Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Czy Europa, a z nią Polska, zostaną pochłonięte przez jeden z konkurencyjnych porządków świata.

Aktualności

30.03.2021 10:46

Rząd profesorów podczas Dnia Patrioty w krakowskim „Sokole” w 2019 r. Od lewej: Andrzej Nowak, Krzysztof Szczerski, Ryszard Legutko, Wojciech Roszkowski, Bożena Kawecka, Krzysztof Ożóg i Janusz Kawecki. Fot. Michał Klag

 

 

 

Rząd profesorów podczas Dnia Patrioty w krakowskim „Sokole” w 2019 r. Od lewej: Andrzej Nowak, Krzysztof Szczerski, Ryszard Legutko, Wojciech Roszkowski, Bożena Kawecka, Krzysztof Ożóg i Janusz Kawecki. Fot. Michał Klag

 

 

 

Pryncypia polskiej polityki zagranicznej (2)

Prof. Krzysztof Szczerski

 

 

W poprzedniej części tekstu wskazałem założenia, którymi powinna się dzisiaj kierować polska polityka zagraniczna: aktywność, zapobieganie osamotnieniu, troska o własny wizerunek. Konieczne jest pozostawanie w sytuacji wolności, czyli takie ustawianie się wobec zachodzących wokół nas procesów politycznych, by móc zawsze zachować prawo do wyboru spośród różnych możliwości. Da to nam poczucie, że my jako naród naprawdę sprawujemy w Polsce władzę zwierzchnią, tak jak mówi to nasza konstytucja.
Oczywiście wiemy dobrze, że w dzisiejszej rzeczywistości suwerenna władza narodu jest uwikłana w cały szereg powiązań gospodarczych czy sojuszniczych, które czynią nas współzależnymi od innych krajów. Nie mówimy więc o suwerenności absolutnej, takiej, jaką miał na samotnej wyspie Robinson Crusoe, która zresztą po pewnym okresie euforii i jemu zaczęła doskwierać. Mówimy o zdolności do realizowania własnych planów politycznych, także w warunkach powiązań gospodarczo-politycznych, w których funkcjonujemy. Powiem więcej – niektóre z tych planów da się urzeczywistnić tylko poprzez owe powiązania. Ostatecznie bowiem o tym, czy państwo jest podmiotem, czy przedmiotem polityki międzynarodowej, nie decyduje sam fakt jego przynależności do rozmaitych sieci współzależności, lecz to, jak skutecznie przeprowadza na arenie międzynarodowej swoje polityczne plany. A to zależy również od tego, jak zorganizowane jest wewnętrznie.
Jedna z najbardziej znanych maksym dyplomatycznych mówi, że polityka zagraniczna zaczyna się wewnątrz państwa. To tak, jak w domu. Jeśli w rodzinie wszystko jest poukładane, to i w pracy czy np. w sporcie osiągamy więcej. Bez tego trudno o trwałe sukcesy. Podobnie jest z polityką międzynarodową. Państwa o rozchwianej sytuacji wewnętrznej – ostrych podziałach i konfliktach społecznych, mające bałagan w rządzeniu – z trudem osiągają cokolwiek w relacjach zagranicznych.
O wadze, jaką sytuacja wewnętrzna w państwie ma dla jego polityki zagranicznej, można się przekonać, gdy śledzi się przyczyny spadku znaczenia jednych państw i wzrostu potęgi drugich. Znaczenie krajów zmienia się na przestrzeni historii, te procesy przebiegają z różną szybkością. I prawie zawsze źródło tej zmiany – na plus lub minus – leży w polityce krajowej.
Szczególnie pouczająca może być tu historia małego wyspiarskiego kraju leżącego na Antypodach – Nauru. Przeszedł on w ciągu kilku zaledwie dekad gwałtowną historię: z biedy do bogactwa i z powrotem. Wszystko za przyczyną... fosforytów, których jedno z największych złóż odkryto tam po II wojnie światowej. Na przełomie lat 1960. i 1970. było to państwo o jednym z najwyższych dochodów na głowę mieszkańca w świecie, a największym problemem społecznym stała się plaga… otyłości i lenistwa. Brak odpowiedniej polityki wewnętrznej, korupcja i inne nadużycia spowodowały, że gdy w latach 1980. złoża zaczęły się wyczerpywać, nad Nauru zebrały się czarne chmury. Dzisiaj jest to biedny kraj oskarżany o to, że jest pralnią brudnych pieniędzy jako raj podatkowy, a jego głównym dochodem są dotacje od rządu Australii przyznawane w zamian za zorganizowanie na swoim terenie obozów dla nielegalnych imigrantów, których tam się odsyła. Z czasów świetności pozostał tylko problem otyłości. Jak podają statystyki Światowej Organizacji Zdrowia, aż 95 proc. (97 proc. mężczyzn i 93 proc. kobiet) populacji cierpi na znaczną nadwagę.
Polska, jak przecież wiemy, przechodziła w swojej historii bardzo zmienne koleje losu, które barwnie i wielowątkowo odkrywają przed nami „Dzieje Polski” Andrzeja Nowaka. Warto czytając to dzieło zwrócić uwagę na powiązanie stanu wewnętrznego polskiego państwa z jego zdolnością do prowadzenia polityki zagranicznej na przestrzeni wieków. Z perspektywy współczesnej Polski chcę zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, na problem organizacji państwa. Po drugie, na kwestie tożsamości duchowej, wiedzy i świadomości historycznej.
W Polsce polityka zagraniczna, zgodnie z konstytucją, realizowana jest przez rząd, który współdziała z prezydentem jako najwyższym przedstawicielem państwa w stosunkach międzynarodowych. Zasada współdziałania władz jest fundamentalną zasadą ustrojową w Rzeczypospolitej, jeśli chodzi o relacje między instytucjami państwa, na równi z podziałem władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą.
A jak to wygląda w praktyce? W ramach samej władzy wykonawczej mamy dualizm: osobno prezydenta wybieranego w wyborach powszechnych o bardzo silnym mandacie i jasno określonych szczególnych uprawnieniach w obszarach obrony narodowej i spraw zagranicznych i odrębnie radę ministrów, tutaj z kolei są przypisane bardzo szerokie kompetencje w sensie realizacyjnym. W takiej sytuacji możemy sobie wyobrazić cztery modele relacji między prezydentem i rządem w zakresie polityki zagranicznej. Wszystkie cztery testowaliśmy przez ostatnie lata, od czasu wejścia w życie obecnie obowiązującej konstytucji.
Po pierwsze, możemy mieć do czynienia z rywalizacją, czyli taką sytuacją, kiedy obszar polityki zagranicznej staje się polem współzawodnictwa prestiżowego czy rywalizacji decyzyjnej pomiędzy prezydentem i radą ministrów. Wówczas taka rywalizacja organizuje relacje między, jak to się mówi w slangu warszawskim, małym i dużym pałacem. Tak było – i to jest potwierdzone przez samych uczestników zdarzeń w ich wspomnieniach czy wywiadach – gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej. Doszło do ostrego sporu między premierem Leszkiem Millerem a prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim o to, kto wciągnie polską flagę na maszt, kiedy wchodziliśmy 1 maja 2004 roku do Unii. A wcześniej oba pałace (plus jeszcze MSZ) rywalizowały o to, kto będzie podpisywał traktat akcesyjny. To wyglądało potem dość, mówiąc delikatnie, szczególnie, bo w Atenach, gdy podpisywany był ów traktat, zameldowały się... dwie polskie delegacje. Z jednej strony delegacja rządowa, która podpisywała traktat: premier z ministrem spraw zagranicznych, a równocześnie była obecna delegacja prezydencka, która przyleciała osobno do Aten i miała swoje własne ceremonie. A później miał miejsce ów konflikt przy maszcie flagowym na pl. Piłsudskiego...
Po drugie, istnieje możliwość otwartego konfliktu wtedy, kiedy mamy do czynienia z negatywną koabitacją, czyli sytuacją, gdy rząd i prezydent pochodzą z różnych obozów politycznych i jedna ze stron (lub obie) prezentuje konfrontacyjne nastawienie. To jest sytuacja najbardziej niebezpieczna z punktu widzenia państwa. Dlatego, że taki konflikt powoduje zablokowanie procesów politycznych i decyzyjnych w państwie, zerwanie zasady współdziałania. To ma poważne negatywne konsekwencje nie tylko dla sprawności państwa, ale i jego bezpieczeństwa. Brak spójności władz państwa widziany z zewnątrz otwiera kraj na wpływy obcych, w tym i wrogów. To jak zaproszenie dla złodzieja, żeby wszedł do naszego domu.
Nie muszę przypominać, że to właśnie konflikt na tle także polityki zagranicznej, wywołany przez rząd Tuska, był jedną z przyczyn, które doprowadziły do narodowej tragedii, jaką była katastrofa smoleńska w 2010 roku. Wszystko to, co wiemy na temat przygotowania i kontaktów także z partnerem zagranicznym, jeśli chodzi o organizację tych wizyt, na pewno nie świadczy o tym, że wewnątrz Polski było współdziałanie władz, lecz że był to konflikt. I to jest najbardziej bolesne doświadczenie, jeżeli chodzi o dualizm rządów w praktyce polskiej.
Trzecią możliwością jest separacja, czyli sytuacja, w której każdy robi swoje i po prostu się za siebie nie ogląda. To jest oczywiście mniej szkodliwe niż konflikt, ale separacja powoduje przede wszystkim straty efektywnościowe, ponieważ to, co można uzyskać poprzez współdziałanie, jest marnotrawione przez to, że dwie strony egzekutywy funkcjonują równolegle bez wzajemnego wspierania się w swoich inicjatywach. W związku z tym separacja prowadzi do wrzucenia przez państwo biegu jałowego. Separacja prowadzi do pustych przebiegów w polityce zagranicznej i takie też przypadki można sobie wyobrazić. Tak było za czasów prezydentury Bronisława Komorowskiego.
Wreszcie mamy ten czwarty, najbardziej pożądany, czyli ten zgodny z polskim ustrojem model współdziałania, co jest kluczem do tego, żeby zbudować siłę wewnętrzną, która potem przełoży się również na siłę zewnętrzną państwa. Jest to tym bardziej potrzebne, że aparat wykonawczy jest w zasadzie w całości w dyspozycji rady ministrów, ponieważ cała służba dyplomatyczna jest służbą w ramach ministerstwa spraw zagranicznych. Ile rzeczy zrobił urząd Prezydenta Andrzeja Dudy w ciągu pierwszej kadencji w polityce międzynarodowej, powie najlepiej choćby taka pobieżna statystyka: mieliśmy ponad 100 zagranicznych wizyt, prawie 150 osób na poziomie głów państw i szefów rządu gościło z kolei w Polsce, mieliśmy w naszym kraju tak wielkie, wymagające olbrzymich przygotowań wydarzenia międzynarodowe jak Szczyt NATO, Konferencja Klimatyczna ONZ, Światowe Dni Młodzieży czy Szczyt Trójmorza z udziałem Prezydenta USA. Każdemu, kto obserwował te wydarzenia, zadam proste pytanie: ile osób w całej Kancelarii Prezydenta pracuje w dziale zagranicznym? Odpowiedź może wielu zaskoczy. Do niedawna było to... zaledwie kilkanaście etatów merytorycznych odpowiadających za całą politykę międzynarodową! Teraz powoli będzie ta obsada rosnąć wraz z nowym Biurem Spraw Międzynarodowych, i to wszystko.

 

Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić  tutaj.


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 10/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum