Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Burzliwe dzieje królewskich arrasów – narodowego skarbu.

Aktualności

26.05.2021 11:30

„Szczęśliwość rajska” z serii „Dzieje Pierwszych Rodziców”. Fot. Adam Bujak

 

 

 

„Szczęśliwość rajska” z serii „Dzieje Pierwszych Rodziców”. Fot. Adam Bujak

 

 

Arcydzieła renesansowego tkactwa zachwycają na Wawelu

Jolanta Sosnowska

 

 

Pierwsze arrasy, jakie zaraz po wyjściu z sieni widzimy w sali Kolumnowej Zamku Królewskiego na Wawelu, to wielkorozmiarowe, utrzymane w zielonej tonacji werdiury, nazywane tak od przedstawionych nań głównych bohaterów, czyli zwierząt wkomponowanych w roślinny pejzaż. Łanie, pantery, bażanty, kaczki z kaczętami, indyki, małpy, rysie, węże, lamparty, tygrysy, niedźwiedzie, żyrafy, a także inne, różnego rodzaju gady, drapieżniki, rogacze i ptactwo często ukazane są na poły fantastycznie, na poły wyidealizowanie. Mało tego, kryją w sobie wiele nieznanych dziś – albo raczej: znanych tylko małej garstce specjalistów – symboli i znaczeń.
Któż wie np., że lampart (pantera) to symbol Chrystusa jeszcze z czasów wczesnochrześcijańskich? Na wawelskich arrasach cętki zwierzęcia przypominają miniaturowe pawie oczka. W starożytności wierzono, że zwierzę to, najadłszy się, spało w jaskini (symbol grobu), by wyjść z niej trzeciego dnia (zmartwychwstanie) i wydać z siebie potężny ryk (zwycięstwo życia nad śmiercią). Lampart miał też roznosić wówczas wspaniałą woń, nawoływać i przyciągać wszelkie zwierzęta, które gromadziły się wokół niego, oprócz smoka, będącego symbolem diabła. Jelenie zaś na werdiurach często mają w pyskach gałązki krzewu gorejącego, albowiem jego owoce leczyły wszelkie rany u jeleniowatych. Swoją drogą, warto byłoby opracować i rozszyfrować do końca kod wawelskich arrasów, by dokładniej odczytać zawarte w nich przesłanie. Nawiasem mówiąc, zrozumiałe dla współczesnych Zygmunta Augusta.
Wspaniałe zwierzęta na wawelskich werdiurach umieszczone są zawsze w rajskim niemalże krajobrazie – skąpanego w słońcu, poprzecinanego polanami lasu, pośród wijącej się rzeki. Czasem w oddali majaczy piękna budowla. Stwarzające iluzję przestrzeni widoki dają wyobrażenie jakiejś wiecznej szczęśliwości, jakby świata sprzed popełnienia przez człowieka grzechu pierworodnego. Świata, który fascynuje harmonią i pięknem, nawet wtedy, gdy przedstawia walkę lamparta z niedźwiedziem, żurawia z wężem w dziobie, lisa pożerającego kuropatwę czy zadziobującego kuropatwę jastrzębia. Niegdyś wawelskie arrasy musiały wprost mienić się w świetle od obficie użytej w nich nitki złotej i srebrnej, skontrastowanej z nićmi zielonymi, brązowymi, żółtymi czy czerwonymi. Barwy były mocno nasycone, świeże. Musiały widza wciągać i oczarowywać tak, jak czynią to dzisiaj baśniowe filmy wzbogacone komputerowymi efektami specjalnymi. Olśniewały i poruszały wyobraźnię w sposób wprost niewyobrażalny. I dzisiaj olśniewają, choć po pół tysiącu lat pierwotne kolory wyblakły, rzecz jasna, a i panujące obecnie estetyczne mody oraz gusty różnią się mocno od czasów renesansu oraz epok, które nastąpiły po nim.
Pierwsze cztery werdiury, oglądane w sali Kolumnowej, w specjalny, nieinwazyjny sposób napięte na pochyłych ekranach o lekko włochatej powierzchni, zwracają jednak uwagę przede wszystkim ranami, które zadał im czas i przeszłe wydarzenia. Niektóre widoczne na nich dziury to ślady wyżarcia cennej tkaniny przez pleśń, co zdarzyło się podczas wojennej tułaczki królewskich tapiserii (ogólna nazwa jednostronnych, wykonanych splotem płóciennym tkanin służących do dekoracji ścian). 3 września 1939 r., dwa dni po agresji Niemców na Polskę, arrasy zostały bowiem wywiezione w skrzyniach galarem wiślanym z królewskiego miasta przez Sandomierz do Kazimierza. Za tą karkołomną akcją ratunkową, wszczętą na trzy dni przed wkroczeniem Niemców do Krakowa, stali Stanisław Świerz-Zaleski (historyk sztuki i taternik, dyrektor wawelskiego muzeum) oraz Józef Krzywda-Polkowski (kreślarz w Kierownictwie Odnowienia Zamku Królewskiego na Wawelu). Oprócz arrasów wywieziono także zabytki ze Skarbca Koronnego ze Szczerbcem oraz historycznymi chorągwiami. 18 września ewakuowano te skarby narodowe do Rumunii, potem kolejno transportowano je do Francji i Anglii, a następnie w czerwcu 1940 r. transatlantykiem „Batory” do Kanady – jak najdalej od grabieżczych okupantów i wojennej pożogi.
Kiedy 21 września 1939 r. wyładowywano kufry w rumuńskiej miejscowości Focşani, padał ulewny deszcz. Nikt nie zajrzał jednak wtedy do skrzyń. Gdy po jakimś czasie otworzono je we Francji, w jednym kufrze tkaniny były zawilgocone. Pleśń zdążyła zaatakować dziewięć cennych arrasów. Zainfekowane fragmenty były mocno odbarwione, zniszczone zostały w nich osnowa i wątek. W specjalistycznych warsztatach w Aubuson konserwatorzy dokonali oczyszczenia zmurszałych plam, by pleśń się nie rozprzestrzeniała, i prowizorycznie zakonserwowali. Zamokłe w skrzyni arrasy mają zadziwiająco ten walor, że zachowała się na nich pierwotna niemal kolorystyka. Musiały być niezbyt intensywnie eksploatowane, a nawet jeśli były wywieszane, nie były narażone na szkodliwe promieniowanie słoneczne.
Tapiserie, potocznie zwane też gobelinami lub arrasami, tkano z nici wełnianych i jedwabnych, czasem z dodatkiem nici złotych lub srebrnych. Osnowa miała zawsze kolor neutralny. Wzór obrazu projektowano wcześniej na kartonie. Przy jednym krośnie mogło pracować pięciu tkaczy. Modne w wiekach XIV–XVIII tkane obrazy powstawały w nielicznych, ale bardzo renomowanych i wysoko cenionych, warsztatach – głównie niderlandzkich i francuskich. XVI-wieczne arrasy wawelskie pochodzą z warsztatów brukselskich, które wówczas miały monopol. Każdy z warsztatów sygnował swoje dzieło tak, jak czyni to malarz czy rzeźbiarz. Na dolnych taśmach znaleźć można ich znak. Tapiserie przedstawiały zarówno sceny figuralne, a więc z udziałem postaci – najczęściej mitologiczne lub biblijne, sceny z udziałem zwierząt w otoczeniu roślinności (wspomniane werdiury), a także groteski z monogramami króla czy herbami.
Zważywszy na to, że arrasy króla Zygmunta Augusta liczą niemal pół tysiąca lat i mają za sobą bardzo burzliwe losy – przewózki, rozproszenia, wypożyczenia, zastawy, grabieże, akty wandalizmu – niesamowite jest to, że do naszych czasów z ok. 160 sztuk królewskiej kolekcji zachowało się w Polsce aż 137. Również stan, w jakim przetrwały, budzi zachwyt i podziw. Nierzadko wywołuje też u patrzącego mocne drżenie patriotycznego serca. Przede wszystkim ze względu na wartość artystyczną, zabytkową, a nawet pomnikową tych wyjątkowych tkanin-obrazów.
Arrasy, np. z serii „Dzieje Pierwszych Rodziców” czy z serii „Dzieje Noego”, były na Wawelu świadkiem wielkich uroczystości z udziałem króla – najwyższej rangi obchodów o charakterze państwowym. Dodawały splendoru i dostojeństwa. Żegnały też swego fundatora w czasie jego pogrzebu w 1573 r. Uświetniały wydarzenia szczególnej wagi także za panowania jego następców, nic więc dziwnego, że imponująca monarsza kolekcja fundacji ostatniego z Jagiellonów stanowiła od wieków symbol potęgi Rzeczypospolitej, złotego wieku Jagiellonów, a także – bezcenny klejnot polskiego dziedzictwa artystycznego, narodowy skarb. Potęgę tę widać najpełniej w kulminacyjnym punkcie wystawy, czyli w sali Senatorskiej, w której wisi blisko 20 arrasów, w tym cykl o Noem. Odnosi się wrażenie, że ściany wprost uginają się pod ciężarem drogocennych tkanin.
Wszystkie zachowane w Polsce arrasy Zygmunta Augusta zawieszone zostały obecnie w komnatach Zamku Królewskiego na Wawelu – a więc we wnętrzach, dla których zostały zaprojektowane i utkane. Nowocześnie zakomponowana ekspozycja wprowadza nas w atmosferę dawnych, odświętnie ozdobionych wnętrz zamkowych. Pozwala odbyć podróż w czasie i to nie tylko do epoki renesansu. Wystawa zatytułowana „Wszystkie arrasy króla. Powroty: 2021–1961–1921” prezentuje m.in. 19 monumentalnych tkanin figuralnych ze scenami z Księgi Rodzaju. Powstały one w trzech seriach. Najpierw „Dzieje Pierwszych Rodziców”, która ukazują „Szczęśliwość rajską” (wymiary 480 x 854 cm), „Adama uprawiającego ziemię” (470 x 540 cm), „Ofiarę Abla” (476 x 582 cm), „Zamysł bratobójstwa” (470 x 246 cm), „Kaina zabijającego Abla” (466 x 539 cm) i „Ucieczkę Kaina przed gniewem Bożym” (467 x 526 cm).
Seria „Dzieje Noego” przedstawia zaś „Upadek moralny ludzkości” (452 x 612 cm), „Rozmowę Noego z Bogiem” (467 x 525 cm), „Budowę arki” (484 x 790 cm), „Wejście zwierząt do arki” (475 x 792 cm), „Potop” (482 x 842 cm), „Wyjście z arki” (477 x 885 cm), „Ofiarę dziękczynną Noego” (481 x 713 cm), „Boga błogosławiącego rodzinę Noego” (479 x 612 cm) oraz „Pijaństwo Noego” (481 x 610 cm).
Na serię „Dzieje wieży Babel” składają się z kolei: „Budowa wieży Babel” (482 x 812 cm), „Gniew Boży” (432 x 435 cm), „Pomieszanie języków” (495 x 305 cm) i „Rozproszenie ludzkości” (494 x 275 cm).
Wspaniałe operowanie kolorem i kreską, wyrazistość wizerunku, sugestywność przekazu i rozmach inscenizacyjny w zadziwiający sposób dorównują największym dziełom malarskim. To doprawdy niezwykły popis kunsztu „malowania” nićmi na krosnach. Uosobieniem pychy, która prowadzi ludzkość do zguby, jest na arrasach „Budowa wieży Babel” i „Gniew Boży” nadzwyczaj bogato ubrany, misternie ufryzowany Nimrod, pierwszy w dziejach despota. Namalowanie ozdobnego, wzorzystego płaszcza, którym jest on okryty, długa broda spleciona w dwa kunsztowne warkocze stanowiłyby nie lada wyzwanie (ba! zadanie nie do wykonania) dla niejednego absolwenta Akademii Sztuk Pięknych czy innego twórcy ochoczo mieniącego się artystą.
Twórcy arrasów inspirowali się pracami największych artystów pędzla. Autor projektów do wawelskich arrasów biblijnych, Michiel I Coxcie, nazywany był „Rafaelem flamandzkim”. Wzory dla tapiserii czerpano także z bestiariuszy, czyli bogato iluminowanych ksiąg opisujących zwierzęta realne i baśniowe, opatrzone dodatkowo komentarzami wyjaśniającymi podstawowe prawdy wiary i zasady etyki chrześcijańskiej. Inspirowano się ponadto księgami poświęconymi florystyce i zoologii.

 

Jest tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika „WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić  tutaj.


→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 10/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum