Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Bez pszczół człowiek zginie

Rozmowa z prof. Kazimierzem Wiechem, entomologiem z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie

Aktualności

17.07.2015 12:52

Dzięki zapylającej aktywności pszczół na Ziemi rozwijają się setki tysięcy gatunków roślin. A to z kolei daje możliwość wyżywienia się zwierzętom i ludziom. Dzięki zapylającej aktywności pszczół na Ziemi rozwijają się setki tysięcy gatunków roślin. A to z kolei daje możliwość wyżywienia się zwierzętom i ludziom. Paweł Stachnik: Pierwotnym środowiskiem pszczół był las. Później zainteresował się nimi człowiek i zaczął wykorzystywać. Czy wiadomo, kiedy właściwie pszczoły zostały udomowione?
Prof. Kazimierz Wiech: Trudno powiedzieć dokładnie, ale już w starożytnym Egipcie pojawiają się rysunki w świątyniach pokazujące np. przenoszenie uli. Przecież kosmetyków wytworzonych z produktów pszczelich używała królowa Kleopatra! Wykorzystanie miodu sięga tysięcy lat wstecz. Wzmianki o pszczelarstwie pojawiają się w dziełach starożytnych autorów greckich i rzymskich. Resztki urządzeń wykorzystywanych w hodowli pszczół (np. wykonanych ze słomy i gliny uli) archeolodzy odnajdują podczas wykopalisk w krajach Bliskiego Wschodu. W średniowieczu pszczelarstwo, zwane wówczas bartnictwem, stanowiło ważną część gospodarki niektórych krajów, zwłaszcza tych mocno zalesionych, czyli np. Polski. Z czasem ludzie zdobywali coraz większą wiedzę o życiu i hodowli pszczół. Potem pojawiła się specjalna dziedzina nauki przyrodniczo-rolniczej zajmująca się pszczołami: ich życiem, ekologią, sposobami hodowli i pozyskiwania miodu itd. Naukę tę nazwano pszczelnictwem (w odróżnieniu od pszczelarstwa, czyli praktycznej hodowli).
Trzeba też powiedzieć, że w 1973 r. austriacki biolog Karl von Frisch otrzymał Nagrodę Nobla za rozszyfrowanie i opisanie sposobu komunikowania się pszczół. Pszczoły mają bowiem fantastyczny sposób przekazywania informacji o źródle pokarmu, jego odległości od ula i położeniu. Pszczoła potrafi określić kąt padania promieni słonecznych, a następnie precyzyjnie wskazać drogę i podać odległość do źródła pokarmu. Język pszczół to obok języka ludzkiego najlepiej poznany przez nas język. Po pierwsze, jest to sposób przekazywania informacji za pośrednictwem feromonów, czyli substancji chemicznych – zapachowych wydzielanych przez specjalne gruczoły. Feromony służą do przekazywania najróżniejszych informacji, np. o zagrożeniu. Jeżeli jedna z pszczół zostanie zaniepokojona, to natychmiast przekazuje informację następnym, a to z kolei powoduje mobilizację całego roju. Pszczoły potrafią zapachem znakować teren i nie dopuszczają do źródła pokarmu osobnika z innego roju, który inaczej „pachnie”. Z kolei królowa wydziela specyficzny „feromon królowej”, który decyduje prawie o wszystkim, co się dzieje w ulu.
Po drugie, pszczeli język ma część – nazwijmy to – ruchowo-mechaniczną. Służy ona do przekazywania informacji o źródle pokarmu. Pszczoła wykonuje w ulu swoisty „taniec” okrężny lub ósemkowy, w trakcie którego pokazuje, gdzie i w jakiej odległości znajduje się pokarm. Im dłuższy „taniec”, tym większa odległość. Ustawiając się odpowiednio na plastrze, pszczoła pokazuje także innym robotnicom kąt, pod jakim należy lecieć, by tam trafić. To absolutnie niezwykłe.
Czynnikiem, który sprawił, że ludzie zainteresowali się pszczołami, był produkowany przez nie miód. Miód ten – zanim opracowano metody wytwarzania cukru – wykorzystywany był powszechnie do słodzenia. Ale nie był to jedyny sposób jego użycia.
Miód pitny powstający ze sfermentowanej brzeczki miodowej (roztwór wodny miodu, z dodatkiem ziół lub bez, poddany syceniu, czyli warzeniu – przyp. red.) był przez całe wieki w Polsce najpopularniejszym napojem alkoholowym. Miodu używano też w kosmetyce. Przede wszystkim zaś miód traktowano jako lekarstwo, a o jego właściwościach leczniczych wiedziano już w starożytności. Ludzie szybko zwrócili uwagę na korzystne działanie miodu na zdrowie człowieka. Mało tego: stwierdzono, że poszczególne rodzaje miodu różnią się w swojej prozdrowotnej aktywności wobec organizmu. I tak na przykład miód akacjowy wykorzystywany był i jest w leczeniu schorzeń górnych dróg oddechowych. Ponieważ jest bardzo łatwo przyswajalny przez organizm, może też służyć jako środek regenerujący w stanach zmęczenia fizycznego i psychicznego. Zawiera dużo cukrów prostych, a że jest słodki i łagodny, nie ma goryczki i nie drażni gardła, więc jest bardzo lubiany przez dzieci.
Miód lipowy zalecany jest na wszelkiego rodzaju przeziębienia i anginy, zapalenia zatok, oskrzeli oraz dróg moczowych. Ja osobiście lubię miód gryczany o bardzo charakterystycznym smaku. Jest on często wykorzystywany jako dodatek do pierników. Ważniejsze jest jednak to, że oprócz ciekawego smaku ma wysoką aktywność antybiotyczną i wykorzystywany jest w leczeniu schorzeń układu krążenia, zwłaszcza w stanach miażdżycowych. Niewskazany przy miażdżycy cukier można w pełni zastąpić właśnie miodem gryczanym. I tak samo jak poprzedni, jest bardzo łatwo przyswajalny, ponieważ zawiera glukozę i fruktozę, czyli dwucukry korzystne dla naszego organizmu, w przeciwieństwie do wielu innych cukrów, które już nie są już dla nas takie dobre. Można by długo wymieniać zalety poszczególnych rodzajów miodu, gdyż każdy z nich ma swoje cenne właściwości.
Zastanawiałem się, czy takie przypisywanie leczniczych właściwości poszczególnym gatunkom miodu nie jest aby marketingowym zabiegiem pszczelarzy…
Są badania naukowe, które rzeczywiście potwierdziły korzystne oddziaływanie miodów na konkretne części organizmu, a lecznicze na konkretne schorzenia.
A jak właściwie powstają miody konkretnego gatunku?
Jest to uzależnione od pory roku i od tego, jakie rośliny wtedy właśnie kwitną. Gdy wczesną wiosną masowo zakwitnie mniszek lekarski, to przy korzystnej pogodzie staje się doskonałym pożytkiem (czyli źródłem pokarmu) dla pszczół. Jeżeli w pobliżu pasieki jest tego kwitnącego mniszku bardzo dużo, pszczoły znoszą do ula jego nektar i pyłek i to właśnie on dominuje w miodzie wytwarzanym przez pszczoły. Inne kwitnące rośliny są wtedy w mniejszości. W takiej sytuacji możemy powiedzieć, że wytworzony przez pszczoły miód będzie miodem mniszkowym. Oczywiście prawie nigdy nie mamy do czynienia ze stuprocentowo czystym miodem danego gatunku, bo zawsze znajdą się w nim domieszki jakichś innych roślin kwitnących w tym samym czasie. No, chyba że ustawimy ul na środku kwitnącego pola np. rzepaku, co zresztą się praktykuje. Wtedy możemy mieć pewność, że pszczoły wytworzyły czysty miód rzepakowy. Podobnie postępuje się w przypadku gryki – ule ustawia się wśród pól z gryką, a miód będący tego efektem rzeczywiście ma specyficzny gryczany smak. Jeżeli kwitną lipy, a w ich pobliżu znajduje się pasieka, to pszczoły wyprodukują miód lipowy. Jeżeli w lesie, na drzewach iglastych pojawią się mszyce „spadziujące”, czyli wydalające słodką substancję nazywaną spadzią, to z całą pewnością pszczoły z pobliskiej pasieki szybko to odkryją i będą zbierały ową spadź, która jest dla nich źródłem pokarmu. A my będziemy wtedy mieli miód spadziowy. Natomiast miód wielokwiatowy, jak sama nazwa wskazuje, powstaje z nektaru i pyłku pochodzącego z rozmaitych roślin kwitnących w pobliżu pasieki i zawsze będzie posiadał niepowtarzalny smak i aromat. Zatem możemy powiedzieć, że miody opisane przez pszczelarzy jako gryczane, lipowe czy spadziowe rzeczywiście takimi są. Miody te różnią się od siebie smakiem, barwą, zawartością glukozy, fruktozy, sacharozy i wielu, wielu innych składników.
Jak rozpoznać, że miód został sfałszowany?
Nie jest to łatwe zadanie. W Polsce istnieje tradycyjne zapotrzebowanie na miód płynny – ludzie często są przekonani, że jeżeli miód się zestalił – skrystalizował, to coś z nim nie jest w porządku. Tymczasem miód w postaci stałej to rzecz jak najbardziej naturalna. Wszystko zależy od rodzaju miodu, ale każdy z nich z czasem – szybciej lub wolniej, a to już zależy od rodzaju miodu – przybiera postać skrystalizowaną, a nie, jak niektórzy mówią, scukrzoną! Natomiast pewni producenci i sprzedawcy (niestety duża ich część), chcąc zaoferować klientom miód płynny, podgrzewają go. Jeżeli podgrzejemy miód do temperatury maksymalnie 40 stopni, to nic złego się nie stanie. Ale gdy ta temperatura zostanie znacznie przekroczona, a tak dzieje się dużej części przypadków, bo np. sprzedającemu zależy na czasie, to miód straci większą część swoich pozytywnych, prozdrowotnych właściwości. Podobnie dzieje się, gdy dodajemy miodu do gorącej herbaty – temperatura 60-70 stopni powoduje utratę wielu cennych składników miodu. Ja zawsze kupuję miód skrystalizowany, w postaci stałej, u znajomego pszczelarza, bo mam wtedy pewność, że nikt go wcześniej nie podgrzewał i nie pozbawił cennych właściwości. Widząc na półce miód płynny i zestalony, zawsze wybieram ten drugi. A na tzw. miody w supermarketach nawet nie spoglądam. To w większości produkty sprowadzane z Dalekiego Wschodu i Indochin, z pewnością poddawane długotrwałemu podgrzewaniu, zachowujące płynną postać przez długi czas. Najgorsze jest jednak to, że po latach takich jak ubiegły rok, kiedy pozyskiwanie miodu było w naszym kraju bardzo niewielkie, nasi rodzimi producenci utrzymywali podaż na niezmienionym poziomie. Ciekawe, jak im się to udało?

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.

→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum