzymania wyjątkowego zaufania króla Ludwika stało się powierzenie Władysławowi w roku 1367 najwyższego świeckiego dostojeństwa w Królestwa Węgier – urzędu palatyna, który faktycznie zastępował króla w sprawowaniu sądów na terenie ogromnego państwa. Władysław pełnił ów urząd niezwykle sumiennie (i z wielkimi dla siebie korzyściami finansowymi). Przez swój pierwszy ożenek – z córką wojewody wołoskiego, Mikołaja Aleksandra Basaraba – Władysław odgrywał także istotną rolę w południowo-wschodniej polityce Węgier. Wkraczając z takim już bagażem doświadczeń – i ambicji – do polityki polskiej w roku 1370, będzie w niej Opolczyk jednym z najistotniejszych instrumentów króla Ludwika, ale także cierpliwym budowniczym własnej, niezależnej pozycji.

Był jeszcze trzeci piastowski książę, poza Kaźkiem i Opolczykiem, który uczestniczyć będzie, a raczej mieszać, w tej grze, jaka toczyła się po śmierci Kazimierza między „stronnictwami” politycznymi Królestwa Polskiego. Był nim książę Władysław Biały, ostatni przedstawiciel kujawskiej linii Piastów – tej, z której wywodzili się przecież Władysław Łokietek i Kazimierz Wielki. Władysław Biały (urodzony między 1327 a 1333 rokiem) był synem księcia gniewkowskiego Kazimierza, Łokietkowego bratanka, który pozbawiony swojego księstwa przez Krzyżaków, mógł wrócić do niego po pokoju kaliskim w roku 1343. To mikroskopijne księstewko odziedziczył po ojcu Władysław, ale w 1363 czy 1364 r. zdecydował się je sprzedać Kazimierzowi Wielkiemu za sumę 1000 florenów i ruszyć w świat. Pielgrzymował do Jerozolimy, odwiedził papieża w Awinionie, by w końcu wstąpić do zakonu: najpierw cystersów w Citeaux, a następnie benedyktynów w burgundzkim Dijon. W 1370 r. to właśnie mnich Władysław Biały był faktycznie najbliższym krewnym w linii męskiej zmarłego Kazimierza Wielkiego. I to on właśnie przyciągnie uwagę oponentów panowania Andegawena w Polsce, jako następny kandydat po niezbyt rwącym się do tej roli Kaźku słupskim. Kiedy tylko dowie się o śmierci Kazimierza, niespokojny mnich-Piast postanowi zrzucić sukienkę zakonną i wrócić do kraju, by spróbować szczęścia w walce o bardziej ziemskie cele w Królestwie Polskim.

Źródło fermentu, pozwalającego mu snuć jakieś nadzieje, biło w Wielkopolsce. Ta dzielnica, dumnie nosząca wciąż miano Polski po prostu, mająca nie tylko instytucjonalne oparcie dla swych ambicji w arcybiskupstwie gnieźnieńskim, ale także bardzo silną w swych elitach pamięć własnego „starszeństwa” w stosunku do Małopolski, odczuwała w przykry sposób przesunięcie środka ciężkości monarchii Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego do Krakowa. Arcybiskup Jarosław i przedstawiciele szlachty wielkopolskiej poprosili więc Ludwika, by ten koronował się nie na Wawelu, ale w Gnieźnie. Ten obiecał, że po dopełnieniu obrzędów koronacyjnych w Krakowie, pojedzie do Wielkopolski, by choć uroczyście zasiąść ze wszystkimi królewskimi insygniami na tronie w archikatedrze gnieźnieńskiej.

Do Wielkopolski król ruszył, zatrzymał się na dwa dni w Gnieźnie, ale pod wpływem rady panów małopolskich uznał, że jakieś naśladowanie koronacji okryje go tylko śmiesznością. Obietnicy danej Wielkopolanom nie dotrzymał, a regalia polskie zabrał ze sobą na Węgry (powrócą stamtąd dopiero w roku 1412). Mówił, że mu polskie powietrze nie służy. I może nie kłamał wcale. Nie zmienia to faktu, że spieszył się do swojego kraju, do centrum swojego andegaweńskiego imperium. Bo to Węgry były niewątpliwie centrum poszerzonego teraz o Polskę konglomeratu politycznego. Polska stawała się peryferią. A w niej peryferią peryferii – Wielkopolska.

W Polsce zostawił Ludwik swoją matkę, starszą siostrę Kazimierza Wielkiego, Elżbietę Łokietkównę. Ona przyjmowała funkcję regentki, nazywana teraz „starszą królową Węgier i Polski”. Elżbieta, choć cieszyła się niekwestionowanym autorytetem dostojnej seniorki królewskiego rodu Piastów i była wciąż pełną energii i władczych ambicji kobietą, to jednak od 50 lat żyła już wśród Węgrów, z dala od polskich spraw, zwłaszcza wewnętrznych. Skazywało ją to na wybór miejscowych doradców w Krakowie, którzy pomogliby jej rozeznać się w sprawach nowego królestwa jej syna i w faktycznym zarządzaniu tymi sprawami. Pod ręką, gotowi do takiej pomocy byli panowie małopolscy, a zwłaszcza nowo wydźwignięci w tej elicie Kurozwęccy: wojewoda krakowski Dobiesław i jego syn, archidiakon krakowski, Zawisza. Obaj żądni zaszczytów i władzy, obaj także okazali się bardzo zdolnymi graczami w politycznej rozgrywce o przyszłość Polski.

Wkrótce po wyjeździe króla Ludwika na Węgry, w grudniu 1370 r., Kurozwęccy wyeliminowali skutecznie kluczowego na dworze konkurenta, jakim był podkanclerzy Janek z Czarnkowa. Ten protestował zapewne nie tylko przeciw częściowemu unieważnieniu testamentu Kazimierza, ale jeszcze bardziej przeciwko uwiezieniu insygniów koronacyjnych Królestwa Polskiego do Budy. Najbardziej zabolało go wywiezienie przez Ludwika – jak się domyśla autor najnowszego studium o Kronice Janka, Janusz Bieniak – całego archiwum koronnego, dokumentującego działalność dyplomatyczną czasów Łokietka i Kazimierza Wielkiego (archiwum to nigdy do Polski nie wróciło, najprawdopodobniej spalone w Budzie po zdobyciu tego miasta w XVI wieku przez Turków). Dla nadzorującego to archiwum i rozumiejącego jego znaczenie podkanclerzego był to cios najdotkliwszy w suwerenność Polski. Rozumiał, że stolica Polski została przeniesiona nad Dunaj – i nie akceptował tego. Kurozwęccy wykorzystali opozycyjne nastawienie Janka, żeby doprowadzić do jego dymisji z urzędu podkanclerzego. Na to miejsce nominację od regentki uzyskał młodszy z nich – Zawisza. Zdesperowany Janko, wiedząc, że jego dni na dworze krakowskim są policzone, zdecydował się wówczas na krok na pozór szalony: spróbował wykraść grobowe insygnia królewskie Kazimierza Wielkiego, aby choć z ich pomocą zwiększyć szanse na odzyskanie podmiotowości politycznej przez Polskę (i uratować własną karierę…), pod nowym, nie-andegaweńskim władcą, którego można by przy ich pomocy koronować.

 

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum